Do domu wracać czas.
Ostatni nocleg mieliśmy tuż przy „służbowej” stacji Mocanity, więc rankiem mogliśmy pożegnać się ze znanym już dobrze miejscem.
A zjeżdżając do miasta przystanęliśmy przy stacji „oficjalnej”
Oraz wstąpiliśmy do stacyjnego muzeum
Droga powrotna prowadziła doliną rzeki Izy, m.in. przez wieś Bogdan Voda, której nazwa nawiązuje do XIV-wiecznego władcy mołdawskiego. W hołdzie panu Bogdanowi (to ten na koniu) miejscowa ludność składa różnorakie dary.
Bogdan Voda – marmaroska chata i brama marmaroska (a nawet dwie).
To zdjęcie ma dwa tematy. Pierwszy, to spotkanie grupki Romów (dawniej zwanych Cyganami) na głównym skrzyżowaniu w Bogdan Voda, przy wozie z bardzo chudym koniem. A drugi temat, to malownicza plątanina przewodów elektrycznych na słupie.
Czy ktoś się jeszcze orientuje, do czego który z tych kabelków służy i w jaki sposób to wszystko jeszcze działa?
Kontynuując temat słupków granicznych, jedziemy do Berbesti. Miejscowa cerkiew jest czynna; w sobotę, podczas sprzątania mogliśmy zajrzeć do środka.
Na cmentarzu obok cerkwi można znaleźć ciekawe nagrobki, z malowanymi wizerunkami oraz życiorysami zmarłych. Czyli Sapanta nie ma monopolu na ten typ nagrobka.
Kilkaset metrów dalej, idąc w górę asfaltową dróżką, znajduje się stary cmentarz. Pochowano na nim w zbiorowej mogile pięciu Polaków, którzy w grudniu 1918 r. (lub styczniu 1919) polegli w potyczce z grupą bolszewików.
Ku ich pamięci oraz ku pamięci wszystkich mieszkańców Berbeşti poległych w Wielkiej Wojnie postawiono tutaj drewniany krucyfiks z napisem w języku polskim i rumuńskim. Polski element stanowi też żeliwny słupek graniczny.
Ostatni obrazek z Berbesti. Niektóre podręczniki fotografii zalecają takie kadrowanie zdjęcia, by przewody i słupy elektryczne nie szpeciły krajobrazu (ew. ich późniejsze usunięcie przez retusz). Ale czy bez nich krajobraz nie byłby tutaj sfałszowany?
Zakładki