Ja raczej porównuję KIMB do wizyty w Castel Gandolfo. Tam udajemy się aby spotkać konkretne osoby i tam możemy się zapowiedzieć, a nie pozostać bezimienną jednostką w wielkim placu bez zapowiedzi.
Coś ostatnio za bardzo bredzisz. Wszędzie tam jesteś bezimienny. Jesteś masą.
A na KIMB?
Pasuje jak świni koryto, ale krawat?
Martwi mnie to jakiekolwiek porównywanie do czegokolwiek.
O co Wam biega w tym - bo nie kumam.
Zakładki