Zachęcony do dalszych „zwierzeń” przez tak zacną osobowość jaką jest don Enrico, nietaktem by było, aby jeszcze czegoś nie napisać. W pierwszej kolejności muszę sprostować swoją poprzednią relację, gdzie pomyliłem nazwiska pewnych panów. Mianowicie, pisząc o swoich wyjątkowo uciążliwych dolegliwościach podczas schodzenia z Dzidowej, napisałem, że pan Alzheimer dopadł moje nogi
, a powinienem wymienić pana Parkinsona. Dziwne, że jakoś nikt mi tego nie zarzucił
![]()
To też daje do myślenia – pewnie z grzeczności
Wycieczki w dniu następnym, nie będę szczegółowo opisywał, gdyż Korbanię na pewno większość zna. Interesowało mnie przejście granią Pasiki, które w zasadzie udało się zrealizować po bardziej lub mniej, zarośniętych drogach zrywkowych.
01.jpg
A tak na marginesie, może ktoś będzie zorientowany, co to jest za kamień z inskrypcjami, który leży opodal mini wieży triangulacyjnej ?.
02.jpg
Następnego dnia zafundowałem sobie bardzie atrakcyjną wyprawę na stronę słowacką.
03.jpg
Wędrując asfaltówką od Roztok Górnych do granicy, mogłem sobie popatrzeć na Rosochę i Hyrlatą z innego punktu widzenia. Nie spodziewałem się, że obecnie można podjechać pod samą granicę i nawet jest wyznaczone miejsce na zaparkowanie. Na granicy powitała mnie obszerna tablica informująca, na jaki to teren, teraz
wkraczam.
04.jpg
Niebieskim szlakiem przez łąkę i dalej stokówką, miejscami na skróty, dotarłem do pomnika armii czerwonej, gdzie spotkałem turystyczną rodzinkę. W czasie krótkiej rozmowy i chwilowego wspólnego marszu, zapytali, jaki jest cel mojego wędrowania. Gdy pokazałem im Okrąglik, to popatrzyli na mnie z podejrzanym zainteresowaniem, ale mimo to, życzyli mi sukcesu.
05.jpg 06.jpg
Podążając dalej słowacką stokówką, podziwiałem odległe widoki oraz z ciekawością przyglądałem się pomysłowym domkom letniskowym zarówno po prawej jak i po lewej stronie drogi.
07.jpg 08.jpg 09.jpg
Prawie po dwóch godzinach spaceru, dotarłem do cmentarza wojskowego z lat 1914-18.
10.jpg
Zakładki