Pojechałem sobie na Mazury i tam totalnie odpuściłem moje wcześniejsze zalecenia a łaziłem sporo po lesie. Wieczorem patrzę a w pachwinie ścierwo siedzi, na szczęście nie głęboko, więc pensetą myk i mam go. Gdy wróciłem do domu i odbierałem komuś jakieś tam wyniki badań to zauważyłem kartkę, że laboratorium za 50 zeta robi badania złapanym kleszczom czy są nosicielami wszelakiego świństwa. Czyli nauka dla innych... wyciągniętego kleszczanie nie utylizować a włożyć do jakiegoś pojemniczka i z nim szybko do laboratorium.
Teraz tutaj przeczytałem, że bezwzględnie muszę wziąć odpowiednie antybiotyki http://lymepoland.com/pliki/poradnik-dr-piotra.pdf
Mam 3 milimetrową delikatnie różową plamkę/ślad w miejscu gdzie siedział. Idę dziś do lekarza. :(
Zakładki