Strona 1 z 9 1 2 3 4 5 6 7 8 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 10 z 81

Wątek: Kleszcze i borelioza

  1. #1
    Powsimorda h.c.
    Awatar Marcowy
    Na forum od
    09.1998
    Rodem z
    Zacisze
    Postów
    2,664

    Domyślnie Kleszcze i borelioza

    Aż dziw, że jeszcze nie ma takiego tematu...

    A przyczyna założenia jest taka: niedawno dobry kolega (nieforumowy) wrócił z okolic Komańczy i oprócz bieszczadzkich wspomnień przywiózł kleszcza. Jednego. Po paru tygodniach pojawił się rumień i inne takie, więc kolega powędrował do dermatologa, a ten wysłał go na badania. No i wyszła borelioza jak ta lala... Na szczęście wcześnie wykryta jest ponoć całkiem wyleczalna, więc kolegę czeka - da Bóg - jedynie parę tygodni na antybiotykach.

    Założyłem wątek głównie jako nawiązanie do niedawnych wędrówek okołoKIMBowych, podczas których opowiadaliśmy sobie różne takie story o insektach i odstraszających kremach do opalania Nie mam zamiaru siać paniki ani wywoływać psychozy (nie robię w TVN-ie...), ale mi na jakiś czas przeszła ochota na chaszczowanie. A jak już wróci, to z pewnością nie pożałuję paru złotych na środek z deetem ani - raz na jakiś czas - stówki na Elisę (tak się test nazywa...).

    Choć - póki co - jadę w Karkonosze

  2. #2
    Bieszczadnik
    Na forum od
    10.2009
    Postów
    752

    Domyślnie Odp: Kleszcze i borelioza

    Problem z kleszczami jest coraz większy, tłumaczę go sobie zakazem wypalania łąk, bo jakoś nie pamiętam z dzieciństwa, aby z łażenia po polu przywlec jakiegokolwiek. Zawsze nas - dzieci - straszono, że kleszcze na leszczynach siedzą i w lesie leszczyny z daleka się omijało.
    Teraz niestety jest gorzej, jakieś 2 lata temu po powrocie z psem ze spaceru o okolicznych łąkach zdjąłem z niego ponad 50 szt - to był wiosenny wysyp. Psa napuszczam pewnym środkiem, zastanawiam się, czy przez mój kontakt z psem w pewnym stopniu środek nie przeszedł też na mnie bo jakoś się mnie nie czepiają, ostatnio miałem jednego w zeszłym roku. Podczas ostatniej wędrówki myślałem, że workami kleszcze z siebie strząsnę...
    Tyle, że ja mam lepszą sytuację - po przyjeździe do domu od razu kąpiel i dokładne przeglądnięcie się, czy aby jakiś gapowicz się do mnie nie przykleił, na parodniowych wedrówkach ciężko z tym...

  3. #3
    Bieszczadnik
    Na forum od
    05.2006
    Rodem z
    Poznań/Szczecin
    Postów
    713

    Domyślnie Odp: Kleszcze i borelioza

    Poradzcie jakis preparat antykleszczowy....
    "There is no such thing like too much snow" - Doug Coombs

  4. #4
    Bieszczadnik Awatar wadera
    Na forum od
    03.2008
    Rodem z
    okolice Lublina duszą zawsze conajmniej 1000 m npm
    Postów
    259

    Domyślnie Odp: Kleszcze i borelioza

    Chciałabym przestrzec przed boleriozą bo to choroba gorsza niż się zdaje(mam chorego w rodzinie) jeżeli zaatakuje układ nerwowy tzw neurobolerioza to człowiek staje się powoli kaleką,siada na wózek inwalidzki itp bo w naszym kraju nie ma skuteczneg i refundowanego leczenia tej choroby.Mnie samej kleszcze jakoś się nie imają ale jeżeli już jakiś się przyczepi to lepiej prewencyjnie udać się do lekarza rodzinnego niech przepisze antybiotyk bo namnożone krętki boleri to zaraza ,którą trudno wytępić.Jeżeli chodzi o coś antykleszczowego to dobra jest cherbata z czystka,która wspomaga leczenie boleriozy a także posiada jakieś składniki odstraszające kleszcze i zniechęcające do ugryzienia no i oczywiście cała ta chemia odkleszczowo-komarowa.
    „Life is brutal and full off zasadzkas”.

  5. #5
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,215

    Domyślnie Odp: Kleszcze i borelioza

    Kleszcz nie jest globtroterem i nie łazi sobie tak sam pokonując odległości liczone w metrach lub kilometrach. Woli raczej przemieszczać się na gapę i jeśli trafi "frajera" to jego dalsza przejażdżka i przemieszczenie odbędzie się na dwa sposoby.
    Pierwszy sposób jest zakończony odszukaniem cienkiej skóry (nie ma czasu na przebijanie się na grubszej) i dogodnego miejsca do krwiopoju i tam wpije się w ciało swojego "środka lokomocji". Gdy się ochla i bardzo mocno spęcznieje od wypitej krwi to najzwyczajniej w świecie sobie sam odpada. Taki pękaty zupełnie nie przypomina siebie przed wyruszeniem na łowy. Przemieścił się, jest ożarty i zatankowany, teraz ma czas nawet kilka lat (2-3 lata) na odszukanie następnego dawcy krwi. Wszystko temu podporządkuje a ma trochę czasu. Generalnie intuicja mu podpowiada, że ma się załapać na żywiciela bo czuje krew, gorzej gdy trafi na człowieka bo wtedy w sumie to czeka go przeważnie męczeńska śmierć gdy zostanie zauważony.
    Drugi sposób przemieszczenia się w terenie to załapanie się na "frajera", ale nie dotrze do miejsca gdzie sobie popije... a to spadnie z takiego "środka lokomocji" i to z różnych przyczyn (zostanie strząchnięty przez "ś.l.", zostanie zaczepiony krzakami, trawą itp.), sam odpadnie bo podłoże będzie dla niego toksycznie nieprzyjazne (środki przeciwkleszczowe). Tam gdzie spadnie znowu musi czekać, chociaż musi pamiętać, że czas mu leci, ale może też zostać przeniesiony w bardziej dogodne miejsce niż to było na "stacji początkowej".
    Znawcy tematu twierdzą, że nie siedzą wyżej niż 120 cm bo wyżej im intuicja, nabywana setkami lat, podpowiada "po kiego wyżej!". Rozpoznaje nadchodzące ofiary przez swój narząd detekcyjny tzw. narząd Hallera, który jest wrażliwy na dotyk, ciepło, dwutlenek węgla, zmianę wilgotności, gdy rozpozna wskakuje w biegu na ofiarę... losu
    O chorobach przenoszonych przez kleszcze, sposobie zakażenia się nimi a zwłaszcza istotnym momentem zakażenia można choćby tutaj poczytać http://www.eioba.pl/a/1qjz/choroby-p...przez-kleszcze
    W życiu byłem dla kleszcza tym "frajerem" dwa razy... raz jako dziecko w lato na Mazurach (wbił mi się w bark) a drugi raz po jeździe rowerem po Lesie Kabackim (zaczynał się wbijać w pachwinę... jak on tam wlazł przez obcisłe spodenki kolarskie?).
    W Bieszczadach nigdy a chodzę po nich już trochę. Trzymam się jednak zasady , noszę zawsze kapelusz z rondem, za kostkę buty, podkolanówki coolmax (czyli wysokie) i zawsze długie spodnie. Mam też zawsze przy sobie środek na komary i kleszcze firmy J&J, spryskuję gdy mam iść "podejrzaną" trasą (ścieżki zwierząt, łąki, pastwiska gdzie prowadzony jest/był wypas), wytrzepywania odzieży po wędrówce i otrzepywania w jej trakcie a i sprawdzam wtedy siebie też tak na wszelki wypadek.
    Z kleszczami w Bieszczadach spotkałem się dwa razy. Pierwszy raz i to w ogromnych ilościach, gdzieś tak w połowie lat dziewięćdziesiątych, gdy po wędrówce szlakiem granicznym z Łupkowa, zrobiłem sobie dłuższy odpoczynek na łące w Balnicy. Zdjąłem buty, nogi cieszyłem chłodem trawy, oczy zaś pasącymi się krowami gdy w pewnym momencie patrzę jak mi dosłownie po jakimś czasie oblazły nogi malutkimi kleszczykami, przesiadłem się dalej i nadal obserwuję inwazję na moje nogi. Było trzeba zwiewać do lasu, tam porządnie się otrzepać i wnikliwie obejrzeć... to właśnie był dla mnie pierwszy sygnał ostrzegawczy. Drugi raz to kilka lat temu, w nocy wyciągałem kobiecie, mocno już wbitego kleszcza z pleców, przy pomocy scyzoryka i dziesięciogroszówki bo ani ona ani ja nie miałem odpowiednich przyrządów. Coś tam w ciele zostało, ale miała to wyjąć gdy wróci do domu. W tym miejscu można podpowiedzieć, że w aptekach są za kilka złotych specjalne pęsety lub pompki i warto je mieć ze sobą na wędrówkach... wystarczy wpisać w Google "do usuwania kleszczy apteka".


    ps. Tomku, już jest taki zapomniany wątek w temacie "żmije, kleszcze, wścieklizna..." http://forum.bieszczady.info.pl/show...C5%9Bcieklizna
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  6. #6
    Szkutawy
    Guest

    Domyślnie Odp: Kleszcze i borelioza

    ... generalnie to coś tam racji każdy w tym temacie ma.... może zacznę od prostszego pytania o środek....Ultrathon...naprawdę polecam... choć stosuję bardzo rzadko....
    ... a teraz w temacie tej dziwnej choroby z perspektywy osoby chorej.... choruję na nią od kilkunastu lat... jest nieuleczalna... można ją jedynie zaleczyć... choć podanie w krótkim czasie po podczepieniu kleszcza antybiotyku likwiduje krętki... kleszcz po ok. 48 godzinach po podczepieniu najnormalniej w świecie i po chamsku "rzyga" do naszego organizmu jak już opije i tak dostają się krętki do naszego krwiobiegu...tak więc jest sporo czasu na jego usunięcie... całkowite usunięcie... zarażony nie jest każdy kleszcz... szacują różnie ....ci pesymiści, że 30%, a optymiści, że 10, a nawet mniej.... odpowiednie ubranie coś tam daje, ale nie do końca... po chaszczowaniu warto podczas kąpieli pobieżnie przejrzeć ciało z dokładniejszym obejrzeniem okolic pachwin, wewnętrznych części uda i podbrzusza....
    ... powiem szczerze, że obecnie się kompletnie nie leczę... olałem to.... kontroluję jednak antyciała w organizmie przynajmniej tak około raz w roku.... są obecnie w naszym kraju chyba trzy metody badań.... korzystam z tego najdroższego (jest w zasięgu finansowym przeciętnego człowieka)... jak znajdę gdzieś swoje wyniki to mogę napisać jak się fachowo nazywa... najmniejsze ryzyko pomyłki....
    ... boleriozą można się zarazić również wielokrotnie i rozwijają się wtedy niezależnie od siebie.... może powodować problemy neurologiczne jak pisała Wadera, ale rzucić się na głowę, czy układ krwionośny... powodując np. zawał serca... często delikwent nawet nie wie, że to borelioza była jego przyczyną.... niby nic mi nie dolega, ale czasami mam silne zawroty głowy (wtedy jak przez lata zauważyłem zwiększa się ilość jednostek przeciwciał, czyli mechanizm obronny wzrasta, bo jest więcej krętków)... wahania są duże ... stawy bolą, kondycja nie najlepsza... coś tam pobolewa... tylko tak naprawdę to nie wiem, czy to wynik choroby, czy już coraz bardziej sterany organizm daje znać.... cieszę się, że w miarę mogę funkcjonować...
    ... faszerowanie antybiotykami do kilku dni po zwymiotowaniu przez kleszcza ma sens... później już raczej wraz z upływem czasu staje się to bezsensowne...... chyba, że stan jest poważny,a antyciał dużo.... poziomu ilości samego krętka w Polsce powszechnie się nie bada... jest to zbyt kosztowne... no chyba, że ostatnio coś się zmieniło... specjalistów u nas w kraju można policzyć na palcach jednej dłoni... oczywiście tych którzy mają głębsze pojęcie o tej chorobie.... antybiotykiem może napaść każdy lekarz, ale wtedy trzeba się zastanowić co więcej szkody spowoduje... to tak co mi się szybko nasunęło... aha.. gorsze jest pokleszczowe zapalenie opon mózgowych, ale na to można się zaszczepić ... na boreliozę nie...

  7. #7
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,215

    Domyślnie Odp: Kleszcze i borelioza

    Więcej można o boreliozie poczytać tutaj ---> http://www.borelioza.vegie.pl/index.html
    Ciekawa stronka i w przystępny sposób prowadzona.
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  8. #8
    Bieszczadnik Awatar zbyszek1509
    Na forum od
    04.2007
    Rodem z
    Gostynin
    Postów
    810

    Domyślnie Odp: Kleszcze i borelioza

    Cytat Zamieszczone przez Recon1 Zobacz posta
    O chorobach przenoszonych przez kleszcze, sposobie zakażenia się nimi a zwłaszcza istotnym momentem zakażenia można choćby tutaj poczytać http://www.eioba.pl/a/1qjz/choroby-p...przez-kleszcze
    Jako z natury optymistycznie nastawiony do życia, najbardziej ucieszył mnie ten fragment "Jeżeli przebywa w żywicielu ponad 24 godziny, może dojść do zainfekowania. Możliwość się zwiększa, gdy przebywa powyżej 48 godzin, a gdy powyżej 72 godzin, zachodzi prawie zawsze."
    Tak się jakoś ostatnio składa, że te paskudne kleszcze lgną do mnie niemiłosiernie. W czasie ostatniego pobytu w Bieszczadach przez 2 tygodnie, kilkanaście sztuk zagięło na mnie parol i postanowiło posmakować mojej krwi. Jeden to nawet był tak spragniony, że gdy go rano dopadłem, to zostawił po sobie całkiem sporą plamę krwi. Musiałem go igłą wydłubać razem z "korzeniami". Tak się mocno przyssał. Zazwyczaj, gdy któregoś przeoczę w czasie wstępnej degustacji, to następnego dnia rano, już jest bardziej widoczny i sygnalizuje swędzeniem swoją obecność, że odsysanie strzykawką zazwyczaj wystarcza. Dlatego też, informacja o znikomej szkodliwości do 24 godz. bardzo mnie ucieszyła. Ale to nie znaczy, że można sobie, ewentualnie przyszłościowe konsekwencje lekceważyć. Artykuł bardzo ciekawy i obszernie informuje, czym może się skończyć przeoczenie takiego krwiopijcy. Z drugiej strony, nie popadajmy w przesadę, gdyż nawet przechodząc przez ulicę, to jakiś pojazd może również utoczyć nam trochę krwi i to zdecydowanie skuteczniej.

  9. #9
    Powsimorda h.c.
    Awatar Marcowy
    Na forum od
    09.1998
    Rodem z
    Zacisze
    Postów
    2,664

    Domyślnie Odp: Kleszcze i borelioza

    Cytat Zamieszczone przez Petefijalkowski Zobacz posta
    Poradzcie jakis preparat antykleszczowy
    Znajomy wędkarz potwierdza, że najbardziej skuteczny jest - wspomniany przez Przema - Ultrathon, ale jest hardkorowy, więc trzeba uważać, gdzie i ile się psika. Np. wędkarze nie spryskują tym dłoni, bo założona nimi przynęta odstrasza ryby Dobrą opinię ma też Mugga. Generalnie kolega poleca środki z DEET-em, czyli dwuetylotoluamidem, byle stężenie nie przekroczyło 30 proc. Różne Brosy czy Offy nie mają dobrej prasy, przynajmniej wśród wędkarzy... Choć ja ostatnio używam Brosa z 15-procentową zawartością DEET przeciw kleszczom i komarom (ok. 10 zł w Rossmannie). Na komary działa.

    Mądrzy goście ci wędkarze

  10. #10
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,215

    Domyślnie Odp: Kleszcze i borelioza

    Patrząc od strony ogółu, zaglądających na to Forum, to dobrze, że Tomek poruszył tutaj temat kleszczy i roznoszonych przez nie chorób.
    Borelioza - chociaż późniejsze leczenia są ważne to tutaj jednak skupić się należy na ochronie nad skrytobójczym nieprzyjacielem. Zacytuję tekst ze strony http://www.borelioza.vegie.pl/index.html
    "Borelioza jest chorobą przenoszoną najczęściej przez kleszcza pewnego specyficznego gatunku. Nie ma co się zagłębiać w łacińskie nazwy robala, jako że i tak nikt go nie rozpozna. Można też zarazić się na inne sposoby, ale są na tyle rzadkie, że spokojnie można je pominąć. Po ugryzieniu przez kleszcza - nosiciela mamy kilkuprocentową szansę na zakażenie. Kilka procent - to niewiele. Jeśli dodamy, że tylko kilka procent kleszczy w naszym kraju jest nosicielami (między bajki włóżmy panikarską, sponsorowaną przez pewne lobby producentów leków informację o 75%), jeśli dodamy że tylko jeden gatunek kleszcza zakaża - szansę na zarażenie mamy jak 1 do 1000 albo i jeszcze niższą."
    Więc kleszcz w naszym ciele to jeszcze nie powód do paniki, ale sygnał do bezwarunkowego i natychmiastowego działania, bez odwlekania w czasie, to musi być działanie ponad wszystko, bez czekania na rumień. Wyciągamy jak najszybciej i odkażamy miejsce. To na pewno zajmie mniej czasu niż późniejsza "jazda" i nerwy jak już te perfidne krętki się u nas rozgoszczą. Przede wszystkim spokój i bezzwłoczne działania obronne tym bardziej, że jak napisano w wyżej przytoczonym tekście, negatywna szansa na chorobę jest w stosunku 1:1000. To dużo i mało.
    Kleszcza nosicielem jest głównie zwierzyna i tam gdzie ona się porusza tam kleszczy jest najwięcej. Zwierzak nie ma możliwości wyjęcia sobie kleszcza, co najwyżej się otrząsa lub ociera o coś twardego gdy czuje tam jakiś ból lub swędzenie. Można to nieraz zaobserwować gdy widzimy na drzewach sporo sierści. Praktycznie też zwierzyna chodzi gdzie popadnie, ale co też można zauważyć, ma już swoje wydeptane ścieżki najczęściej widoczne przy różnych stromiznach lub uskokach. Kleszcz na pewno ma w genach system przeżycia, wyrobiony przez tysiące lat i tysiące pokoleń, więc odpada i też zasadza się na ofiary tam gdzie ma szansę w określonym czasie ponownie zaatakować. Inaczej populacja by dawno wyginęła a na to się nie zanosi, bo jak widzimy ma się dobrze i nawet się rozwija w siłę.
    Teraz pomyślmy przez chwilę... mamy w zarysach gdzie jest największa szansa na ich(!) atak, musimy więc sobie wypracować swój system obronny działający przez automatyzm odruchów. Mamy takie na wiele różnych przypadków, czasami nawet nie zdając sobie sprawy z tego. Jeśli chcemy teraz nauczyć się nowego, nie powodowanego fobią a spokojnym działaniem to musimy go sobie wdrożyć. Qrcze.... można też to olać zupełnie, może przecież się udać, tak jak w rosyjskiej ruletce, chociaż tam szanse są mniejsze, ale są!
    Ja po tym co zobaczyłem lata temu na łące w Balnicy (wyżej opisałem) to staram się ten mechanizm za każdym razem wdrażać. Chodzę zawsze w długich spodniach i nigdy nie mam zawijanych nogawek, wytrzepuję je też po każdym chodzeniu, jeśli chodzę w koszuli to po wędrówce rozwijam rękawy, jeśli miałem podwinięte, i wytrzepuję. Podczas kąpieli sprawdzam się czy już nie mam jakiegoś lokatora. Nigdy oprócz spodni, kapelusza, butów i kurtki nie zakładam ponownie drugi raz, nawet ze względu na higienę. Nie kładę rozebranego ubrania na łóżku, obserwuję podłogę, gdy się przebieram. Podczas łazikowania to otrzepuję się co jakiś czas, nie robię tego gdy pada i spodnie wraz stuptutami mam mokre, bo kleszcze wtedy raczej nie mają szans na przyczepkę. Wspomnę też, że gdy tylko wrócę już z wędrówek do domu to wszystko jeszcze raz wytrzepuję i od razu daję do pralki. Wspomniałem też o środkach przeciwinsektowych, też zawsze je mam ze sobą i gdy trzeba to się nimi pryskam, zazwyczaj spodnie ale też przedramiona i kark.
    Łaziłem sporo, kiedyś jakby więcej po chaszczach, ale nadal przed tym nie uciekam i fizyczną niemożliwością, tak podejrzewam, nie było bym nigdy nie miał na sobie jakiegoś "desantowca". Przecież te skurwiele nie mają aż takiej wiedzy i gdy na nie włażę to sobie odpuszczają bo "uuuuuuu to idzie Recon1, szanse zerowe na udany desant!". Możliwe, że moje wypracowane działania owocują ich(!) brakiem na moim ciele, ale też nie popadam w samozadowolenie, znam filozofię "nie ma takiej rury na świecie, której nie można odetkać".
    Teraz moja uwaga na temat środka Ultrathon, czas chyba go nabyć, ja na pewno kupię spray bo jako taki bardziej się u mnie sprawdza. Wszelakie skurwiele kłujące tną nawet przez grube spodnie a gdy jest spryskany środek na nich lub na ciele to dolatują i tuż przed robią nagły zwrot, nawet te najbardziej zdeterminowane (gzy są najbardziej… obserwacje praktyczne na środku J&J), działania na kleszczach nie widziałem.
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Żmije , kleszcze , wścieklizna .....
    Przez Adam U w dziale Fauna i flora Bieszczadów
    Odpowiedzi: 8
    Ostatni post / autor: 08-06-2004, 23:31

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •