Z ogromną nieśmiałością zaczynam pisać pierwsze słowa w tym miejscu z powodu maleńkości jaką czuję wobec innych tu piszących. Z wielką serdecznością chcę podziękować za wszelkie wpisy,opisy tras,zdjęcia itp. Dzięki nim mogę tam być i wracać po wielokroć(wirtualnie niestety). Tylko ta tęsknota tak mnie dusi,tak wyje do tamtych miejsc, jak wilk do księżyca.
Moja przygoda z Bieszczadami zaczęła się b.dawno, jako 18 letni harcerz obozowałem w Suchych Rzekach, ale niestety nie wędrowaliśmy nigdzie poza jednym wyjściem we mgle na Smerek. Ale obiecałem sobie,że wrócę,wrócę i zrealizuję marzenia o wędrówkach. Ale czas szybko upływał,życie docisnęło mnie kolanem do ziemi i tak minęło wiele lat. Ale chcieć to móc i w końcu udało się - JADĘ W BIESZCZADY!!!
Po 25 latach wróciłem. Z ogromną obawą czy nie rzucam się z motyką na księżyc- kręgosłup szwankuje,kondycja też słabiutka, bałem się- mówię szczerze.
Dojechaliśmy do Wołosatego i pewnie wszystkim znaną trasą: Przełęcz Bukowska-Halicz-Rozsypaniec-Tarnica-Szeroki Wierch-Ustrzyki
Pózniej była Caryńska we mgle i Wetlińska z noclegiem i niesamowitym spotkaniem z jeleniami pod schroniskiem o wschodzie słońca.
Trzy dni minęły szybko-za szybko
Plecaki ciążyły(stary druh na aluminiowym stelażu),nogi bolały,serce łomotało, ale każdy krok,każdy oddech cieszył,że TU jestem,że wróciłem.
Niejednokrotnie na popasie łza kręciła się w oku z radości i podziwu dla widoków.
Może ktoś powie"ale banał-Tarnica,Wetlińska,Caryńska", ale po tylu latach czekania na TEN wyjazd,to była dla mnie spełniona wyprawa życia.
I stało się - powiedziałem sobie,że będę tu wracał,ale już częściej.To był początek lipca, teraz szykuję się na ostatni tydzień września, prawdopodobnie sam ,bo wszyscy już po urlopach ,ale teraz już nic mnie nie powstrzyma,teraz wreszcie będę tam wracał.
Póki co poodwiedzam wszystkim znane miejsca według "przewodnikowych tras", ale mam nadzieję,że kiedyś wespnę się na wyżyny "chaszczowania" jak między innymi Zbyszek1509,przed którym chylę czoła, a przede wszystkim dziękuję za wspaniałe relacje z wypraw i przygotowane propozycje wędrówek. Karmię się nimi nieustannie, a im więcej ich pochłaniam,tym większy rodzi się głód, który już wkrótce mam nadzieję chociaż częściowo nasycić.
Czasami to forum mnie po prostu wzrusza... :)))
Stawiam inną tezę, że te urządzenia są po prostu bardzo niedokładne?
Gdyby chodziło o błąd rzutowania wtedy z twierdzenia Pitagorasa obliczymy że przyprostokątna miała by wysokość 8,7 km a z kolei trygonometria szybko nam podpowie że trasa musiała by przez cały czas wznosić się lub opadać o 32 stopnie lub osiągnąć taką średnią. Wystarczy więc sprawdzić czy łączna deniwelacja trasy wynosiła 8,7km i jeśli nie, to są to po prostu zsumowane błędy odczytu położenia urządzenia. Przy czym naiwnym było by zakładać że jeden z nich był dokładny - zapewne obydwa wskazywały błędnie tyle że inaczej.
Pozdrawiam
Witam Cię Zbyszku, zdaję sobie sprawę,że im bliżej jesieni tym piękniejsze będą góry i warto byłoby poczekać zwłaszcza,że termin wyjazdu jest niczym nie zobowiązany i jak najbardziej luzny,ale tak bardzo chciałbym już tam być i najchętniej poczekać na miejscu na pazdziernik. Skorzystam z Twojej sugestii i chyba jednak to będzie początek pazdziernika, wierzę,że gorycz oczekiwania osłodzą mi pózniejsze widoki
Obserwując profil pionowy trasy w MapSource, to jestem skłonny sądzić, że mój Garmin zliczył trasę jak z mapy, gdyż pozioma linia dystansu jest podzielona na równe odcinki, bez uwzględnienia nachylenia stoku. Czyli przeciwprostokątnej.
Profil w MapSource.jpg
Natomiast w Google Earth, wygląd jest bardzo podobny, a jedynie wzbogacony o pewne dane trasy.
Mianowicie:
wzrost/spadek wysokości: 594 m -594 m
maksymalne nachylenie: 39,3% -39,4%
śr. nachylenie: 8,5% -8,3%
Profil w Google Earth.jpg
Na pewno nie można mówić o jakiejś super dokładności w urządzeniu, jeżeli weźmiemy pod uwagę jego cenę. Jednak w zakresie lokalizacji miejsca stania, sprawuje się całkiem przyzwoicie.
a więc to już..., to już za 2 dni startuję w Moje Góry,za 2 dni jadę spełniać marzenia. Długo musiały czekać na spełnienie ,ale warto było czekać by doczekać się spełnienia- Bieszczady czekają,przez cały przyszły tydzień będą moje,a ja będę należał do Nich.
Odpuszczam sobie zjazd absolwentów w 25 rocznicę ukończenia szkoły,szkoda mi każdego dnia,wolę być Tam niż w Warcinie(czyt.Szkoła),bez kolegów sprzed lat dam sobie radę a dłużej na moje góry nie chcę czekać. Zostało doekwipować się i mogę jechać...
....wreszcie
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki