"Każdy tak mówi, ale jak zobaczy tę naszą, pożal się Boże, ekipę, to wieje w te pędy "
-Ekipa najlepsza! Wytrzymała, hardkorowa -to lubię!
"Każdy tak mówi, ale jak zobaczy tę naszą, pożal się Boże, ekipę, to wieje w te pędy "
-Ekipa najlepsza! Wytrzymała, hardkorowa -to lubię!
"Wędrujemy zarośniętą dzikim zielskiem drogą..." W.P.
Naszym nauczycielem był Marek Hardkorarek!
Czterech panów B.
To prawda - trochę wiało. Mimo, że szedłem ze spuszczoną głową, czułem to wianie.
Głowa zwieszona, bo smętek mnie ogarniał - śniegu mało, szronu i szadzi niet. Wokół tylko kotlety i płyny.
Ale, ale - tuż za wielkim dołem coś się ostało i nos powędrował do góry.
Gr25.JPGGr27.JPGGr29.JPG
Namierzyłem nawet nowy gatunek świerka, bodajże w odmianie variegata, a może to takie iglaste jing - jang /czy jakoś tak/.
Gr30.jpg
W oczekiwaniu na innych hardkorowych wędrowców troszkę się porozglądam...
Czterech panów B.
Jako, że dzień był całkiem ładny, dreptaliśmy sobie tempem nie za szybkim, nie za wolnym, takim w sam raz. Widoczność była bardzo dobra, mogliśmy więc podziwiać rozmaite panoramy, a to od Caryńskiej przez Rawki, Jawornik, Paportną, Wielki Beskid po Płaszę:
hranica4.jpg
A to wstecz, na Rypi Wierch z przyległościami i masyw Hyrlatej:
hranica6.jpg
I na południe i na północ też.
Miejscami las był jeszcze przybrany świątecznie, na drzewach wisiały bombki:
hranica5.jpg
Tak leząc po kostki w śniegu, przypominałem sobie inne zimowe wyjazdy, kiedy to bez rakiet, w śniegu po nabiał, próbowaliśmy od Ruskiego Siodła dostać się do Balnicy i osiągnąwszy Manewą, ze średnią prędkością około kilometr na półtorej godziny, podjęliśmy decyzję o wycofaniu się na Pryslipce, czy też wyjście przed dwoma laty na graniczny od strony Rawek, już na rakietach na szczęście (pokrywa śnieżna sięgała wówczas około 1,5 metra), kiedy to na drugi dzień podejmowaliśmy próby wbicia się w zabetonowany buczynowy las na Paportną i jako, że głową muru nie przebijesz, byliśmy zmuszeni podejść na polany Wiekiego Beskidu i tam dopiero udało się wejść do lasu, czy inne, ubiegłoroczne wspomnienie podejścia na Płaszę, gdy przy lekko ujemnej temperaturze padał jakiś taki deszczośnieg, który pokrywał odzież marznącym pancerzem. Wspaniała i jakże nieprzewidywalna jest zimowa aura!
"Rozum mówi nie raz: nie idź, a coś ciągnie nieprzeparcie i tylko słaby nie ulega; każdy z nas ma chwile lekkomyślności, którym zawdzięcza najpiękniejsze przeżycia." W. Krygowski
Zgadzam się z tym w całej rozciągłości, dlatego jadę bez oczekiwań, bez nastawienia, że ma być biało, mroźnie, słonecznie i koniecznie z widokami. To, co się okaże na trasie traktuję, jak wielką niespodziankę. W tym cały urok, że za każdym razem jest inaczej; mgła jak mleczna bańka, deszcz do suchej nitki, wichura co łby urywa i wiosna w zimie;-). Tym razem zakosztowaliśmy tej "widoczkowej" zimy, po nogami było biało, na gałązkach miejscami puchato a góry wszelkie na wyciągnięcie ręki. Nawet paluchy mroziło podczas krótkiej przerwy.Zamieszczone przez sir Bazyl
Tymczasem, nie dochodząc do Dziurkowca szykujemy się do noclegu...
Oj, mroziło! Na szczęście czas już pomyśleć o jedynym ciepłym miejscu w okolicy: o śpiworzeZamieszczone przez maciejkę
Tam dziś już nie pójdziemy, zostajemy na dole.
Czterech panów B.
Patrzę, a patrzę i nie mogę się nadziwić.
Skąd wzięliście aż tyle śniegu ???
Najważniejsze, że dotarliśmy do podszczytowych polan Wielkiego Beskidu i w końcu mogliśmy rozkulbaczyć i zadać sobie obroku.
Ale nim to nastąpiło, zdobyliśmy szczyt Plaszy (tak się owa góra nazywa na jedynie słusznej mapie, ale mimo, iż zowie się Plasza a nie Płasza, to potok z niej spływający nosi nazwę Płaszynir a nie Plaszynir – i się wcale, to a wcale nie czepiam (no może kapkę:)), jestem jeno ciekaw skąd taki brak konsekwencji? Chyba muszę jakoś się z Panem Wojtkiem spotkać i trochę pomęczyć go pytaniami...) Wróćmy jednak na Plaszo-Płaszę, z której doskonale było widać naszą dotychczasową drogę od miejsca startu (ta mała, biała plama po lewej na dole), przez Kruhlaka/Okrąglik i Szczawnik (w tle z Hyrlatą, Wysokim Działem i Jasłem):
hranica10.jpg
Niestety już na podejściu pod szczyt tej pięknej góry, próbując dognać pędzące towarzystwo:
hranica11.jpg
„Coś we mnie drgnęło, coś się zmieniło” („O Ela” – Chłopcy z placu broni). Kacenjamer osunął się z czaszki wprost na pachwinę prawej nogi i zaczął kąsać, szarpać i rwać, mać! Wiedziałem, że już tylko kawałeczek do popasu, więc się nie przyznawałem i tylko zatrzymywałem się częściej niby to fotografując wszystko dokoła. A dokoła rozpościerało się cudnie, a to Paportna, Rawki i Tarnica:
hranica12.jpg
a to Smerek, Wetlińska i Caryńska:
hranica13.jpg
a to w końcu dzisiejszy cel wędrówki, Połoniny Wielkiego Beskidu z Lutańską Holicą i Połoniną Równą w tle:
hranica14.jpg
Może nie chyżo, ale jeszcze w miarę sprawnie doczłapałem na miejsce i dostałem przydział do jednoosobowej kompanii przygotowującej drewno na ognisko. Płakał nie będę! Zacisnąłem zęby, wziąłem w garść się i moją ulubioną piłę z Lidla i ciągnąc za sobą nogę jak kuśtykający w „Allo, allo” oficer gestapo „Herr Otto Flick” urządziłem blitzkrieg, uderzając naraz z różnych stron na niczego się niespodziewającą linię lasu (Leuthen chyba byłby ze mnie dumny ).
W tym czasie reszta oddziału rozstawiała nasz wigwam i zamieniała biały, zimny puch śnieżny na gorący czaj. Zbyt wiele ruchu chyba przy tym nie mieli, więc:
Jak już niczym koń na zrywce, przyciągnąłem w wybrane miejsce stertę drewna to usłyszałem doping od strony namiotu:
I po co ty tak znosisz to drewno jak my zaraz włazimy do śpiworów!
Uuuuuuuu!!!...zawyłem jeszcze bardziej przejmująco (podobno bieszczadzkie wilki do tej pory nie mogą złapać równowagi psychicznej i biegają z podkulonymi ogonami jak pasmo graniczne długie i szerokie) niż poprzedniego wieczoru gdy wyśpiewywałem w schronisku refren tej znanej piosenki o tym, że zawirował świat! Uuuuuu!!!...zanurzyłem łeb w śniegu by dać czas i szansę na wygraną temu lepszemu wilkowi we mnie, bo gorszy już toczył pianę z pyska i wściekle szczerzył kły
Ostatnio edytowane przez sir Bazyl ; 10-02-2014 o 21:02 Powód: się mi się rozmnożyło, się go więc wyrzuciło
"Rozum mówi nie raz: nie idź, a coś ciągnie nieprzeparcie i tylko słaby nie ulega; każdy z nas ma chwile lekkomyślności, którym zawdzięcza najpiękniejsze przeżycia." W. Krygowski
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki