Popadało, zakurzyło, przetarło się - śliczności. Taki deszcz najlepiej z piwkiem pod parasolem wystawionym przed sklepem. No i ta piosenka. ech... A teraz do roboty Panie i Panowie.
Popadało, zakurzyło, przetarło się - śliczności. Taki deszcz najlepiej z piwkiem pod parasolem wystawionym przed sklepem. No i ta piosenka. ech... A teraz do roboty Panie i Panowie.
gdzieś pod drzewem na skraju łąki bo zapach takiej łąki po deszczu jest niesamowity... albo ostatecznie na schodkach ganku drewnianej chałupy :)Popadało, zakurzyło, przetarło się - śliczności. Taki deszcz najlepiej ...
dzięki Zbyszku :)))
Zbysiu! A może czas pomyśleć o zebraniu wspomnień z bieszczadzkich szlaków? Tak barwnie opisałeś swoje spotkanie z niedźwiadkiem, to myślę, że inne przygody też będą nie mniej fascynujące.
Aż się prosi zacytować częste powiedzenie Andrzeja z serialu "Dom", "wiśta wio łatwo powiedzieć":).
To jedziemy dalej, z Matragoną spotkałem się 24 czerwca i tego dnia, w miejscu zakwaterowania , odbyła się Noc Kupały. Co do konkretnego dnia są zdania podzielone, jedni mówią o 23 inni o 24 czerwca, mniejsza o tak mało istotne szczegóły, gdy wchodzi w grę sympatyczna impreza jaką jest bieszczadzka biesiada. Oczywiście zdjęć z niej nie będzie, gdyż uzyskanie zgody na ich publikację, byłoby bardzo kłopotliwe. W każdym bądź razie, następne dwa dni deszczu były mi bardzo na rękę, gdyż mogłem sobie tylko nucić piosenkę Czerwonych Gitar http://www.youtube.com/watch?v=Ygz1VRzc8Ls . Ówczesną sytuację mogłem jedynie nazwać łaskawością niebios w stosunku do mojej fizycznej ułomności. Jednak, aby nie popaść w zbytnie rozleniwienie zrobiłem sobie wycieczkę na cmentarz w Cisnej aby odwiedzić tych, którzy wędrują już tylko po Błękitnych Połoninach.
Załącznik 33977 Załącznik 33978 Załącznik 33979
Trzeciego dnia rano w dalszym ciągu pada z lekkimi przejaśnieniami. Pomyślałem sobie, że już dość tej łaskawości i trzeba gdzieś się jednak wybrać. Wybór padł na Magurę Stuposiańską. Zakładałem, że zanim dojadę do Nasicznego to się na pewno pogoda ustabilizuje:(. W trakcie jazdy, deszcz na przemian raz mniejszy, a za chwilę dużo większy aniżeli byłem w stanie przewidzieć. Po zaparkowaniu i rozpoczęciu przygotowywania do wyprawy, poczułem jakbym był pod działaniem bardzo drobnego zraszacza umieszczonego gdzieś wysoko w chmurach. Jednak nie zrezygnowałem i przeszedłem zaplanowaną trasę.
Załącznik 33987
Przechodząc przełęczą obok Wysokiego Wierchu, działanie zraszacza przybrało na sile do tego stopnia, że skorzystałem z łaskawości świerku, który lekko osłonił mnie od całkowitego przemoknięcia już na początku trasy. Widoki z tego miejsca były wręcz wspaniałe:).
05.jpg
Ale ile można w pozycji kucznej wytrzymać?, w/g danych satelitarnych trwało to 15 min. Ruszyłem dalej przez różnej jakości chaszcze aż dotarłem do stokówki. Plan przewidywał, że przejdę (normalnie) przez mostek i będę kierował się do niebieskiego szlaku. Pierwszy krok na mostku uświadomił mi, że ktoś rzuca mi kłody pod nogi i na siłę chce odwieźć mnie od dalszej kontynuacji wyprawy. Buty uzyskały zerową przyczepność, a poręcz z racji swojej chwiejności, nie dawała gwarancji utrzymania równowagi na śliskim podłożu. Jedynym wyjściem było przyjęcie pozycji czworonoga i wolne przemieszczanie się do przodu. Mostek na załączonym zdjęciu jest sfotografowany dopiero w sierpniu, przy pięknej pogodzie. Tak byłem pochłonięty problemem przedostania się na drugą stronę potoku, że zapomniałem o aparacie, który był zafoliowany w plecaku.
06.jpg
Odcinek do niebieskiego szlaku obfitował w jary o różnym stopniu nachylenia zbocza, a sam szlak miejscami był nawet bardzo szeroki i przypominał tor przeszkód.
07.jpg
Po dotarciu na szczyt Magury Stuposiańskiej dostałem dobrą wiadomość telefoniczną o szykującej się zmianie pogody, gdyż nadchodzący wyż obejmie w swoje władanie tereny bieszczadzkie. Podczas rozmowy, zauważyłem stróżkę wody, która ściekała mi z łokcia prosto na nasiąkniętą już dość mocno ziemię. Natomiast widok jaki zobaczyłem, ma się nijak do tego miejsca, gdyż można go przypisać do wielu innych bez wychodzenia w teren, w taką pogodę. Może ktoś posiada lepsze zdjęcie z tego miejsca, chętnie obejrzę.
08.jpg
Podczas dalszego wędrowania zupełnie mi było obojętne, czy pada, czy tylko rosi. Przejście stokówką przez Caryńskie do Nasicznego upłynęło mi w towarzystwie przejeżdżających wypasionych bryk w obydwu kierunkach. Ruiny cerkwi zostawiłem sobie na następny pobyt w tej okolicy przy bardziej sprzyjającej pogodzie. Natomiast potoczek przed Nasicznem, wyjątkowo przybrał na sile i bardzo skutecznie wypłukał błoto z moich butów i obmył strudzone stopy:). Po dotarciu asfaltówką na parking, nastąpiła zmiana mokrego ekwipunku na suchy i mogłem sobie powiedzieć, że tego dnia nie zmarnowałem na jakieś tam...
Aż się prosi zacytować częste powiedzenie Andrzeja z serialu "Dom", "wiśta wio łatwo powiedzieć":).
To jedziemy dalej, z Matragoną spotkałem się 24 czerwca i tego dnia, w miejscu zakwaterowania , odbyła się Noc Kupały. Co do konkretnego dnia są zdania podzielone, jedni mówią o 23 inni o 24 czerwca, mniejsza o tak mało istotne szczegóły, gdy wchodzi w grę sympatyczna impreza jaką jest bieszczadzka biesiada. Oczywiście zdjęć z niej nie będzie, gdyż uzyskanie zgody na ich publikację, byłoby bardzo kłopotliwe. W każdym bądź razie, następne dwa dni deszczu były mi bardzo na rękę, gdyż mogłem sobie tylko nucić piosenkę Czerwonych Gitar http://www.youtube.com/watch?v=Ygz1VRzc8Ls . Ówczesną sytuację mogłem jedynie nazwać łaskawością niebios w stosunku do mojej fizycznej ułomności. Jednak, aby nie popaść w zbytnie rozleniwienie zrobiłem sobie wycieczkę na cmentarz w Cisnej aby odwiedzić tych, którzy wędrują już tylko po Błękitnych Połoninach.
Załącznik 33977 Załącznik 33978 Załącznik 33979
Trzeciego dnia rano w dalszym ciągu pada z lekkimi przejaśnieniami. Pomyślałem sobie, że już dość tej łaskawości i trzeba gdzieś się jednak wybrać. Wybór padł na Magurę Stuposiańską. Zakładałem, że zanim dojadę do Nasicznego to się na pewno pogoda ustabilizuje:(. W trakcie jazdy, deszcz na przemian raz mniejszy, a za chwilę dużo większy aniżeli byłem w stanie przewidzieć. Po zaparkowaniu i rozpoczęciu przygotowywania do wyprawy, poczułem jakbym był pod działaniem bardzo drobnego zraszacza umieszczonego gdzieś wysoko w chmurach. Jednak nie zrezygnowałem i przeszedłem zaplanowaną trasę.
Załącznik 33987
Przechodząc przełęczą obok Wysokiego Wierchu, działanie zraszacza przybrało na sile do tego stopnia, że skorzystałem z łaskawości świerku, który lekko osłonił mnie od całkowitego przemoknięcia już na początku trasy. Widoki z tego miejsca były wręcz wspaniałe:).
05.jpg
Ale ile można w pozycji kucznej wytrzymać?, w/g danych satelitarnych trwało to 15 min. Ruszyłem dalej przez różnej jakości chaszcze aż dotarłem do stokówki. Plan przewidywał, że przejdę (normalnie) przez mostek i będę kierował się do niebieskiego szlaku. Pierwszy krok na mostku uświadomił mi, że ktoś rzuca mi kłody pod nogi i na siłę chce odwieźć mnie od dalszej kontynuacji wyprawy. Buty uzyskały zerową przyczepność, a poręcz z racji swojej chwiejności, nie dawała gwarancji utrzymania równowagi na śliskim podłożu. Jedynym wyjściem było przyjęcie pozycji czworonoga i wolne przemieszczanie się do przodu. Mostek na załączonym zdjęciu jest sfotografowany dopiero w sierpniu, przy pięknej pogodzie. Tak byłem pochłonięty problemem przedostania się na drugą stronę potoku, że zapomniałem o aparacie, który był zafoliowany w plecaku.
06.jpg
Odcinek do niebieskiego szlaku obfitował w jary o różnym stopniu nachylenia zbocza, a sam szlak miejscami był nawet bardzo szeroki i przypominał tor przeszkód.
07.jpg
Po dotarciu na szczyt Magury Stuposiańskiej dostałem dobrą wiadomość telefoniczną o szykującej się zmianie pogody, gdyż nadchodzący wyż obejmie w swoje władanie tereny bieszczadzkie. Podczas rozmowy, zauważyłem stróżkę wody, która ściekała mi z łokcia prosto na nasiąkniętą już dość mocno ziemię. Natomiast widok jaki zobaczyłem, ma się nijak do tego miejsca, gdyż można go przypisać do wielu innych bez wychodzenia w teren, w taką pogodę. Może ktoś posiada lepsze zdjęcie z tego miejsca, chętnie obejrzę.
08.jpg
Podczas dalszego wędrowania zupełnie mi było obojętne, czy pada, czy tylko rosi. Przejście stokówką przez Caryńskie do Nasicznego upłynęło mi w towarzystwie przejeżdżających wypasionych bryk w obydwu kierunkach. Ruiny cerkwi zostawiłem sobie na następny pobyt w tej okolicy przy bardziej sprzyjającej pogodzie. Natomiast potoczek przed Nasicznem, wyjątkowo przybrał na sile i bardzo skutecznie wypłukał błoto z moich butów i obmył strudzone stopy:). Po dotarciu asfaltówką na parking, nastąpiła zmiana mokrego ekwipunku na suchy i mogłem sobie powiedzieć, że tego dnia nie zmarnowałem na jakieś tam...
Prośba do zielonych:). Proszę skasować obydwa ostatnie posty, coś się pokręciło. Jeszcze raz napiszę i załączę zdjęcia.
Aż się prosi zacytować częste powiedzenie Andrzeja Talara z serialu "Dom", "wiśta wio łatwo powiedzieć":).
To jedziemy dalej, z Matragoną spotkałem się 24 czerwca i tego dnia, w miejscu zakwaterowania , odbyła się Noc Kupały. Co do konkretnego dnia zdania są podzielone, jedni mówią o 23 inni o 24 czerwca, mniejsza o tak mało istotne szczegóły, gdy w grę wchodzi sympatyczna impreza jaką jest bieszczadzka biesiada. Oczywiście zdjęć z niej nie będzie, gdyż uzyskanie zgody na ich publikację, byłoby bardzo kłopotliwe. W każdym bądź razie, następne dwa dni deszczu były mi bardzo na rękę, gdyż mogłem sobie tylko nucić piosenkę Czerwonych Gitar http://www.youtube.com/watch?v=Ygz1VRzc8Ls . Ówczesną sytuację mogłem jedynie nazwać łaskawością niebios w stosunku do mojej fizycznej ułomności. Jednak, aby nie popaść w zbytnie rozleniwienie zrobiłem sobie wycieczkę na cmentarz w Cisnej aby odwiedzić tych, którzy wędrują już tylko po Błękitnych Połoninach.
01.jpg 02.jpg 03.jpg
Trzeciego dnia rano w dalszym ciągu pada z lekkimi przejaśnieniami. Pomyślałem sobie, że już dość tej łaskawości i trzeba gdzieś się jednak wybrać. Wybór padł na Magurę Stuposiańską. Zakładałem, że zanim dojadę do Nasicznego to się na pewno pogoda ustabilizuje:(. W trakcie jazdy, deszcz na przemian raz mniejszy, a za chwilę dużo większy aniżeli byłem w stanie przewidzieć. Po zaparkowaniu i rozpoczęciu przygotowywania do wyprawy, poczułem jakbym był pod działaniem bardzo drobnego zraszacza umieszczonego gdzieś wysoko w chmurach. Jednak nie zrezygnowałem i przeszedłem zaplanowaną trasę.
04Mapa.jpg
Przechodząc przełęczą obok Wysokiego Wierchu, działanie zraszacza przybrało na sile do tego stopnia, że skorzystałem z łaskawości świerku, który lekko osłonił mnie od całkowitego przemoknięcia już na początku trasy. Widoki z tego miejsca były wręcz wspaniałe:).
05.jpg
Ale ile można w pozycji kucznej wytrzymać?, w/g danych satelitarnych trwało to 15 min. Ruszyłem dalej przez różnej jakości chaszcze aż dotarłem do stokówki. Plan przewidywał, że przejdę (normalnie) przez mostek i będę kierował się do niebieskiego szlaku. Pierwszy krok na mostku uświadomił mi, że ktoś rzuca mi kłody pod nogi i na siłę chce odwieźć mnie od dalszej kontynuacji wyprawy. Buty uzyskały zerową przyczepność, a poręcz z racji swojej chwiejności, nie dawała gwarancji utrzymania równowagi na śliskim podłożu. Jedynym wyjściem było przyjęcie pozycji czworonoga i wolne przemieszczanie się do przodu. Mostek na załączonym zdjęciu jest sfotografowany dopiero w sierpniu przy pięknej pogodzie. Tak byłem pochłonięty problemem przedostania się na drugą stronę potoku, że zapomniałem o aparacie, który był zafoliowany w plecaku.
06.jpg
Odcinek do niebieskiego szlaku obfitował w jary o różnym stopniu nachylenia zbocza, a sam szlak miejscami był nawet bardzo szeroki i przypominał tor przeszkód.
07.jpg
Po dotarciu na szczyt Magury Stuposiańskiej dostałem dobrą wiadomość telefoniczną o szykującej się zmianie pogody, a nadchodzący wyż obejmie w swoje władanie tereny bieszczadzkie. Podczas rozmowy, zauważyłem stróżkę wody, która ściekała mi z łokcia prosto na nasiąkniętą już dość mocno ziemię. Natomiast widok jaki zobaczyłem, ma się nijak do tego miejsca, gdyż można go przypisać do wielu innych, bez wychodzenia w teren w taką pogodę. Może ktoś posiada lepsze zdjęcie z tego miejsca, chętnie obejrzę.
08.jpg
Podczas dalszego wędrowania zupełnie mi było obojętne, czy pada, czy tylko rosi. Przejście stokówką przez Caryńskie do Nasicznego upłynęło mi w towarzystwie przejeżdżających wypasionych bryk w obydwu kierunkach. Ruiny cerkwi zostawiłem sobie na następny pobyt w tej okolicy przy bardziej sprzyjającej pogodzie. Natomiast potoczek przed Nasicznem, wyjątkowo przybrał na sile i bardzo skutecznie wypłukał błoto z moich butów i obmył strudzone stopy:). Po dotarciu asfaltówką na parking, nastąpiła zmiana mokrego ekwipunku na suchy i mogłem sobie powiedzieć, że tego dnia nie zmarnowałem na jakieś tam...
Tym razem udało się zamieścić zdjęcia bez problemu. 3 poprzednie posty są do skasowania.
Fajna traska, ale odpuściłeś Pawłową Łukę, a żałuj
Pozdrav
"Rozum mówi nie raz: nie idź, a coś ciągnie nieprzeparcie i tylko słaby nie ulega; każdy z nas ma chwile lekkomyślności, którym zawdzięcza najpiękniejsze przeżycia." W. Krygowski
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki