Strona 4 z 6 PierwszyPierwszy 1 2 3 4 5 6 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 31 do 40 z 55

Wątek: Hnitessa, czyli wizyta na południowym krańcu II Rzeczypospolitej

  1. #31
    Forumowicz Roku 2016
    Kronikarz Roku 2016
    Forumowicz Roku 2014
    Forumowicz Roku 2013
    Ekspert Roku 2012
    Awatar Wojtek Pysz
    Na forum od
    02.2008
    Rodem z
    Jarosław
    Postów
    2,441

    Domyślnie Odp: Hnitessa, czyli wizyta na południowym krańcu II Rzeczypospolitej

    Dzień 7. po południu – kółeczko nam się zamyka

    Jeszcze dwa zdjęcia domków z Bardiu




    Idziemy już główną drogą przez Poienile de sub Munte.


    Gdy się ma hydrant koło domu, można sobie pozwolić na takie mycie okien


    Poienile de sub Munte to duża wieś, będąca równocześnie sama dla siebie gminą, i to największa gminą w powiecie marmaroskim (Maramureș County). Na powierzchni ok. 300 km2 mieszka tu ok. 10 tys. ludzi. W przewodniku po północnej Rumunii z 2010 r. autorzy piszą: „Połączenia autobusowe z Viseu de Sus (kilka kursów dziennie) … uzupełniają liczne mikrobusy”. Wchodzimy więc na centralny plac z przekonaniem, że jeśli jakiś autobus na nas właśnie nie czeka, to na pewno przyjedzie za chwilę.


    Autobus nie czekał. Nie przyjechał też wkrótce, nie znaleźliśmy nawet żadnego przystanku. Na pytanie „czym stąd można gdziekolwiek dojechać”, miejscowi zgodnie odpowiadali „schodzić drogą w dół i machać”. Przez pierwszy kilometr schodzenia samochody jechały tylko w przeciwnym kierunku. Przy składzie budowlanym zapytaliśmy podjeżdżającego właśnie kierowcę samochodu osobowego, czy mógłby nas podwieźć do Vişeu de Sus. Zgodził się bez szczególnego namawiania. Po półgodzinnej jeździe byliśmy na miejscu. Opłata, której sobie zażyczył, była bardzo symboliczna, nie wiem, czy mu na paliwo wystarczyło. Mam wyrzuty sumienia, że nie daliśmy mu więcej, niż powiedział. Ale z drugiej strony, nasz dług, i finansowy i w zakresie życzliwości, będzie można bez problemu spłacić w innym miejscu, w innym czasie i innym ludziom potrzebującym pomocy.

    W Vişeu de Sus odnaleźliśmy pozostawiony prawie tydzień temu nasz samochód. Na ostatni nocleg wybraliśmy Pensiunea Alina, położony tuż przy „służbowym” przystanku kolejki. Z jego okien i balkonu mogliśmy obserwować wszystko, co się dzieje na stacyjce. A ruch był taki, jak na Lwowskiej w Rzeszowie Większość transportu związana była z drewnem. Koordynacją ruchu pojazdów samochodowych, szynowych i konnych zajmował się pracownik w odblaskowej kamizelce.


    Na torach odbywał się też ruch pieszy:


    Przyjechał pierwszy pociąg osobowy …


    … i drugi pociąg osobowy:


    Potem przyjechał pierwszy pociąg z drewnem …


    … i drugi pociąg z drewnem.




    Przez cały czas zjeżdżania pociągów z góry, przy stacyjce spokojnie stał pojazd zaprzęgowy ze spokojnym woźnicą i równie spokojnymi końmi.


    Pojazd czekał na ostatni wagon z ostatniego pociągu, który został tu odczepiony a jego zawartość przeładowana.


    W „pensionie” zjedliśmy obiad, który naprędce przygotowała gospodyni. Samochód stał na parkingu mocno strzeżonym.

  2. #32
    Bieszczadnik Awatar Basia Z.
    Na forum od
    05.2007
    Rodem z
    Chorzów
    Postów
    2,771

    Domyślnie Odp: Hnitessa, czyli wizyta na południowym krańcu II Rzeczypospolitej

    Z Poienile de sub Munte i okolicy (m.in. Pietrosa Budyjowskiego) mam jedne ze swoich najfajniejszych "górskich" wspomnień, ale to bardzo długa historia.
    Teraz mi się to wszystko przypomniało i zatęskniłam :)

  3. #33
    Forumowicz Roku 2016
    Kronikarz Roku 2016
    Forumowicz Roku 2014
    Forumowicz Roku 2013
    Ekspert Roku 2012
    Awatar Wojtek Pysz
    Na forum od
    02.2008
    Rodem z
    Jarosław
    Postów
    2,441

    Domyślnie Odp: Hnitessa, czyli wizyta na południowym krańcu II Rzeczypospolitej

    Cytat Zamieszczone przez Basia Z. Zobacz posta
    Teraz mi się to wszystko przypomniało i zatęskniłam :)
    Ja pewnie znam tę historię, ale może nie wszyscy znają? Trzeba by opowiedzieć ;-)

    Przy przeglądaniu zdjęć przypominają mi się różne momenty, które w opowiadaniu pominąłem, jako niewarte wspominania. A teraz wydaje się, że mogły być ciekawe.

    Dopowiedzenia - Bal na trotuarze

    Z centrum Viseu de Sus do stacji Mocanity prowadzi ulica Cerbului. Jak wspomniałem na początku, poszliśmy tam zaraz po przyjeździe, by rozeznać możliwości przejazdu pociągiem „produkcyjnym”. Przy ulicy Cerbului, obok małego sklepiku, niemal całą szerokość chodnika zajmował stół i krzesła. Stół na toczonych nogach i tapicerowane taborety wyglądały na świeżo wyjęte z mieszkania właścicieli sklepiku. Stół dla lepszej wodoodporności przykryty był elegancką ceratą. Przy stoliku siedziało kilka osób, wesoło rozmawiających przy piwie. Byli to i miejscowi i turyści (można poznać po butach i koszulkach). Gdy wracaliśmy, już z biletami w kieszeni, gości przy sklepiku było więcej, dwóch dojechało na rowerach. Z otwartych drzwi sklepu dobiegała skoczna muzyka a niektórzy goście ruszyli w tan.


    Po chwili z drzwi sklepu wyszła starsza kobieta, ubrana w zwyczajową tutaj chustę, kwiecistą spódnicę, czarne skarpety i niebieskie, plastikowe klapki, mówiąc coś głośno w kierunku zgromadzonego towarzystwa. Jej wypowiedź nie była dla nas zrozumiała, ale z tonu brzmiała jak reprymenda. Być może była to pani sklepowa, która chciała uciszyć hałasujące już nieźle towarzystwo. A może była to żona jednego z biesiadników, którego zachęcała do pójścia już do domu. Nie pozwolono jej skończyć przemowy. Jeden z „nietutejszych” porwał ją do tańca a reszta biesiadników nagrodziła to gromkim aplauzem.

  4. #34
    Szkutawy
    Guest

    Domyślnie Odp: Hnitessa, czyli wizyta na południowym krańcu II Rzeczypospolitej

    .... wśród turystów można też rozpoznać perkusistę....

  5. #35
    Bieszczadnik Awatar iaa
    Na forum od
    09.2008
    Rodem z
    Podkarpacie
    Postów
    465

    Domyślnie Odp: Hnitessa, czyli wizyta na południowym krańcu II Rzeczypospolitej

    O lapidarnym stylu autora wątku można długo mówić, ale czasem to ociera się on o szalbierstwo.
    Torojaga to w końcu najwyższy szczyt, jaki osiągnęliśmy na tym wyjeździe, należy się jej nieco uwagi, tym bardziej, że mieliśmy do jej gościnności wiele uwag.
    I choć zrobiliśmy wejście w stylu alpejskim, z użyciem „plecaków szturmowych”, to opis: „Wyszliśmy na szczyt 1930 m. W grzbiecie głównym, który jest naszym celem już nie będzie tak wysoko”, burzy mi krew i jest nie na miejscu, również wobec tej ciekawej góry.
    Otóż, po sprawdzeniu, co w sztolniach piszczy
    DSC_8021.JPG,
    maszerowaliśmy grzecznie, jak szlak nakazywał, choć szlag wie, dlaczego go tak dziwnie poprowadzono.
    W którymś ze zrujnowanych obiektów natknęliśmy się na stróża, z którym, w łamanej rumuńszczyźnie,uzgodniliśmy zmianę kierunku podchodzenia.
    Nakłoniło nas do tego zachowanie jego ujadających podopiecznych o wyraźnie kulinarnych zapędach i widoczna z daleka pionowa kreska jednego z podjazdów technicznych, który najwyraźniej był na naszej trasie.
    Wielokrotnie uzgadnialiśmy między sobą, czy uprzejmy cioban pokazywał ręką za winkielkiem w prawo czy w lewo i czy sinusoidalny ruch ręka oznaczał żmije na polance, czy kręty przebieg szlaku.
    Przyjazny przewodnik podprowadził nas do podnóża żółtego osuwisko – potoczyska
    DSC_8017.jpg,
    gdzie przewodzenie przejęło tajemnicze pudełeczko Wojtka, które dobrze znało istniejącą tu ponoć ruską ścieżkę.

    No i zaczęło się - jeśli zaznaczone podejście pochłonęło 2,5 godziny, to nie można go przemilczeć.
    Gdyby ktoś planował ten rejon przedeptywać z poważnym plecakiem, powiem krótko – nie idźcie tą drogą!

    DSC_8190.jpgDSC_8033.JPGDSC_8032.JPG

    W ogóle to dziwne miejsce – świerk wypada na potęgę i jakoby nienaturalnie, a spalone połacie, /tfu!/ kosówki i jałowca, wskazują na jakąś planową działalność. Praca przy wydobyciu minerałów, mimo że w mniejszej skali, wcale nie wygląda na schyłkową.

    Gdy wypociłem na podejściu cztery Tymbarki i jednego Kasztelana, wreszcie wygodna ścieżka pomknęła nam pod nogami, aż pod sam wierzchołek.
    Później już tylko radosny bieg ku dolinie /ze znalezionym, jednym kijem trekkingowym!/, bo ścieżka wyraźna i oczywista.
    DSC_8127.JPG
    Ależ nie tak szybko - stop!
    DSC_8163.JPG
    Taka sympatyczna roślina – giętka, śliska, rozchybotana, tu trzaśnie na odlew za nic, tu coś wyjmie z kieszeni plecaka, tam uszczknie kawałek maty – przyjazna i miła kosssówka.
    Jako że urwiste północne zbocze nie pozwalało na zbyt wiele, a spalony południowy stok zniechęcał, oddaliśmy się nierównej walce z tym potworem w świecie flory.
    Jak ktoś waży 40 kg /bez sera/ to może nie zauważyć, że nie wszystkie gałęzie zostają pod butem wystarczająco długo…
    Gdy zobaczyłem wreszcie coś na kształt ścieżki, chciałem całować złoża boksytów.
    Na przełęczy zobaczyliśmy ponownie znak szlaku.
    Odradzam próbę wchodzenia nim doliną na przełęcz, kosówka z tej strony naprawdę dobrze pilnuje czci Torojagi.

    Spokojnie i bez niepotrzebnych emocji można ją zdobyć, wchodząc z Băile Borșa grzbietem otaczającym zachodnią stronę doliny potoku Cisla, ale…
    No właśnie, zawsze jest to ale.
    DSC_8202.JPG

    W powrotnej drodze roztrząsaliśmy przeznaczenie niby ramp – solidnych konstrukcji powieszonych nad główną drogą kopalnianą.
    DSC_8194.JPG
    Ukuliśmy różne teorie, ale chętnie wysłuchamy pewnych informacji na ich temat.

  6. #36
    Bieszczadnik
    Na forum od
    05.2006
    Rodem z
    Poznań/Szczecin
    Postów
    713

    Domyślnie Odp: Hnitessa, czyli wizyta na południowym krańcu II Rzeczypospolitej

    Cytat Zamieszczone przez iaa Zobacz posta
    Ukuliśmy różne teorie, ale chętnie wysłuchamy pewnych informacji na ich temat.
    Widzialem w innych miejscach gor, zarowno Rumunii jak i Gruzji ze takie konstrukcje sluzyly za ujscie potoku/wod roztopowych/po ulewach z bocznej dolinki, by nie rozmylo drog/linii kolejowych.

    P
    "There is no such thing like too much snow" - Doug Coombs

  7. #37
    Bieszczadnik Awatar iaa
    Na forum od
    09.2008
    Rodem z
    Podkarpacie
    Postów
    465

    Domyślnie Odp: Hnitessa, czyli wizyta na południowym krańcu II Rzeczypospolitej

    Taką opcję też rozpatrywaliśmy, tylko był problem - woda spadająca z dużej wysokości i poprowadzona korytem podmywałaby grunt tuż obok drogi.
    W związku z tym efektywność takiego rozwiązania wygląda średnio.

  8. #38
    Bieszczadnik
    Na forum od
    05.2006
    Rodem z
    Poznań/Szczecin
    Postów
    713

    Domyślnie Odp: Hnitessa, czyli wizyta na południowym krańcu II Rzeczypospolitej

    Rozumiem, logiczna sprawa. To co mi sie udalo kiedys widziec wygladalo identycznie, bylo poprowadzone wlasnie z bocznej dolinki i duzo dluzsze i spadala woda prawie bezposrednio do rzeczki. Z checia sie dowiem prawdy zatem jezeli nie trafilem z typem
    "There is no such thing like too much snow" - Doug Coombs

  9. #39
    Forumowicz Roku 2016
    Kronikarz Roku 2016
    Forumowicz Roku 2014
    Forumowicz Roku 2013
    Ekspert Roku 2012
    Awatar Wojtek Pysz
    Na forum od
    02.2008
    Rodem z
    Jarosław
    Postów
    2,441

    Domyślnie Odp: Hnitessa, czyli wizyta na południowym krańcu II Rzeczypospolitej

    Dopowiedzenia - Słupki zeszły z granicy

    Idąc wzdłuż dawnej granicy polsko-rumuńskiej niełatwo jest dziś znaleźć jakieś dawne słupy graniczne. Ich losy opisywane były w kilku artykułach w „Płaju”. Między innymi w numerze 39 z roku 2009 znajduje się notka A. Wielochy „Epitafium dla słupków”, w której autor opisuje, jak ostatki zachowanych słupków były zabierane z granicy przez polskiego generała i polskiego uczestnika rajdu samochodowego. Podane są tam również nazwiska tych osób.
    Nieco słupków obejrzeć można w dolinach w Rumunii. O jednym z nich, na stacji kolejki w Wyszowie Górnym (Vişeu de Sus) wspominałem na początku relacji: S1, S2
    Dwa inne słupki zobaczyć można bardzo niedaleko stąd, w Wyszowie Dolnym (Vişeu de Jos) przy pensjonacie „U Simina”, Str Valea Morii 2111. Jeden z nich ustawiony został po zewnętrznej stronie ogrodzenia, obok drewnianego krzyża i betonowego obelisku. Drugi znajduje się wewnątrz posesji, przy ścianie drewnianego budynku i służy jako podstawka pod plastikową doniczkę z szarotką.


  10. #40
    Bieszczadnik
    Na forum od
    05.2006
    Rodem z
    Poznań/Szczecin
    Postów
    713

    Domyślnie Odp: Hnitessa, czyli wizyta na południowym krańcu II Rzeczypospolitej

    Drewniany krzyz widoczny na zdjeciu z lewej oraz tablice ponizej upamietniaja mieszkancow Wyszowa ktorzy zgineli w IIWS(nie pamietam, czy z pierwszej tez). Obelisk po lewej to stary slup graniczny z czasow
    gdy Rumunia graniczyla z ZSRR.
    "There is no such thing like too much snow" - Doug Coombs

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Moja pierwsza wizyta w Bieszczadach - proszę przeczytaj
    Przez Tasza w dziale Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady
    Odpowiedzi: 45
    Ostatni post / autor: 18-10-2015, 21:22
  2. klasyka czyli TOP TEN
    Przez don Enrico w dziale Dyskusje o Bieszczadach
    Odpowiedzi: 24
    Ostatni post / autor: 16-01-2013, 21:32
  3. Pierwsza wizyta w Bieszczadach
    Przez yamro w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 1
    Ostatni post / autor: 17-08-2010, 20:11
  4. za pięć dwunasta, czyli z ręką w nocniku :/
    Przez geograffus w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 24
    Ostatni post / autor: 14-07-2004, 22:56
  5. Pierwsza wizyta
    Przez brjs w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 16
    Ostatni post / autor: 04-06-2004, 20:24

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •