"dosyć często rozważam co jest warte me życie?...tam na dole zostało wszystko to co cię męczy ,patrząc z góry w około - świat wydaje się lepszy.."
Pozdrawiam Janusz
Masz rację, ale jak go zwał tak go zwał , czy od przodu, czy od tyłu to i tak tych metrów przewyższeń tyle samo wychodzi.
---
Jeszcze kwadransik, może dwa i można się przytulić do największej bieszczadzkiej triangulki. Można ją było też pogłaskać albo polizać,
jeno Pierogowego po tych pierogach, coś suszyło i obgryzał wystające lodowe wąsy
.
.
Przy kolumnie krótkie spotkanie z turystą z Jasła,( jak się potem okazało jedynym spotkanym tego dnia) , a potem parę kroków i jesteśmy przy pasie graniccznym z Ukrainą, który nas poprowadzi najpierw trochę w dół , potem trochę w górę, ale ważne że do punktu docelowego czyli trójstyku granic na Kremenarosie.
Jej!!! , -Gdy spotykamy się po jakimś czasie - jak ten czas szybko umyka, na rozmowach o życiu i świecie - nawet nie wiecie - a jak droga szybko umyka !
.
Ostatnio edytowane przez don Enrico ; 19-03-2014 o 22:07
hallo,
co do niesienia pomocniczości mej;
:)
to jest raczej odwrotnie niż wrotnie ...
Będąc ( jak Heniosław raczył wspomnieć wcześniej), na małym spacerku aklimatyzacyjnym (wewnątrz schroniska)
- dostrzegłem pewną niebagatelność w zachowaniu domatorów obiektu tegoż;
Otóż, stali mieszkańcy bacówki przyjmowali niebanalne figury swej cielesności;
nie,nie było to dla mnie ,aż tak jaskrawe -zważywszy na porę dnia i porę roku...
Okazało się jednak (później...) ,iż jest to objaw choroby bezwysokościowej...
dopiero po osiągnięciu 1000m.n.p.m ,zalążek normatywnego zachowania pojawiał się, sporadycznie ,
ale się ujawniał.
Toteż,niosąc karb tej tajemnej wiedzy (plus plecak) ,musiałem odpokutować swój brak czujności oraz fakt ,
że nie ostrzegłem towarzyszy swych, przed widniejącym i oznakowanym niebezpieczeństwem
(stąd u mnie habit samarytanina).
:)
"Najlepsze miejsce na namiot .jest zawsze troszkę dalej..."
rzuciła się na nas ze wzmożoną siłą po dotarciu do ciemnego obelisku na którym można było odczytać.niebagatelność w zachowaniu domatorów obiektu tegoż;
. Nie wiadomo po jakich szkołach był artysta wykonujący ten napis , ale jak widać miał problemy z pisownią bukwy R
.
.Dotarcie na to miejsce zaowocowało radosnym wykonaniem grupówki, której jednak cenzura nie dopuściła do publikacji na tymże popularnym forumie. Trudno.
Jesteśmy więc na trójstyku granicznym znanym u nas najczęściej pod nazwą Kremenaros. To było apogeneum dnia dzisiejszego i teraz miało już być łatwiej, czyli z górki.
Rzeczywiście z górki było wciąż z górki i nadal z górki i wydawało się że schodzimy już do poziomu morza , a okazało się że doszliśmy do jakiegoś potoczku. Zarządzoną przerwę wszyscy wykorzystali na odpoczynek z wyjątkiem Bazyla, który niczym ogar poszedł w las. Wraca po chwili uśmiechnięty od ucha do ucha i oznajmia radośnie że znalazł.
Cóżeś tam znalazł - pytają co bardziej dociekliwi.
Mam, mam, nową hydrozagadkę powiązaną z pociągo-zagadką
http://forum.bieszczady.info.pl/showthread.php/5090-hydrozagadka/page17
.
Daliśmy mu się pocieszyć chwileczkę, ale niezbyt długo bo przed nami jeszcze jedna górka która nas oddzielała od dzisiejszego celu wędrówki. Tym celem była wieś, leżąca po słowackiej stronie czyli Nowa Sedlica. Leży na totalnym końcu świata - według Słowaków - bo dla nich to jest sam rożek państwa .
Dotarliśmy już tam po ciemku, jadąc na przysłowiowych oparach. Środkiem wsi płynie potok , a po obydwu jego stronach drogi i zabudowania. Trzeba było coś obstawić po ciemku: idziemy po lewej czy po prawej stronie ?
Idziemy najpierw na prawo, a potem na lewo. Wybór okazał się trafny , bo wkrótce zobaczyliśmy obiekt który nas żywo zainteresował. Nie wiem czy ta knajpa miała jakąś nazwę , może zwyczajowy Hostinec, albo coś podobnego, ale to była najprawdziwsza knajpa w jakiej już dawno nie dane mi było być.
Wchodzimy a tam widać .... (a żem przesadził z tym widać), a tam majaczą mgliste postacie siedzące przy stolikach zastawionych kuflami z piwem. Majaczą bo smuga dymu papierosowego owija wszystko wokół. Gdzieś tam przewija się barmanka roznosząca wspomagacze. Wszyscy zajęci rozmową nie zwracają uwagi na kilka osób objuczonych plecakami, które zajęły pierwszy wolny stolik.
Zamawiamy specjalność zakładu , czyli piwo Saris - koniecznie czapowane i wkrótce rozkłada nas błogość po całym długim dniu wędrówki.
Pytamy więc od razu o nocleg bo już się nam nie chce dalej iść. Niestety , ten lokal noclegów nie oferuje i będziemy musieli się ruszyć dalej, bo według wskazówek kilka minut dalej jest pensjon
.
.
To miejsce ugościło nas znakomicie oferując wszystko co tylko można sobie wymarzyć, łóżko, prysznic, piwo, jedzenie i (dla wybranych) pierogi na śniadanie.
Info : cena piwa 0.90 Euro
Ostatnio edytowane przez don Enrico ; 21-03-2014 o 20:14
Rano, po wypoczynku w tak komfortowych warunkach w jakich już dawno nie dane mi było przebywać, budzimy się radośni i chętni do dalszej wędrówki. Słoneczko też było chętne aby nam towarzyszyć w tej wędrówce. Ruszamy ostro przez wieś którą wczoraj macaliśmy tylko po omacku.
.
.
Wieś Nowa Sedlica robi wrażenie schludnej i zadbanej. Domy i ich obejścia przyzwoite , a pozytywne wrażenie pozostawia dbałość o odnowione detale wspólnie użytkowane np takich jak wiejska studnia.
Trudno takich detali znaleźć po polskiej stronie. U nas prędzej znajdziemy kosztowne "witacze" wykonane przez Lasy Państwowe. (jeśli się mylę to proszę mnie skorygować)
.
.
Oglądamy studnie, i wielką rzeźbę stojącą na brzegu potoku, wszystko fotografując, ale największe wrażenie zrobiła stara chałupa w klasycznym stylu bojkowskim ze stromym dachem.
Jak się tu uchowała ? Czy jeszcze długo pociągnie ?
.
O! Fajnie! :) W drodze ku przedwiośniu udało mi się podpiąć pod Pierogowy plecak
W samym środku Nowej Sedlicy stoi szlakowskaz kierujący zbłąkanych we wszystkie możliwe strony świata.
Brak tylko podpowiedzi jak trafić do sąsiedniej wsi słowackich Bieszczadów czyli do Runiny, a to był nasz cel na dzień dzisiejszy
.
.
Nic to , od czego jest mapa. Ona wskazała nam , że najprościej jest drogą wzdłuż potoku.
Nad potokiem czekały już na nas pierwsze wiosenne lepiężniki oraz patrol słowackich służb mundurowych. Pojazd z napisem Policia to chyba odpowiednik naszej Straży Granicznej ?
Dziwił się że przyglądamy się pierwszym roślinkom wiosennym.
.
.
Słoneczko przebijało się przez chmurki, była więc okazja na odpoczynek i na podziwianie wodospadu oponowego.
.
.
Leżą w samym zakątku słowackich Bieszczadów, taki koniec świata. Obie, czyli Nową Sedlicę i Runinę odgradza zalesiony wał Wielkiego Bukowca. Wał spory bo sięga 1000 metrów npm, a trzeba pamiętać , że wsie leżą dość nisko bo ok 500 m npm co oznacza pokonanie dość dużego przewyższenia.
Do przeskoczenia Wielkiego Bukowca wykorzystaliśmy drogi leśne, niektóre asfaltowe, a inne takie zrywkowe jak tu.
.
.
Sam grzbiet tego wału przypomina Cergową ze ślicznym bukowym lasem przeciętym leśną dróżką
.
.
Po zachodniej stronie Wielkiego Bukowca wpadamy na sieć stokówek, które nie wiedzieć czemu nie są zaznaczone na dostępnych mapach.
Późne popołudnie i tak to razem ze słońcem kończymy kolejny wędrówkę kolejnego dnia.
.
.
Jeszcze widoczek na "graniczne" przy zachodzącym słońcu i jesteśmy u celu.
.
.
Na powitanie oglądamy resztki zrujnowanego pegieera, a potem ślad historii w postaci ładnie utrzymanego cmentarzyku z czasów pierwszej światowej
.
.
W centrum , tuż obok cerkwi namierzyliśmy ruchomą informację turystyczną , więc pytamy gdzie jest nasz nocleg czyli "chata Runina"
http://www.noclegitanie.net/zakwaterowanie/chalupa-runina/
- O to chyba letom - słyszymy w odpowiedzi - tera ne funguje - pada dobijące stwierdzenie.
- To gdzie my będziemy spać ? - rozpaczliwie pytamy
- To ja nie wiem , może w Sninie ?
- Ale to ze 20 km w przeciwną stronę ?
- To ja nie wiem - ucina nasza informacja
- A jest tu może sklep - pytamy z iskierką
- A tu jest
- Dobre , dziękuję
Nie mając noclegu, nie mając nadziei, nie mając pomysłu, udaliśmy się do małego pawiloniku który udawał sklep.
Ciekawe, bo też nigdy nie byłam po tej stronie w górach. Ładne, budzące się Lepiężniki, akurat jutro chce ich poszukać :)
"Wędrujemy zarośniętą dzikim zielskiem drogą..." W.P.
Piękna wędrówka, piękne zdjęcia, piękna opowieść.
Dla mnie tym piękniejsza, że szefostwo odwołało mi wyjazd kwietniowy.
A właśnie miałem wsiadać do pociągu...
Państwo dość silne, by Ci wszystko dać jest dość silne, by Ci wszystko odebrać
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki