Ku podkłodzkim okolicom wyruszamy w piatkowe dosc mgliste popoludnie. Wylazimy z Miedzygorza do schroniska "Stodola".
Nie skłamie zbyt bardzo jak napisze ze z ostatnio odwiedzonych schronisk to podobalo mi sie najbardziej. Czesc "zimowa" obiektu sklada sie z dwudziestokilkuosobowej sali, pelniace funkcje zarowno sypialni jak i swietlicy. Jest tez kuchnia a nawet uzaleznieni od lazienki znajda cos dla siebie. Sa oprocz tego dwa letnie (tzn nieogrzewane) domki kempingowe i miejsca na kilka ognisk.
I w calym schronisku bylo czuc jakas taka wolnosc. Nikt nie mowil ze trzeba buty przebierac, co i gdzie wolno jesc, co pic, nikt nie wymagal ciszy nocnej. Nikt z obslugi nie siedzial nam na glowie, nie patrzyl na rece, nie pouczal, nie traktowal jak zlo konieczne i nie zasypywal stekiem zakazow i nakazow. Wrzatek mozna bylo sobie za darmo zagrzac w ilosciach dowolnych a smieci zostawic w przybudowce.
Z wlascicielka spotkalam sie dwukrotnie, w przelocie- bardzo miła kobiecinka!
Dwa tygodnie temu bedac w schronisku pod Snieznikiem zrobilo mi sie jakos teskno za starymi wojskowo-wieziennymi pryczami ktore jakos ostatnio poznikaly z wielu gorskich noclegowisk. Juz wiem gdzie sie wszystkie one podzialy! Zostaly kolektywnie zgrupowane w "Stodole". Normalnie jak na zyczenie :D
W "Stodole" w ten weekend oprocz naszej zlotowej 15 osobowej ekipy zakwaterowalo sie tez kolo dziesiatki sympatycznego luda z Głogowa.
Wyjazd ten mozna rowniez nazac "rajem rybojada". Ostatnio powstal w Oławie sklep rybny- cos czego brakowalo od lat. Daleko mu wprawdzie do bazarow z Wiłkowa, Gorłowki czy Tbilisi ale jak na polskie warunki to i tak jest rewelacja. Zatem na zlot pojechal z nami wedzony szczupak, halibut, śledz atlantycki i dwa srebrzyki.
W piatek jakos nie chce sie nam robic ogniska wiec ekipa imprezuje w blasku kominka.
Ja ukladam sie do snu kolo 3, nie wiem do ktorej dotrwali najwytrwalsi?
W sobote suniemy na wycieczke w strone zapomnianych i czesciowo lub calkowicie wyludnionych wiosek za Międzylesiem, przy czeskiej granicy, nad rzeka o wdziecznej nazwie Dzika Orlica.
Wycieczke zaczynamy z Kamieńczyka, gdzie pod kosciolem umawiamy sie z reszta ekipy ktora dociera dopiero dzis z Wrocławia.
Kosciolek jest drewniany co tworzy iscie malo sudecki klimat a raczej zawiewa tu troche Beskidem Niskim.
Moze to tez przez ten tunel ktorym docieramy do wioski?
Cmentarzyk przy kosciele jednak szybko sprowadza nas na ziemie odnosnie terenow gdzie jestesmy.
Na scianach kosciola zawieszono kilka rzezbionych drewnianych krzyzy.
A zaraz obok rosnie niesamowicie "kudłate" drzewo...
Zakładki