Dzięki przemolla....mój ukochany Chmiel...się rozmarzyłam...byle jakoś doturlać się do maja....![]()
Dzięki przemolla....mój ukochany Chmiel...się rozmarzyłam...byle jakoś doturlać się do maja....![]()
Przemolla, Twoje zdjęcia są tak śliczne, że można wpatrywać się w nie bez końca! :)
"Wędrujemy zarośniętą dzikim zielskiem drogą..." W.P.
Dzięki za dobre słowo....i zmierzajmy dalej....
Po krótkim czasie bicia się z myślami Gospodarza Bazy (czekał na jakąś parę, która nie dawała oznak życia) otrzymałem klucz do pokoju... chyba 6A. Zadowolony, że nocleg się trafił w dobrych warunkach, a nie w samochodzie odpaliłem furmankę i ruszyłem w drogę którą przyjechałem. Zatrzymałem się w pobliżu pozostałości po wiaduktach kolejki nad potokiem i w celu zaostrzenia apetytu ruszyłem pieszo tą drogą...
15.jpg16.jpg
ze zboczy Grandysowej Czuby dochodziło porykiwanie jakiegoś byka (bo rykowisko w toku), a ja spokojnym krokiem pokonałem jeszcze nie za dużą odległość, by wyzoomować tym szarym, lewym lepiej widzącym okiem taki widok...
17.jpg
... a następnie tym prawym, kolorowym... bardziej perspektywiczny obraz....
18.jpg
....a kiedy już się dobrze napatrzyłem, to wróciłem tą samą drożyną...
19.jpg
.... wsiadłem do samochodu i ruszyłem na obiad do UG... można było zjeść bliżej, ale z racji włączonego "szwędacza" człek chciał wszędzie na raz być...
...w drodze powrotnej przekroczyłem tę oto bramę....
20.jpg
... by popatrzeć na te oto zwierzę...
21.jpg
... później przystanąłem na wypale, gdzie panowała zupełna cisza...
22.jpg
... po powrocie do Tarnawy, kiedy to dzień chylił się ku swemu końcowi, postanowiłem udać się na spacer po tej wielkiej miejscowości i niebawem znalazłem się nad Sanem.
Niestetynie miałem aparatu i żadnego zdjęcia nie zrobiłem, ale tutaj wklejam dwa, które były zrobione miesiąc z okładem wcześniej... proszę tylko na oczy założyć filtr żółtawy, by widzieć bardziej jesiennie....
... tak oto łypałem okiem prawym na Polskę....
23.jpg
... i lewym na Ukrainę...
24.jpg
... po powrocie chwilkę pogawędziłem z tymi, co to się nawinęli przy Bazie i po spożyciu browara udałem się na nocleg, by rano wstać wcześnie...
Czyli Dźwiniacz Górny, sobie odpuściłeś?. A byłeś już tak blisko. Natomiast żubry w Mucznem, pięknie się prezentują.
... nie , nie odpuściłem... skręciłem tak po prostu nie w lewo, a w prawo... w tym roku się tam wybieram, więc wdepnę...
Wstałem skoro świt i po porannym obrządku zdałem klucze, oddalając się świńskim truchtem do wehikułu ... oskrobałem troszkę przednią szybę ze szronu i ruszyłem pod słynny hotel w przebudowie ... zaparkowałem dyliżans i udałem się do parkowego punktu kasowego w którym nikogo o tej porze nie było, a mijając go mym oczom ukazał się taki widoczek...
25.jpg
... za długo nie podziwiałem, bo czas niestety nie ubłagalnie poganiał wskazówkami zegara i pogalopowałem do góry.... galop w miarę przebytej drogi przechodził najpierw w kłus, a następnie w wolnego stępa, bo w końcu źrebakiem już nie jestem.... ciśnienie tętnicze krwi podnosiło się wyżej i wyżej, aż z lekka widziałem przymglony obraz....
26.jpg
... przez całą drogę na Bukowe Berdo nie było żadnej żywej duszy... ani martwej, a po minięciu granicy lasu zobaczyłem w całej okazałości mój dzisiejszy punkt wyjścia...
27.jpg
... jeszcze kawałek do góry i mogłem spokojnie w ciszy i przy słonecznej, średnio wietrznej pogodzie usiąść i odpocząć napawając się widokami....
28.jpg
...jeszcze kawałeczek tutaj....
29.jpg
... i po pewnym czasie, aż podskoczyłem, bo obok mnie stał drugi człowiek... zdjęcie musiałem wykonać raz jeszcze, bo ze strachu je poruszyłem....
30.jpg
... człowiekiem tym okazał się pewien Witek z Rzeszowa, który mi serdecznie współczuł, że mam tak daleko w Bieszczady, a sam oznajmił, że wybrał sobie żonę z Rzeszowa, aby bliżej mieć w te góry... pogawędziliśmy sobie nie krótką chwilę... dał mi swój namiar i co jakiś czas od wtedy zaglądam na jego stronkę ze zdjęciami i opisami różnych miejsc w Bieszczadach i nie tylko... pożegnaliśmy się i Witek ruszył do przodu, a ja niestety do tyłu.... jeszcze tylko rzut oka za plecy....
31.jpg
i tą samą trasą powrót.... już nie tak samotny, bo co rusz kogoś mijałem.... później w samochód i pędem do domu, by w nocy dojechać, bo w poniedziałek do pracy....
Taka to była krótka wycieczka.... utartymi drogami.
Gdybyś mógł poczekać do piątku z tą wyprawą, to byśmy się spotkali w pięknej szronowej scenerii. Akurat w niedzielę, byłem w okolicach Wołkowyi.
.... właśnie Witek przez Grandysową poszedł....
Niedawno schodziłem z Bukowego przez Grandysową i nie polecam , to takie chodzenie trochę pod strachem,zwłaszcza jak się oglądasz a tu ktoś za tobą śmiga.Pozostaje nie dać się dogonić.
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki