Wychodzimy na wylotowa droge na przedmiesciach Jegegnadzor. Udaje sie zlapac stopa ale tylko do Vajk. Nasz kierowca jest bardzo rozmowny i cala droge opowiada nam rozne historie. Bardzo tez sie dziwi, ze to "diewuszka" lapie stopa, siada w aucie kolo niego i z nim gada. W Armenii jest to ponoc nie do pomyslenia dla miejscowych dziewczat i zdarza sie chyba tylko na zepsutym Zachodzie. Facet proponuje nam ze chyba lepiej zeby stopa łapal ktorys z chlopakow to bedzie wieksza skutecznosc. Jeszcze wieksza?? W porownaniu z Polska to po Armenii stopem jezdzi sie rewelacyjnie!
W Vajk dopytujemy sie czy ktos moze jedzie na przelecz Worotan. Tam planujemy dzis spac. Wogole jakas dziwna sprawa z tą przelecza. Wiekszosc pytanych kierowcow nie wie o czym mowimy, twierdzi ze po drodze do Goris zadnej przeleczy nie ma, wszyscy sa zdumieni ze tam chcemy dotrzec. Nawet jeden zagadany taksowkarz o takim miejscu nie slyszal, ze zdziwieniem oglada mape i zupelnie nie ma ochoty tam pojechac. Gdy ciagniemy temat to podaje cene ktora bylaby odpowiednia dla dojechania taksowka do Polski.
Wymyslilam sobie nocleg w tym miejscu bo czytalam gdzies w internecie ze pomiedzy Vajk i Sisian jest niezwykle widokowa przelecz. I ze jest tam karawanseraj tylko mniej znany i bardziej zruinowany od tego na Selimie. Ze w srodku pala sie swiece, zaglada tam malo turystow i jest klimatycznie. A z mapy wynikalo ze jest to wlasnie przelecz Worotan...Zdecydowanie cos musialo mi sie pomieszac..
Z Vajk jedziemy busem ze sloikami. Kierowca cala droge probuje nam odradzic nocleg na przeleczy. Mowi ze tam jest brudno i sa niedzwiedzie. I ze zawiezie nas kawalek dalej nad jezioro i tam bedzie sie nam lepiej spalo. Prosimy jednak o wysadzenie na przeleczy. Kierowca dziwi sie bardzo i odjezdza. Od razu widac ze nie jest to miejsce o ktorym czytalam. Widoki nieszczegolne, minibazarek , duzo smieci, nasrane i cale gąsienice irańskich tirów.
Jest tez jakas wieza obwieszona antenami o przeroznych ksztaltach
Irańskie tiry maja podwojne rejestracje. Jedna zolta w "robakach" i druga biała w alfabecie łacinskim. Czesto sa brzuchate jak ziły i robia wrazenie potwornie ciezkich i przeladowanych. Czesto jezdza stadami. Ich ryk jest jakis taki głeboki, dudniacy, a w samym ruchu czuc jakas moc, niezlomnosc i sile. Nie wiem na czym polega to wrazenie ale przy nich zwykly tir to wyglada jak delikatne piorko..
Decydujemy sie posluchac kierowcy busa i na nocleg uderzyc jednak nad jezioro. Znow wiec stoimy przy drodze i machamy. Najpierw zatrzymuje sie pelne auto. Przepraszaja ze nie sa w stanie nas zabrac ale daja nam butelke domowego wina. Wogole auta jezdza tu dosyc obładowane wiec rozdzielamy sie i nad jezioro docieramy dwojkami. My jedziemy z Marmanem, ktory mial pradziadka Polaka i dlatego ma nietypowe dla Ormianina niebieskie oczy. Nasi wspolpasazerowie pokazuja nam przez okno wioske Gorhayk gdzie dominuja dziewczeta. Jest ich tu ponad 80%. Mowie ze fajnie byc chlopakiem w takiej wsi. Kierowca robi jednak bardzo dziwna mine, a ja mam wrazenie ze moj komentarz byl troche nie na miejscu. Chcialam na tym etapie zapytam co sie stalo z chlopakami z Gorhayk, ze ich tam tak malo. Moze rzeczywiscie niedzwiedzi tu sporo? Albo zgineli na wojnie? Ale wlasnie wypatrzylismy Piotrka i Młodego siedzacych przy drodze wiec i my wysiadamy. Tajemnica Gorhayk zostaje wiec niewyjasniona.
Idziemy w strone jeziora.
Na cyplu stoi radziecki pomnik.
Nie wiem czy upamietnia czasy Wielkiej Wojny Ojczyznianej czy jakies wydarzenie w 1968 roku? Czy wtedy byl postawiony? Bo sa na nim wyryte obie daty.
Na tablicy wypisane jest wiele nazwisk w ormianskim alfabecie. Ponizej jedno nazwisko napisane cyrylica. Jest "pod kreska", jakby wyraznie oddzielone od reszty. Jakis dowodca? Czy podpis tworcy pomnika? Ktos rzuca hipoteze ze moze to wlasnie on zastrzelil tych wszystkich z listy powyzej?
Przy pomniku jest cmentarz. Porosle mchami i porostami kamienne nagrobki a obok zelazne stoliki aby pobiesiadowac ze zmarlymi. Dziwne miejsce. Cmentarz a nigdzie blisko zadnej wioski czy osady..
Schodzimy dalej w strone wody. Przy malej gorce stawiamy namioty. Na jednym z polwyspow widac osiedle. Kilkanascie pustych, niedokonczonych i juz zruinowanych blokow w srodku stepu.
Po drugiej stronie jeziora stoi dom na palach o zamurownaych oknach.
Gdzies w dali tama. I tylko swist irańskich tirów na szosie wyrytej w zboczu wzgorza. Jeszcze na pobliskiej gorce jakis przekaznik? Radar? Szlag wie...
Dopada nas dziwne uczucie dojmujacej pustki. Wokol tylko gory, gory, wymarłe osady i bezludne trzytysieczniki zamykajace horyzont.
Znad gor ciagna sie kłeby siwego gęstego dymu. Cos sie tam niezle jara za tymi gorami. I pozar chyba przybiera na sile.
Jezioro jest ciche, ni łodeczki, ni rybaka...
Zakładki