Cytat Zamieszczone przez krawc Zobacz posta
No tak-samotna wyprawa. A czy będziesz miał czas na wypad w większym gronie????
Bob
Bobie, czyżbyś miał już jakieś plany na jesień??!!


DZIEŃ 3
28 kwietnia - poniedziałek

Wstaję przed świtem. Budzi się piękny dzień.



Przed 7.00 wyruszam w dalszą drogę. Słońce ładnie już daje, coś czuję że cień w dniu dzisiejszym będzie bardzo pożądany.



Widok na dolinę Kamionki, do doliny prowadzi gustowna droga...



W dolinie elegancko wyremontowane mostki/przepusty.



Wdrapuję się na kolejnego garba, jeszcze jeden rzut okiem za siebie na Suliłę i zagłębiam się w las.



Lawiruję ró.znymi starymi drogami, w końcu wybieram jedną której kierunek mi pasuje. Wkrótce leśna droga przeistacza się w lekkie bagienko zrywkowe.



Wychodzę w końcu na stokówkę. Po drodze kolejny wyremontowany mostek, wkrótce mijam teren budowy remontu kolejnego. Idę dalej...



Docieram do jeziorka Bobrowego. Moczary na tle Chryszczatej, obok wypasiona wiata. Odpoczywam. Szkoda tylko że akurat obok zgasł silnik wielkiej wywrotce wiozącej materiał na mijany remont. Jarmolenie rozrusznika przez 15 min na tle jeziorka bezcenne.



Stokówkowego wędrówki ciąg dalszy, jest gorąco, marsz umilają mi kolejne wywrotki wzbijające olbrzymie tumany kurzu. Dla odmiany wspinam się na łąki nad Huczwicami.



Przez krzaczory dochodzę ponownie do stokówki, mijam pewną chatkę. Ciągle w słońcu docieram do dawnej wsi Rabe.



Jeszcze kawałek i jestem na terenie bazy studenckiej. Trochę się tu zmieniło od ostatniego mojego pobytu, czyli jakieś 10 lat temu. Wtedy pamiętam wiatę i ładną trawkę teraz to teren budowy. Powstaje jakiś budynek na miejscu dawnej wiaty.





W środku wygląda dosyć turystycznie. Czy ktoś wie czy to obiekt bazowy czy już prywatna dacza? Reszta terenu to nędzna wiatka i stare, wyblakłe znaki turystyczne. Czy ta baza jeszcze istnieje? Teren dosyć rozjeżdżony, trawy niewiele, ale i tak nie chcę mi się dzisiaj iść dalej więc zostaję.



Na niebie coraz więcej ciemnych chmur, bokiem przechodzi pierwsza burza.



Wkrótce zostaję otoczony przez kolejne burze, a na koniec przechodzi nad bazą. Kilka razy łomotnęło, że aż plomby dzwonią. Resztę dnia pada, więcej lub mniej. Po zmroku dociera na bazę dwójka plecakowiczów i spędzamy miły wieczór przy świeczkach i padającym deszczu.



Internety mówią, że przeszedłem około 15 km, do tego pod górę trochę ponad 500m, podobnie w dół.