Strona 1 z 2 1 2 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 10 z 20

Wątek: Wędrówka Huculszczyzną...

  1. #1
    Kronikarz Roku 2017
    Kronikarz Roku 2015
    Awatar coshoo
    Na forum od
    09.2004
    Postów
    690

    Domyślnie Wędrówka Huculszczyzną...

    Niedawno opisując wyjazd w Bieszczady relację zakończyłem słowami:
    Cytat Zamieszczone przez coshoo Zobacz posta
    "...nie prędko znowu mi przyjdzie do głowy wyjazd w porze letniej...
    Niestety słowa nie dotrzymałem

    Znajomi rzucili hasło: Jedziemy na Ukrainę, jedziesz z nami? No i jak tu nie pojechać chociaż dobrze zdawałem sobie sprawę z czym wiąże się letni wyjazd w najpopularniejsze pasmo Ukrainy. Byłem już tam dwa razy ale ciągle mam do wyrównania rachunki z tym pasmem.

    DOJAZD

    Rozpoczynamy we trójkę, klasycznie spotykamy się w Przemyślu, Medyka, marszrutka do Lwowa. Udaję się nam z marszu wskoczyć do autobusu Lwów-Worochta. Powoli się turlamy po tych ekspresowych szosach w stronę gór. Prognozy pogody zapowiadały opady w dniu dzisiejszym i widać że musiało padać, zachmurzone góry i kałuże na drodze. Wysiadamy w Worochcie. Kierowca informuje nas że kolejny autobus będzie niedługo no to czekamy, czekamy, czekamy... Gdzieś po 30-40 min z nudów rozpijamy butelkę nalewki coby umilić oczekiwanie. O zmierzchu w końcu pojawia się autobus. Wysiadamy na przełęczy Krywopolskiej. Ciemno, rozglądamy się po okolicy za jakimś dobrym miejscem na namioty. W pobliży przystanku nic ciekawego nie widać. Zostawiamy Hontas z tobołami i idziemy z Bobem na zwiady. Po ok 200m znajdujemy to czego szukamy, kawałek ogrodzonego terenu, wiatka turystyczna, nawet jest huśtawka. Super. Rozbijamy namiociki, rozkładamy się w wiatce i miło spędzamy wieczór. Spać.

    DZIEŃ 1

    Klasycznie jako ranny ptaszek wstaję pierwszy. Rozglądam się po okolicy.



    Robię sobie kawkę i kanapki. W takich sytuacjach zawsze zlatują się sępy...



    Wstaje reszta ekipy, robią co mają zrobić a ja lecę do pobliskiego sklepu. Rzut okiem na przełęcz o poranku.



    Wypijamy sobie z bobem po piwku, nawet Hontas spróbowała chociaż ona piwa nie lubi (nigdy tego nie zrozumiem :] ). Zarzucamy toboły i udajemy się w kierunku pasma Kostrzycy. Wdrapujemy się na pierwszą górkę, pojawiają się widoki. Syniak i Chomiak w Gorganach:



    Zbliżamy się do przysiółka Bukowien. W oddali zachmurzone pasmo Kostrzycy.



    Zagubione wioski i przysiółki. Klimaty za które kocham ukraińskie górki.





    Wchodzimy do lasu i rozpoczynamy podejście.



    Mijany las czasami jest ładnie porośnięty mchami, a czasami kamieniście korzenny.





    W końcu wyłazimy na grzbiet. Jesteśmy na połoninie Wesnarka. Patrząc na mapę to co trzecia połonina nazywa się Wesnarka. Z daleka szczekają na nas dwa psy. Są daleko i po chwili orientujemy się że są przywiązane do drzew obok staji. Nieco niżej kiedyś było tu polskie schronisko:



    Panoramka na połoninie:



    Pogoda niby stale się polepsza. Chmury z Kostrzycy już sobie poszły ale Czarnohora ciągle dymi...



    Idziemy dalej grzbietem, docieramy do połoniny Rogalowej.





    Mijamy połoninę Fostową i nie chce nam się iść dalej. Woda zlokalizowana. Rozbijamy namioty.



    Obok namiotów wycinkowe widoczki na północną stronę i góry Pokucko-Bukowińskie.



    Nasze obozowisko przy miękkim wieczornym świetle:



    Powoli pasmo Czarnohory zrzuca chmury.



    Wieczorne lenistwo przy ognisku...



    C.D.N.

  2. #2
    Kronikarz Roku 2017
    Kronikarz Roku 2015
    Awatar coshoo
    Na forum od
    09.2004
    Postów
    690

    Domyślnie Odp: Wędrówka Huculszczyzną...

    DZIEŃ 2

    Gdy jest ładna pogoda zazwyczaj wstaję przed świtem, moja ulubiona pora dnia gdy jestem w terenie. Przez około 2 godz, zanim wstanie reszta śpiochów, mam czas tylko dla siebie, aparatu i kubka kawy :)



    Budzi się piękny dzień. W końcu Czarnohora w całej okazałości.



    Daleko majaczy monumentalna ruina na Popie Iwanie.



    W końcu wyruszamy dalej pasmem Kostrzycy.



    Na mijanych połoninach spotykamy samotnie pasące się konie i jagodziarzy. Na krzyżówce pod Kostryczem kombinujemy jak iść dalej. Dzisiaj dojdą od nas kolejne dwie osoby więc musimy dojść do punktu spotkania. Decydujemy się iść dalej pasmem Kostrzycy, na mapie trasa wygląda na łatwą...



    Szlak którym szliśmy gdzieś ginie, trudno, trzymamy się grzbietu. Tylko idąc grzbietem raz po łące raz lasem ścieżki praktycznie nie występują. Coś mi zaczyna strzykać w kościach że będzie wesoło. Zaczynamy schodzić powoli z grzbietu na stronę Bystreca. Po drodze leniwe krówki w lesie...





    Dochodzimy do drogi biegnącej trawersem i odnajdujemy nasz zagubiony szlak. Idziemy tą drogą szukając dogodnego zejścia do Bystreca. Ścieżki schodzące do wsi bocznymi grzbietami zaznaczone na mapie można między bajki włożyć. Mijamy jedno boczne ramię, mijamy drugie...



    W końcu wybieramy jeden grzbiet i zaczynamy schodzić po łące. Widoczek na sąsiedni grzbiecik z "Chatką u Kuby":



    Grzbiecik z łąką kończy nam się na stromym dzikim lesie. Ładnie. Eksplorujemy okolicę, znajdujemy jakąś niewielką ścieżkę. Schodzimy dalej. Dochodzimy do wyraźnej ścieżki i widzimy budynki. Powinniśmy się cieszyć ale ja już kiedyś przerabiałem podobny temat i jeszcze się nie cieszę. Obawy się sprawdzają. Dochodzimy do grupy domów, pytamy ludzi jak dojść do wsi na dół i nam pokazują "o tam". "O tam" okazuje się wąziutką stromą scieżką schodzącą do głębokiego jaru i dalej do kolejnych domostw i kolejne łąki itd...



    Nie wiem czy to my takie gapy i przegapiamy wszystkie ścieżki czy to ci ludzie schodzą do wsi raz na rok. Drugi raz już tak "chaszczuję" do Bystreca. Znajdujemy kolejną ścieżkę idącą w dół która oczywiście się kończy w krzakach ale widać już drogę na dnie doliny i złazimy po stromiźnie przez łąki i ogrodzenia... W końcu stoimy na drodze. Uff. Zniosło nas prawie do wylotu doliny Bystreca, jesteśmy spompowani. No nic, idziemy w głąb doliny, dochodzimy do sklepu marząc o piwie. Odbijamy się od zamkniętych drzwi. "Dziś sklep nieczynny, sianokosy". Nieeeeeeee. Z rozpaczy wypijamy butelkę nalewki. Wiele godzin już w nogach a tu jeszcze z 1,5h marszu przed nami. Nalewka troszeczkę poprawia humor. Idziemy dalej. Po 9h marszu dochodzimy do "Chaty u Kuby" gdzie mamy się spotkać ze znajomymi. Do zmierzchu została jeszcze niecała godzina. Ludzi u Kuby cała masa, praktycznie sami polacy. Nie jestem fanem schronisk ale chciałem zobaczyć tą pięknie położoną chatę.



    Tuż przed zmierzchem docierają do nas Alex i Ewa. Alex przynosi piwo :)
    Dalej będziemy wędrować w piątkę...

    C.D.N.
    Ostatnio edytowane przez coshoo ; 27-08-2013 o 19:48

  3. #3
    Bieszczadnik Awatar Basia Z.
    Na forum od
    05.2007
    Rodem z
    Chorzów
    Postów
    2,771

    Domyślnie Odp: Wędrówka Huculszczyzną...

    Jak zwykle piękne zdjęcia.
    I pozdrowienia dla Hontas ! :)

    Kiedy byliście w chatce u Kuby ?

  4. #4
    Kronikarz Roku 2017
    Kronikarz Roku 2015
    Awatar coshoo
    Na forum od
    09.2004
    Postów
    690

    Domyślnie Odp: Wędrówka Huculszczyzną...

    Cytat Zamieszczone przez Basia Z. Zobacz posta
    Kiedy byliście w chatce u Kuby ?
    17.08

  5. #5
    Kronikarz Roku 2017
    Kronikarz Roku 2015
    Awatar coshoo
    Na forum od
    09.2004
    Postów
    690

    Domyślnie Odp: Wędrówka Huculszczyzną...

    DZIEŃ 3

    Budzę się o świcie i cichutko na paluszkach schodzę na dół przed chatę. Kolejny dzień pięknej pogody i piękne poranne widoki.



    Wkrótce wstaje reszta nocujących, kolejka po wrzątek, śniadanko, szybkie plany na dziś. Miejscowi huculi zbierają się przed chatą na sianokosy.



    Opuszczamy chatę, ostatni rzut okiem na prysznic z pięknym widokiem i sam dom.





    Obieramy kierunek Dzembronia, marzy nam się SKLEP. Widok na przełęcz nad Dzembronią i poprzednią chatę Kuby.



    Schodząc do wsi tracimy dużo wyskości ale pragnienie jest silniejsze. Jest gorąco, jak dla mnie zdecydowanie za gorąco.



    Pod sklepem robimy dłuższy piknik, przed nami przewalają się kolejne grupy turystów. Pada postanowienie pobicia rekordu szybkości przejścia Czarnohory. Opuszczamy sklep i wdrapujemy się pod górę jakimś nieoznaczonym grzbietem. Trochę mam wątpliwości pamiętając przygody dnia poprzedniego ale kiedy spotykamy schodzących turystów upewniamy się że droga jest ok.



    Po 2 godzinach dochodzimy do wody i ładnej polanki. Czas na biwak coby za szybko Czarnohory nie przebiec. Wszystko byłoby fajnie gdyby nie to że na polance stoi już z 10 namiotów. Szukamy innej miejscówki. Co chwilę mijamy turystów, ruch jak na Tarnicę. Niedaleko znajdujemy trochę brzydsze miejsce ale przynajmniej bez tłoku.



    Najpierw przylazły wszędobylskie konie. Wszędzie musiały wsadzić łby i wszystkiego spróbować. Później przyszły krowy z dzwonkami dla których najlepsza trawa rosła obok namiotów. W końcu się uspokoiło, zapada zmierzch, płonie ognisko i ubywają zapasy domowych nalewek z plecaków...



    C.D.N.
    Ostatnio edytowane przez coshoo ; 28-08-2013 o 19:43

  6. #6
    Kronikarz Roku 2017
    Kronikarz Roku 2015
    Awatar coshoo
    Na forum od
    09.2004
    Postów
    690

    Domyślnie Odp: Wędrówka Huculszczyzną...

    DZIEŃ 4

    W nocy przed świtem przez nasze obozowisko przełazi stado krówek z dzwonkami, spali zapewne tylko mocno znieczuleni.
    Dzisiaj mamy ambitny plan do zrealizowania, trasa trudna więc trzeba się wyspać.



    Wstajemy i udajemy się w dalszą drogę tym "deptakiem" pełnym turystów. Mijamy ciekawe lasy...



    Zatrzymujemy się na dłużej przy wartkim potoku, nieopodal fajny wodospad. Udało się nawet być przy nim samemu przez kilka minut.



    Przewalają się kolejne grupy turystów, grupy plecakowe i na lekko. Mija nas pewna grupa z Odessy i śmiejemy się że mają dalej w te góry niż my.
    Wdrapujemy się na grzbiet pełen skałek, w oddali szczerzy do nas zęby Uchaty Kamień.



    Na grzbiecie jest dużo pewnych owoców przez które wędrówka wydłuża się nieznacznie :)



    I ponownie Uchaty Kamień tym razem z widoczną granią Czarnohory...



    Za Uchatym Kamieniem magicznie gdzieś znikają wszyscy turyści, tylko jakieś pojedyncze sztuki na horyzoncie. Otwiera się za to widok na Popa Iwana...



    Ambitna trasa na dziś prawie wykonana, na nieodległej, dogodnej na biwak polance zrzucamy klamoty. Idę z Bobem pod "Kwadrat" zobaczyć jak wygląda sytuacja z innym miejscem noclegowym. W drodze powrotnej następuje "tajemnicze zaginięcie Boba". Poszukiwania trwają a Bob po prostu postanowił zwiedzić dodatkowo Smotrec.
    Przenosimy się z tobołami pod "Kwadrat".



    Dla tych co nie są zorientowani nazwa "Kwadrat" wzięła się od resztek podmurówki ze starego polskiego schroniska które kiedyś tu stało.



    Wkrótce dołącza do nas znajoma grupa z Odessy. Rozbijają namioty obok nas. Nasza ekipa jak również większa część z Krymu idzie po południu na lekko na Popa Iwana. Z naszej ekipy ja zostaję przy namiotach. Z Popem mam osobiste porachunki i mam zamiar je wyrównać w dniu następnym.



    Reszta wieczoru upływa przyjemnie przy domowych nalewkach, odganianiu meszek i drapaniu pogryzionych nóg i głowy. Eh te lato...

    C.D.N.

  7. #7
    Kronikarz Roku 2017
    Kronikarz Roku 2015
    Awatar coshoo
    Na forum od
    09.2004
    Postów
    690

    Domyślnie Odp: Wędrówka Huculszczyzną...

    DZIEŃ 5

    Budzę się około 4.30. Z nadzieją wyglądam przed namiot. Huraaa, bezchmurne niebo pełne gwiazd. Ubieram się i pakuję, mam w planach wejść na lekko na Popa Iwana. Wychodzę kilka minut przed 5.00. Czołówka na głowę i ruszam w trasę. Jest to moje trzecie przejście Czarnohory i jeszcze mi się nie udało być na Popie tak żeby było coś widać. Wygląda na to że do 3 razy sztuka. Dopiero pod samym szczytem rozwidnia się na tyle że wyłączam latarkę. Dojście z "Kwadratu" zajęło mi równą godzinę więc mam jeszcze koło kwadransa do wschodu. Delektuję się tą magiczną chwilą, budzący się dzień, morze gór wokoło i ruiny...







    Większość okien jest zamurowana, ciekawe w jakim celu. Na popie nie jestem sam, jedno z wejść jest zasłonięte tropikiem od namiotu, cicho i głucho więc nie przeszkadzam.



    Rozjaśniło się, czas schodzić na dół. Od świtu wokoło szczytu kręci się masa kruków.



    Rzut oka za siebie na ruiny i cień Popa Iwana padający na okoliczne góry.



    W drodze powrotnej mijam kilka namiotów stojących blisko ścieżki a których nie widziałem idąc po ciemku. Do obozowiska dochodzę ok 7.30 a słońce już smaży konkretnie.



    Czekam na śpiochów aż wstaną jedząc śniadanie i pijąc kawkę. Nie ma gdzie się za bardzo schować przed słońcem, szukam cienia za namiotem. Dzisiaj mamy kolejny masakrycznie długi odcinek do przejścia więc trzeba ładować akumulatory.

    W końcu wyruszamy, bezstresowy spacerek główną granią...





    Tu odpoczynek, tam fotka i droga mija. W końcu widzimy już cel dzisiejszego dnia. Jeziorko pod Gutinem Tomnatekiem.





    Jakiś wytrwały osobnik wyciosał na zboczu nad jeziorkiem tryzuba. Znajdujemy dobre miejsce na trzy namioty. Z daleka obserwuje nas jakieś pasterskie psisko.



    Mamy szczęście, ominął nasze namioty i chwycił reklamówkę innej ekipy. Kroczkiem spacerowym zaczął się oddalać a za nim biegnie pan z brzuszkiem. Pan przyspiesza, pies przyśpiesza, pan zwalnia, pies zwalnia. Widać było że ma w tym fachu doświadczenie.
    Wyciągamy odpowiednie wnioski i chowamy całe żarcie żeby nie było powtórki. Zlatują się i inne sępy w postaci małych ptaszków które łażą między namiotami, zupełnie się nie boją i szperają za okruszkami. Ktoś może wie co to za okaz?





    Reszta dnia mija nam na leżakowaniu, grze w karty, kończeniu ostatniej butelki nalewki (hlip), krótkiej kąpieli w jeziorku dla odważnych i odpornych itd. Jest miło.

    C.D.N.

  8. #8
    Bieszczadnik
    Na forum od
    06.2009
    Rodem z
    Beskid Żywiecki--Żywiec
    Postów
    34

    Domyślnie Odp: Wędrówka Huculszczyzną...

    Oj,piękne,piękne.....
    Jeszcze,jeszcze!!!!!!

  9. #9
    Bieszczadnik Awatar Doczu
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    Sosnowiec
    Postów
    1,058

    Domyślnie Odp: Wędrówka Huculszczyzną...

    Faaaajnie. Zazdroszczę Wam.
    http://www.doczu.pl

  10. #10
    Kronikarz Roku 2017
    Kronikarz Roku 2015
    Awatar coshoo
    Na forum od
    09.2004
    Postów
    690

    Domyślnie Odp: Wędrówka Huculszczyzną...

    DZIEŃ 6

    Poranek jest ładny. Z czasem niebo zasłaniają różniaste chmurki i można odpocząć od słońca.



    Wyjście z kotła gdzie spaliśmy w rzeczywistości nie było takie strome jak się wydawało. Ponownie jesteśmy na grani.



    Czasami po drodze uda się strzelić krótką drzemkę...



    Innym razem spotkać pasterzy...



    I tak sobie pokonujemy kolejne kilometry...



    Im bliżej Howerli tym więcej chmur i pogoda coraz mniej mi się podoba.



    Pod Howerlą ja się wyłamuję z ekipy i postanawiam obejść górę trawersem, mam alergię na górki typu "Tarnica". Staję w miejscu z dobrym widokiem na zejście z Howerli. Szacuję że poczekam na resztę ok 1 godz. Wcinam borówki/jagody (*niepotrzebne skreślić), witam turystów i ...obserwuję zmieniającą się pogodę. Howerla dostała czapeczkę z chmury, gdzieś daleko jakieś pomruki, chmurki gęstnieją. Mijają mnie kolejni turyści i ostro dają na Howerlę, czapki z głów. Już widzę że nie ominie nas nieuniknione, kilka kilometrów dalej piękna ściana deszczu i pomruki. Przez chwilę naszła mnie myśl żeby rozbić namiot, w sumie fajne miejsce.



    Na zejściu z Howerli dostrzegam już znajome sylwetki. Ale to jeszcze ze 20 min zanim się spotkamy. Ubieram się przeciwdeszczowo i czekam. Najpierw zaczęło padać, później się spotkaliśmy, później spadł grad a schodząc niżej dopadła nas ulewna burza. Ścieżka zamienia się w rzekę i te wrażenie kiedy piorun walnie gdzieś bardzo blisko...



    Dochodzimy do przełęczy Peremyczka. Trochę się zmieniło od ostatniego razu. Do drewnianego domku niegdyś dla turystów dobudowali werandę, ale w samym domku urzędują strażnicy parkowi. Chowamy się pod werandę chociaż niewiele to daje bo przecieka jak sito. Mistrzowska robota budowlana. Po rozmowie ze strażnikami dowiadujemy się że można przekimać w "schronisku". Opierałem się jak mogłem ale poległem w demokratycznym głosowaniu
    Uiściliśmy opłatę 15 hr niby za pobyt na terenie parku i 20 hr za nocleg w "schronisku". "Schronisko" to nowy budynek dwukondygnacyjny. Na dole jest puste pomieszczenie z kilkoma ławami i różne ekspozycje przedstawiające jak to dzielny Oleksa Dovbush (tamtejszy Janosik) bohatersko walczył z "polish landlords". W jednym rogu malowniczo tworzy się kałuża, coś widocznie poszło nie tak przy budowie dachu. Na górze są miejsca sypialne w formie boksów i 2 ławy. Pomysł jest całkiem ciekawy gdyby nie to że "łóżko" ma ok 180 cm. Niewiele wolnych miejsc już zostało. Udaje się nam kupić od strażników parkowych 5 litrowych piw za jedyne 30 hr/szt. Czego się nie robi z pragnienia. Za oknem leje, ciągle się przewala jakaś nowa burza. Świeczki na stole dla atmosfery, żarcie, piwko, porozwieszane mokre łachy, w końcu kładziemy się spać. Ostatnia burza budzi mnie tam ok 3.00...

    C.D.N.

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Wędrówka - Komańcza - Olszanica
    Przez Aidan w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 6
    Ostatni post / autor: 10-02-2013, 19:02
  2. Zimowa wędrówka.
    Przez Basia Z. w dziale Wschodni Łuk Karpat
    Odpowiedzi: 25
    Ostatni post / autor: 20-04-2012, 13:48
  3. Janusz Szlifiński VINCENZ - KOCIUBYŃSKI. LITERACKIE SPOJRZENIA NA HUCULSZCZYZNĘ.
    Przez trzykropkiinicwiecej w dziale Bibliografia Bieszczadów
    Odpowiedzi: 1
    Ostatni post / autor: 18-11-2009, 21:52
  4. wędrówka
    Przez Anonymous w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 4
    Ostatni post / autor: 09-09-2002, 19:50
  5. wędrówka po Bieszczadach
    Przez Monika w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 4
    Ostatni post / autor: 22-04-2002, 00:06

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •