Strona 2 z 6 PierwszyPierwszy 1 2 3 4 5 6 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 11 do 20 z 55

Wątek: Hnitessa, czyli wizyta na południowym krańcu II Rzeczypospolitej

  1. #11
    Bieszczadnik
    Na forum od
    03.2011
    Rodem z
    Wrocław
    Postów
    231

    Domyślnie Odp: Hnitessa, czyli wizyta na południowym krańcu II Rzeczypospolitej

    No proszę, kolejna porcja cennych informacji - jest skład Mocanity, który dociera do końcowej stacji Coman!(podane wraz z godziną odjazdu! - warto by chyba tylko dodać, że kursuje zapewne tylko w dni robocze, ale to w sumie oczywiste). To musiała być podróż!
    P.S. Inną możliwością (w razie czego) dotarcia z Baia Borszy na Hnitessę jest wędrówka na Torojagę "na ciężko" i nocleg w otwartym z pompą w lipcu 2008 schronie turystycznym Refugiu Lucaciasa na przełęczy tegoż samego imienia (ciekawe w jakim stanie jest ten schron obecnie) i dalej w stronę Kreczeli szlakiem grzbietowym - czasowo wyszło by pewnie w sumie podobnie.

  2. #12
    Bieszczadnik Awatar michalN
    Na forum od
    07.2008
    Rodem z
    kielce
    Postów
    217

    Domyślnie Odp: Hnitessa, czyli wizyta na południowym krańcu II Rzeczypospolitej

    Samo szykowanie tego pociągu to już przygoda.

  3. #13
    Bieszczadnik
    Na forum od
    05.2006
    Rodem z
    Poznań/Szczecin
    Postów
    713

    Domyślnie Odp: Hnitessa, czyli wizyta na południowym krańcu II Rzeczypospolitej

    Luki, ten pociag na sama gore nie jezdzi raczej codziennie. Przykladowo w maju jak bylismy to w dol kursowal z Comanu w piatek lub sobote, a w czwartek z Babei. Choc szef PdF zapewnial nas ze codziennie z Comanu....

    P
    "There is no such thing like too much snow" - Doug Coombs

  4. #14
    prowydnyk chaszczowy Awatar Browar
    Na forum od
    01.2006
    Rodem z
    Kraków
    Postów
    2,823

    Domyślnie Odp: Hnitessa, czyli wizyta na południowym krańcu II Rzeczypospolitej

    Czytam o zestawianiu składu kolejki i przed oczami mam Rzepedź `82 - podobna awanturka
    Pozdrav

  5. #15
    Forumowicz Roku 2016
    Kronikarz Roku 2016
    Forumowicz Roku 2014
    Forumowicz Roku 2013
    Ekspert Roku 2012
    Awatar Wojtek Pysz
    Na forum od
    02.2008
    Rodem z
    Jarosław
    Postów
    2,441

    Domyślnie Odp: Hnitessa, czyli wizyta na południowym krańcu II Rzeczypospolitej

    Cytat Zamieszczone przez Browar Zobacz posta
    Czytam o zestawianiu składu kolejki i przed oczami mam Rzepedź `82 - podobna awanturka
    Tutaj to nie wyglądało na awanturkę, raczej na improwizację opartą na wieloletnich doświadczeniach.

    W górę doliny Vaseru

    Na pierwszych dwóch przystankach: Fabrica trei (5,2 km) i Valea Scradei (6,7 km) jeszcze dosiadali pasażerowie.
    W pociągu jechał konduktor, który gwizdkiem sygnalizował gotowość do odjazdu. Sprawdzał też bilety. Jedynymi osobami, podlegającymi sprawdzaniu była nasza trójka, reszta pasażerów jechała służbowo.

    Przystanek Cozia (18,5 km). Wysokość i szerokość maszyn stosowanych w dolinie Vaseru limitowana jest wysokością i szerokością trzech tuneli, przez które trzeba je przewieźć. Ten ciągnik mieścił się z niewielkim zapasem.


    Miejscami w wąskiej dolinie mieściła się tylko rzeka i wciśnięte pod skałę tory. W centrum kadru widać ostatni wagonik pociągu.
    W wagonach ludzie jedli, pili, palili papierosy. Najczęściej pitym przez mężczyzn (95% pasażerów) napojem było piwo, zachodziła więc od czasu do czasu potrzeba opróżnienia pęcherza. Robiono to najczęściej na przystanku, dyskrecję zachowując przez obrócenie się tyłem do pociągu. Postój na przystankach uwzględniał tylko czas potrzebny na wyjście wysiadających, po czym konduktor gwizdał a pociąg ruszał. Osoby sikające musiały czem prędzej kończyć i gonić ruszający pociąg. Fotografowanie ludzi jedzących, pijących i sikających nie jest mile widziane, nie będzie więc tutaj dokumentacji fotograficznej.


    Na przystanku Faina (31,2 km) wysiadało sporo osób i pociąg stał kilka minut




    Ekipa jagodowa z bagażami z beczkami wysiadła kawałek wyżej. Nie było tam przystanku, pociąg zatrzymał się na obszernej polanie, na skraju której pasły się konie.


    Pozostawiamy jagodziarzy i jedziemy dalej.
    Na tym zdjęciu załapał się wprawdzie pasażer jedzący chleb z kiełbasą, ale nie był on głównym tematem zdjęcia


    Na przystanku Miraj (35,6 km) spotkaliśmy widzianego rano Transita.


    Przystanek Gura Stevioara (37,5 km). Jest tu jedno z dwóch czynnych odgałęzień torów w boczne doliny. Dzisiaj pociąg tam nie pojedzie. Niektórzy idą z plecaczkami w górę, po wybranych szczęśliwców przyjechała furmanka.


    Na stacji Valea Babii (38.3 km) reorganizacja składu pociągu. Wyżej jedzie tylko jeden wagon osobowy i platforma z ciągnikiem. Pasażerowie z pozostałych dwóch wagonów przesiadają się do tego jadącego dalej.


    W końcu docieramy do stacji Comanu (43,5 km). Tu wszyscy wysiadają, razem ok. 10 osób a ciągnik zjeżdża z platformy.


    Tory prowadzą dalej, do stacji Izvorul Boului (46,3 km), jednak powyżej Comanu nie są wykorzystywane ani utrzymywane w sprawności technicznej. Jest południe, idziemy wzdłuż torów w górę doliny.


    Dla dociekliwych - mapka z folderu Mocanity:
    http://ciekawe.tematy.net/2014/maram...jka_folder.jpg
    Ostatnio edytowane przez Wojtek Pysz ; 23-07-2014 o 23:20 Powód: + mapka

  6. #16
    Bieszczadnik Awatar michalN
    Na forum od
    07.2008
    Rodem z
    kielce
    Postów
    217

    Domyślnie Odp: Hnitessa, czyli wizyta na południowym krańcu II Rzeczypospolitej

    Człowiek sie wczyta, zapatrzy i przestaje mu przeszkadzać to, że jak szedł do roboty to lało i w trampkach chlupie.

  7. #17
    Forumowicz Roku 2016
    Kronikarz Roku 2016
    Forumowicz Roku 2014
    Forumowicz Roku 2013
    Ekspert Roku 2012
    Awatar Wojtek Pysz
    Na forum od
    02.2008
    Rodem z
    Jarosław
    Postów
    2,441

    Domyślnie Odp: Hnitessa, czyli wizyta na południowym krańcu II Rzeczypospolitej

    Szukamy krańca Rzeczypospolitej

    Wędrówka piesza rozpoczyna się od wejścia na tytułową Hnitessę. Nazwa szczytu przez jednych pisana jest przez dwa „s” (tak, jak tutaj), przez innych przez jedno „s” – Hnitesa. Hnitessa była to przez kilkaset lat najbardziej na południe wysunięty szczyt w Polsce. Gdzieś w jego okolicy znajdował się trójstyk granic: Polski, Węgier i Mołdawii (w uproszczeniu), zwany też Rozrogami Wincentego Pola, według którego miał tam być kamienny słup (lub kilka słupów) z wyrytymi literami FR, tzn. Fines Reipublicae (Krańce Rzeczypospolitej). Nie jest pewne, czy w opisywanym miejscu Pol był osobiście. Słupów tych jednak nikt nie znalazł, choć wielu szukało.
    Nieużytkowane tory stają się niekompletne. Wzdłuż nich wielkie ciągniki ściągają ścięte drzewa. Nieco wyżej nikną, zasypane osadem naniesionym przez wodę.


    Idziemy wzdłuż doliny potoku Boului. Droga transportu drewna już się skończyła.


    Aby na pewno zaliczyć WincentoPolowe Rozrogi, udaliśmy się nie wprost na Hnitessę, lecz na współczesny „dzióbek” granicy rumuńsko-ukraińskiej, leżący w grzbiecie głównym Karpat pomiędzy Kreczelą (rum. Jupania) a Hnitessą (rum. Ignatassea). Miejsce to na mapach rumuńskich opisane jest „Fata Boului” a na mapach wydanych w innych krajach „Fata Banalui”. I właśnie doszliśmy. Obecnie stoi tu ukraiński (dawniej radziecki) słupek graniczny nr 543.


    Schodzimy przecinką graniczną. Zgodnie z zaleceniami rumuńskich pograniczników, których siedzibę w Viseu de Sus w odwiedziliśmy wczoraj, staramy się iść wzdłuż granicy, raczej dwa metry po stronie rumuńskiej.


    Być może rozrogi były właśnie tu, na bezimiennym, skalistym wzniesieniu, na którym obecnie stoi ukraiński (dawniej radziecki) słupek graniczny nr 542.


    Do rozrogów pretenduje również górka ze słupkiem nr 541. Na ostatnim planie widoczne kopuły dawnej radzieckiej bazy radarowej na Tomnatyku, zwane „pieczarkami”
    (http://forum.bieszczady.info.pl/show...l=1#post146134).


    Tutaj Janusza bardzo polubiły muchy.


    Do wyboru mamy też kolejną górkę ze słupkiem nr 539.


    A to już Hnitessa. Pierwszy wylazł tam Janusz …


    … i robi zdjęcia nadchodzącym maruderom.


    Schodzimy z Hnitessy. Na ostatnim planie po lewej skałka Baba, według legendy zamarznięta na kamień Hucułka z Hryniawy, która ubrana w 12 kożuchów już w marcu udała się z owcami na wypas.


    Ok. 19-tej wybieramy miejsce na biwak pod Palenicą. W odległości 3 minut znajdujemy też wydajne źródełko.
    Ostatnio edytowane przez bartolomeo ; 27-08-2014 o 09:36 Powód: Na prośbę*

  8. #18
    Forumowicz Roku 2016
    Kronikarz Roku 2016
    Forumowicz Roku 2014
    Forumowicz Roku 2013
    Ekspert Roku 2012
    Awatar Wojtek Pysz
    Na forum od
    02.2008
    Rodem z
    Jarosław
    Postów
    2,441

    Domyślnie Odp: Hnitessa, czyli wizyta na południowym krańcu II Rzeczypospolitej

    Dzień 4. Wojennym śladem: Palenica, Komanowa, Koman, Stewiora, Purul, Pirie, przeł. Łostuńska, Łostuń

    Pobudka jak zwykle o godz. 6 czasu lokalnego, czyli o naszej 5:00. Od tej pobudki do wygrzebania się ze śpiworów mijało zazwyczaj kilkanaście minut. Na ostatnim planie Alpy Rodniańskie z Petrosem po prawej i Ineu po lewej.


    Ruszamy na Komanową. Malownicze skałki na grzbiecie.


    Na granicy spotykało się trzy druty kolczaste: rumuński, radziecki oraz pochodzący z I wojny światowej. Tutaj drut rumuński, którym ktoś malowniczo owinął wielki kamień.


    Wizyta na skałce.


    Góra Koman i drut z I wojny światowej


    Przestrzelona saperka, nie wiemy, z której wojny ani dlaczego przestrzelona.


    Wzdłuż przecinku granicznej (środek kadru) biegnie cały czas po stronie ukraińskiej (tutaj po prawej) dobrze utrzymana droga.


    Jedyna przygraniczna rumuńska tabliczka informacyjna, jaką spotkaliśmy. Dziś już nie wiadomo, jakie informacje przekazywała.

    Gdy nie wiadomo, jak to obejść, trzeba zrobić zdjęcie


    I jak tu iść przecinką (P), gdy pięć metrów obok biegnie droga (D))?


    Kapie woda do buteleczek.


    Biwak 2 pod Łostuniem Wielkim


    Dzisiaj było pierwsze ognisko.

  9. #19
    Bieszczadnik Awatar iaa
    Na forum od
    09.2008
    Rodem z
    Podkarpacie
    Postów
    465

    Domyślnie Odp: Hnitessa, czyli wizyta na południowym krańcu II Rzeczypospolitej

    Pozwolę sobie na dementi, ew. luźne dygresje, albowiem, kto tu rządzi, wydaje się oczywiste.
    Najpierw, gwoli ścisłości,zaznaczam, że tak spokojnego raptusa jak Wojciech P. ze świecą szukać ;-).
    Ot taki ścichapęk, który w górach zamienia się w demona dynamizmu:
    zamiast leżeć, sączyć, obracać boczki właściwą stroną ku słońcu, to chodzi, szuka, nanosi, dokumentuje, wykrywa...
    Dementuję też, że wystarczy mu do życia możliwość powąchania sera wędzonego raz na trzy dni.
    Jadł i to bez namowy i raczej ze smakiem, znaczy się jednak człowiek...
    Moim skromnym zdaniem opis dojazdu mieści się w tematyce wschodniego łuku Karpat, bo przecież nikt tam nie przybywa z góry, ani też przy wykorzystaniu urządzeń do transmisji w czasie i przestrzeni
    Słowacka kreatywność
    DSC_7841.JPG
    Słowacka pogoda
    DSC_7845.JPG
    Tokajskie klimaty
    DSC_7861.JPG
    Przejście graniczne
    DSC_7900.JPG
    Silniki zapasowe
    DSC_7919.JPG
    Szaleństwa architektury rumuńskiej
    DSC_7932.JPG

  10. #20
    Forumowicz Roku 2016
    Kronikarz Roku 2016
    Forumowicz Roku 2014
    Forumowicz Roku 2013
    Ekspert Roku 2012
    Awatar Wojtek Pysz
    Na forum od
    02.2008
    Rodem z
    Jarosław
    Postów
    2,441

    Domyślnie Odp: Hnitessa, czyli wizyta na południowym krańcu II Rzeczypospolitej

    Cytat Zamieszczone przez iaa Zobacz posta
    Pozwolę sobie na dementi, ew. luźne dygresje, albowiem, kto tu rządzi, wydaje się oczywiste.
    Hola, hola, mości panie. nie rządzi, tylko po prostu pilnie pracuje. Oczywiście z wykorzystaniem materiałów dostarczonych przez wszystkich troje uczestników wycieczki.

    Dzień 5. Biwak z owieczkami.
    Łostuń Wielki, Ryżowaty, Popadia, Suligul, Czywczyniarz, Kukulik, połonina Kukul

    Poranek pod Łostuniem. Nikły ślad po ognisku, innych śladów nie zostawiamy. Ruszamy dalej wzdłuż grzbietu.


    Momentami grzbietem idzie się jak po dywanie z bajki.


    Momentami grzbiet jest tak zarośnięty, że mniej wytrwałe osobniki poddają się i schodzą na ukraińską drogę. Ale to chyba nie jest nikt z naszej wycieczki.


    Ten osobnik też nie może być od nas.


    Od czasu do czasu zatrzymujemy się, by poszukać żeliwnych słupków granicznych.


    Tu jeszcze niedawno stał słupek


    Ale tyle z niego pozostało:


    Od czasu do czasu trzeba odpocząć – Suligul.


    Czywczyn spod Suligula


    Wiele rumuńskich, współczesnych, betonowych słupków ktoś powalił na ziemię.


    Schron rumuńskich pograniczników pod Kukulikiem zastaliśmy pusty. Również podczas kilkudniowej wędrówki po granicy nikt nas nie sprawdzał i nie niepokoił.


    Połonina Kukul. Siadamy i obserwujemy z daleka pasące się stado owiec.


    Pomimo znacznej odległości, błyskawicznie podbiegają do nas obrońcy stada i coś szczekają po rumuńsku.


    W wydanym w 2014 r. II t. przewodnika po górach Rumunii autor, James Roberts tak pisze o psach:


    Nie znam się na psach, ale zgodnie z naszą tradycją, postanowiliśmy poczęstować je obamkami. Początkowo odnosiły się nieufnie do naszych zamiarów, gdyż – podobnie jak większość czytelników – nie wiedziały, co to są obamki. Tymczasem nadciągnęła wielka chmura i akurat nad nami zaczął padać deszcz. W ciągu kilku minut postawiliśmy namiot, żeby komfortowo oglądać (i fotografować) owce.


    Juhas chyba zauważył nasze zainteresowanie, gdyż kilka razy przeganiał je tam i z powrotem tuż przed wejściem do naszego namiotu. Jeden z psów, jakiś mądry widać, zauważył, że nie mamy złych zamiarów i coś do niego mówimy. Poszedł i zjadł rzuconego mu obamka.


    Przestał szczekać i starał się nie oddalać od wejścia do namiotu. Jego towarzysz wprawdzie nie chciał obamków, ale gdy zobaczył, że kolega nas już lubi, też przestał szczekać i poszedł zająć się swoimi ważniejszymi sprawami.


    A owieczki paradowały przed namiotem, jak modelki na wybiegu.


    A aparaty pstrykały.


    Gdy przestało padać, obejrzeliśmy owieczki na wolnej przestrzeni


    Potem owieczki sobie poszły, ale piesek został.


    Pomimo mokrego drewna, fachowiec od ognia rozpalił ognisko i tak zakończył się kolejny dzień wędrówki.
    Ostatnio edytowane przez Wojtek Pysz ; 28-07-2014 o 21:33 Powód: liter.

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Moja pierwsza wizyta w Bieszczadach - proszę przeczytaj
    Przez Tasza w dziale Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady
    Odpowiedzi: 45
    Ostatni post / autor: 18-10-2015, 22:22
  2. klasyka czyli TOP TEN
    Przez don Enrico w dziale Dyskusje o Bieszczadach
    Odpowiedzi: 24
    Ostatni post / autor: 16-01-2013, 22:32
  3. Pierwsza wizyta w Bieszczadach
    Przez yamro w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 1
    Ostatni post / autor: 17-08-2010, 21:11
  4. za pięć dwunasta, czyli z ręką w nocniku :/
    Przez geograffus w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 24
    Ostatni post / autor: 14-07-2004, 23:56
  5. Pierwsza wizyta
    Przez brjs w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 16
    Ostatni post / autor: 04-06-2004, 21:24

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •