Bardzo proszę. Zdjęcie było zrobione 28.06.2010 r. Również zauważyłem sprzeczne informacje na temat tego miejsca.
Krzyż.jpg
Bardzo proszę. Zdjęcie było zrobione 28.06.2010 r. Również zauważyłem sprzeczne informacje na temat tego miejsca.
Krzyż.jpg
Tak, to jest w sposób symboliczny upamiętniony cmentarz choleryczny z XIXw, tam również były chowane ofiary cholery (może jednak innej epidemii?) z WW - żołnierze jak i mieszkańcy Turzańska (takie info od lesników). Ten cmentarz znam, zwiedziłem go kiedys wyrwawszy sie z wesela w Rzepedzi (na usprawiedliwienie mam że kierowcą byłem, choć w gajerku i mesztach ciężko się chodzi )
Ale mi chodzi o ten ostrosłup na miejscu pochówku oficera - ma ktoś zdjęcie, określi dokładniejsza lokalizację?
Następna przyjemna pętelka licząca 10,3 km, którą zaliczyłem 25.09.2011 r. Przeglądając mapę, znalazłem na Osławie zaznaczony wodospad o wdzięcznej nazwie Kasarda. Skusił mnie swoją nazwą, więc postanowiłem go zobaczyć. W prawdzie można do niego bardzo łatwo trafić, gdyż znajduje się w niedalekiej odległości od szosy i niewiele wysiłku potrzeba, aby go zobaczyć. Jednak nie poszedłem na łatwiznę i chciałem zajść go od tyły przechodząc przez Kiczarę 848. Niewiele brakowało, aby ta wyprawa skończyła się dla mnie niezbyt sympatycznie, ale o tym na końcu. Zacząłem od nieczynnego przystanku kolejki i podążyłem wydeptaną ścieżką przez most i dalej stokówką do znanej już wcześniej kapliczki w Balnicy.
01 mapa 10,3 km.jpg 02.jpg 03.jpg 04.jpg
Oczywiście skosztowałem wody z cudownego źródełka, a nawet zabrałem jej sobie jeszcze na zapas. Jednak następnego dnia, gdy chciałem poprawić swoją zdrowotność, okazało się, że jej zapach przyprawiał dosłownie o mdłości. Dalsze wędrowanie stokówką zakończyło się wizytą na cerkwisku i cmentarzu na którym znajdują się stare i całkiem nowe groby.
05.jpg 06.jpg
Widząc przyjazną drogę zrywkową wziąłem kurs na Kiczarę. Radość długo nie trwała, gdyż droga rozpłynęła się w zaroślach. Przed bardziej wymagającym odcinkiem, postanowiłem uzupełnić kalorie i przysiadłem na zwalonym pniu. Po krótkiej chwili zaczęły docierać do moich uszu dziwne brzęczące dźwięki. Wyostrzyłem słuch i zacząłem rozglądać się za źródłem tego szumu. Po krótkiej chwili znalazłem przyczynę i nie pozostawało nic innego, jak tylko opuścić towarzystwo os i wpaść w objęcia jeżyn.
07.jpg 08.jpg 09.jpg
Nawet i jeżyny muszą się kiedyś skończyć, aby dać miejsce innej, mniej uciążliwej roślinności. Pod szczytem było już bardzo przyjemnie, co pozwoliło na chwilę wytchnienia.
10.jpg
Dalsza wędrówka, na początku nawet po płaskim terenie, przebiegła w wśród poskręcanych i powalonych buków przypominających filmy o tematyce jakiegoś horroru.
11.jpg 12.jpg 13.jpg 14.jpg
Gdy dotarłem do torów kolejki, pojawił się problem z przeskoczeniem, niby wąskiego, potoku. Problem polegał na tym, że nie mogłem wymacać kosturem drugiego brzegu, który był ukryty w trawie rosnącej jeszcze w wodzie. Utrudniało to przeprowadzenie dokładnego rozpoznania.
15.jpg
Jednak wszystko przebiegło bez problemów i już torami dotarłem do zarośniętej, dawnej bocznicy załadunkowej.
16.jpg
Wypatrzyłem dawny niestrzeżony przejazd kolejowy i skierowałem się w kierunku bliskiego już wodospadu.
17.jpg
Po chwili znalazłem się w bajecznie tajemniczym i kolorowym miejscu, które doprowadziło mnie do wodospadu.
18.jpg
Muszę przyznać, że egzotyczna nazwa wodospadu, jest adekwatna do tego miejsca. Niespotykana kolorystyka wody i otaczających skał, robi piorunujące wrażenie.
19.jpg 20.jpg 21.jpg
Gdy tak sobie pstrykałem na prawo i lewo, od szosy dotarła grupa głośnych "turystów". Po dojściu do tego mini wodospadu, stanęli na chwilę i usłyszałem: eeee nic ciekawego i sobie poszli. Pewnie liczyli, że zobaczą Niagarę
22.jpg 23.jpg 24.jpg 25.jpg
Po nasyceniu zmysłów, krętą ścieżką dotarłem do szosy i poszedłem w kierunku Maniowa. Zostawiłem sobie na przyszłość cerkwisko i cmentarz w Maniowie, a mogło mnie to drogo kosztować.
26.jpg
Zbliżając się już do końca trasy, z za zakrętu wyjechał samochód, którego kierowca tak był pod wrażeniem "widoków", że zaczął zjeżdżać na prawą stronę, prosto na mnie. Widząc co się dzieje, zatrzymałem się, a w głowie myśli przebiegały z szybkością światła. W prawo, czy w lewo uciekać?. Ostatecznie stanęło na tym, że najlepiej skoczyć do rowu. Jednak przed realizacją tego skoku, w desperackim geście machnąłem nieodłącznym kosturem, a pasażer siedzący obok kierowcy złapał za kierownicę i uratował mi życie. Muszę przyznać, że końcówka trasy okazała się najbardziej obfita w emocje. Po głębokim oddechu postanowiłem utrwalić ślad, który pozostał po
oponach tego samochodu.
27.jpg
Wrześniowo, kolorowo, spokojnie...lubię tę późno-letnią i wczesno-jesienną bieszczadzką miękkość. Piękną pogodę miałeś tego dnia. :) No a wrażenia w końcówce rzeczywiście nieliche
Przez kilka ostatnich dni pogoda dopisywała, więc 27.09.2011 r. wypadło na bardziej wymagającą trasę - Jaworzec, Siwarna, Putny, Szczyciska, Zawój, Jaworzec. Licznik wybił 18,6 km, a atrakcje szczególnie w okolicy Szczyciska i Zawoju, bardzo interesujące.
01mapa 18,6 km.jpg
Zaraz na wstępie odwiedziłem krzyż pańszczyźniany (cmentarz i cerkwisko "zwiedziłem" już wcześniej) i jeszcze raz rzuciłem okiem na na miejsce, gdzie dawniej żyło prawie 650 mieszkańców.
02.jpg 03.jpg
W prześwicie zerknąłem na schronisko i lekko stromą drogą podążyłem do lasu.
04.jpg 05.jpg
A tam jak zwykle czekały na mnie atrakcje pod postacią gałęzi, jeżyn i krzaków oraz chwilowe widoki na pasmo oddalone o około 10 km.
06.jpg 07.jpg
Szlak do którego dotarłem, również nie był usłany różami. Po lewej stronie ślady wojennych umocnień, a po prawej, chwilami prześwitywał Otryt.
08.jpg 09.jpg 10.jpg
Po dotarciu na Szczyciska, tuż za przełęczą, zmiana kierunku marszu ku Wetlince wijącej się gdzieś w dole. Wcześniejsze analizowanie tego zejścia o różnicy wysokości ok. 130 m, nakręcało moją adrenalinę. W realu wyglądało to mniej sympatycznie aniżeli na zdjęciu.
11.jpg
Lekko halsując, dotarłem do miejsca, które nie wzbudziło mojej sympatii.
12.jpg
Odbijając pod prąd Wetlinki i przedzierając się przez krzaki, dotarłem do miejsca bardziej przyjaznego.
13.jpg
Chłodząc rozgrzane stopy i korzystając z wystających kamieni, mogłem podziwiać uroki jesieni, już z drugiego brzegu.
14.jpg
Ruchome schody doprowadziły mnie do ścieżki, z której już z góry mogłem chwilami popatrzeć na przełom Wetlinki.
15.jpg
Przy stokówce, elegancka kamienna wiata, pozwoliła na chwilę wytchnienia, a jeszcze ciepłe słońce podsuszyło mokre buty.
16.jpg
Ostatni odcinek zapowiadał się dość monotonnie, jednak...
17.jpg
...był bardzo obfity w jesienne widoki, na całym swoim odcinku.
18.jpg 19.jpg
Z radosnym odczuciem minąłem drogowskaz i po 7 godz. dotarłem do punktu wyjścia.
20.jpg
Jesienny pobyt w Bieszczadach AD 2011, dobiegał końca. W swoich założeniach miał dotyczyć wędrówek po miejscach, w których były toczone bitwy w czasie I WŚ. Dzięki sprzyjającej pogodzie plan został zrealizowany, a na deser zostawiłem sobie Łysy Wierch, nazywany przez znawców historii Małynową. Wcześniej przeczytałem kilka informacji historycznych na temat wydarzeń w okolicy Baligrodu i nie tylko. Jednak podczas konfrontacji ze znawcami tego wojennego tematu, to okazuje się, że pewne fakty są lekko przesadzone. Mnie jednak bardziej interesowały same miejsca i ich usytuowanie w terenie, aniżeli szczegóły, którymi zajmują się historycy. Muszę przyznać, że pobyt w tych miejscach pobudza wyobraźnię i zmusza do refleksji nad żądzami, które cechują pewne grupy społeczne, nawet w obecnym czasie.
Na dwa dni przed wyjazdem, czyli 1.10.2011r. wybrałem się w miejsce, które jest przesiąknięte krwią i nafaszerowane tym, co zostawia po sobie wojna.
01mapa.jpg
Wśród jeszcze raczkujących jesiennych kolorów i w promieniach słońca podążyłem stokówką do ...
02.jpg
...przejścia przez metalową kładkę w kierunku ...
03.jpg
...kapliczki Synarewo z cudownym źródełkiem, która jak zwykle była otwarta i przyjemnie zadbana. Wzruszające są pewne wpisy w zeszytach, w których turyści wpisują swoje prośby, pragnienia czy podziękowania.
04.jpg 05.jpg
Dalej już, na początku drogą zrywkową, a później bardziej na azymut, podążyłem w kierunku szczytu.
06.jpg
W okolicach zaznaczonego na mapie symbolu bitwy, która miała miejsce na tym terenie w II 1915 r., spotkałem trzech panów z piszczącymi urządzeniami. Jeden z nich wykazywał wielką radość, z racji znalezienia jakiegoś wyjątkowego zapalnika. Moje zainteresowania tym tematem zostały bardzo skutecznie wyciszone dobrych kilkadziesiąt lat temu, gdy tuż przed Wielkanocą, podczas generalnej próby, zdewastowałem śmietnik i w efekcie końcowym wylądowałem na 5 tygodni w szpitalu. W ówczesnym czasie nie było jeszcze śmietników pod postacią kontenerów czy pojemników, tylko budowane były z pustaków. W dzisiejszych czasach taki sabotaż, z moje strony, pewnie by się skończył kryminałem. Oj, miałem szczęście.
Po krótkiej rozmowie na temat parametrów tych współczesnych wynalazków, wspiąłem się już na szczyt, aby zobaczyć to, co jeszcze po prawie 100 latach zostało na tym terenie.
07.jpg 08.jpg 09.jpg 10.jpg
Po odpoczynku i chwili zadumy nad tym co zobaczyłem, podążyłem w kierunku przełęczy 658, aby trafić na plantację koźlarków. Oszczędziłem dorodne grzybki, gdyż nie miałem szans, aby zrobić z nich użytek, a do domu było jeszcze daleko.
11.jpg
Podejście pod Patryję, okazało się "lekko" zachaszczone i próbowało utrudnić mi dostęp do szczytu.
12.jpg
Wokół szczytu ponownie ślady umocnień i kruchości żołnierskiego życia.
13.jpg 14.jpg
Na mapie, ze szczytu w kierunku Dzidowej, zaznaczona jest ścieżka. Jednak to co zobaczyłem w realu, przyprawiło o szybsze bicie serca i odwołanie się do Anioła Stróża, aby przypadkiem w tym czasie, nie zechciał skoczyć na piwo.
15.jpg
Na brak atrakcyjności terenu, już po zejściu dość stromym stokiem, nie mogłem narzekać. Czasami lekko pod górkę, a czasami i z górki, aż dotarłem pod stok prowadzący na Dzidową.
16.jpg
Jako ciekawostka, Dzidowa z profilu.
17.jpg
Trochę halsując, dotarłem na szczyt Dzidowej i ponownie popatrzyłem na Baligród i okolice. Tym razem w okresie, gdy kolory jesieni zaczynały brać górę nad soczysta zielenią.
18.jpg
Siedząc pod nieczynnym jeszcze wyciągiem, przewijały się w głowie różne refleksje. Zupełnie podobne do tych o których napisał przemolla w swoim wątku. Lekko filozoficzne, a jednocześnie jak bardzo tęskne za tymi widokami i przeżyciami, które serwują nam Bieszczady. Świadomość tego, że już za kilkadziesiąt godzin, pozostanie tylko oglądanie zdjęć, które nijak się mają do realnych przeżyć, nie budowała optymizu w mojej duszy. Trzeba będzie czekać następne długie miesiące, aby móc ponownie oddychać bieszczadzkim powietrzem i smakować ten klimat. Tak było 2,5 roku temu. W między czasie, odbyłem następne 4 wypady do tej krainy szczęśliwości i przyznaję, że były one również bogate w elementy poznawcze, o których w przewodnikach nie jest napisane. A na dzień dzisiejszy, mogę już napisać - Bieszczady, tęskno mi za wami - jeszcze tylko kilkanaście dni i się spotkamy.
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki