Dzień 7. po południu – kółeczko nam się zamyka
Jeszcze dwa zdjęcia domków z Bardiu
Idziemy już główną drogą przez Poienile de sub Munte.
Gdy się ma hydrant koło domu, można sobie pozwolić na takie mycie okien
Poienile de sub Munte to duża wieś, będąca równocześnie sama dla siebie gminą, i to największa gminą w powiecie marmaroskim (Maramureș County). Na powierzchni ok. 300 km2 mieszka tu ok. 10 tys. ludzi. W przewodniku po północnej Rumunii z 2010 r. autorzy piszą: „Połączenia autobusowe z Viseu de Sus (kilka kursów dziennie) … uzupełniają liczne mikrobusy”. Wchodzimy więc na centralny plac z przekonaniem, że jeśli jakiś autobus na nas właśnie nie czeka, to na pewno przyjedzie za chwilę.
Autobus nie czekał. Nie przyjechał też wkrótce, nie znaleźliśmy nawet żadnego przystanku. Na pytanie „czym stąd można gdziekolwiek dojechać”, miejscowi zgodnie odpowiadali „schodzić drogą w dół i machać”. Przez pierwszy kilometr schodzenia samochody jechały tylko w przeciwnym kierunku. Przy składzie budowlanym zapytaliśmy podjeżdżającego właśnie kierowcę samochodu osobowego, czy mógłby nas podwieźć do Vişeu de Sus. Zgodził się bez szczególnego namawiania. Po półgodzinnej jeździe byliśmy na miejscu. Opłata, której sobie zażyczył, była bardzo symboliczna, nie wiem, czy mu na paliwo wystarczyło. Mam wyrzuty sumienia, że nie daliśmy mu więcej, niż powiedział. Ale z drugiej strony, nasz dług, i finansowy i w zakresie życzliwości, będzie można bez problemu spłacić w innym miejscu, w innym czasie i innym ludziom potrzebującym pomocy.
W Vişeu de Sus odnaleźliśmy pozostawiony prawie tydzień temu nasz samochód. Na ostatni nocleg wybraliśmy Pensiunea Alina, położony tuż przy „służbowym” przystanku kolejki. Z jego okien i balkonu mogliśmy obserwować wszystko, co się dzieje na stacyjce. A ruch był taki, jak na Lwowskiej w Rzeszowie Większość transportu związana była z drewnem. Koordynacją ruchu pojazdów samochodowych, szynowych i konnych zajmował się pracownik w odblaskowej kamizelce.
Na torach odbywał się też ruch pieszy:
Przyjechał pierwszy pociąg osobowy …
… i drugi pociąg osobowy:
Potem przyjechał pierwszy pociąg z drewnem …
… i drugi pociąg z drewnem.
Przez cały czas zjeżdżania pociągów z góry, przy stacyjce spokojnie stał pojazd zaprzęgowy ze spokojnym woźnicą i równie spokojnymi końmi.
Pojazd czekał na ostatni wagon z ostatniego pociągu, który został tu odczepiony a jego zawartość przeładowana.
W „pensionie” zjedliśmy obiad, który naprędce przygotowała gospodyni. Samochód stał na parkingu mocno strzeżonym.
Zakładki