WUKA
www.wukowiersze.pl
Też tak macie czy tylko ja wolę dawność ??
WUKA
www.wukowiersze.pl
Masz wątpliwości WUKO? Pół tego forum to dyskusja na temat dawności i żale, że dawność i współczesność to nie to samo![]()
Czterech panów B.
Ech... Kiedyś to się narzekało, a teraz...?
.... a teraz tęskni za czasem.... na który się narzekało....
Wuki pytanie "Też tak macie czy tylko ja wolę dawność ?" siedziało we mnie ponad miesiąc.
Uwaga! Będzie trochę filozoficznie, ale tak mnie naszło.
Dawność!... a która dawność?
Gdy upadałem jako dziecko?... Starte kolano, krew, płacz, przytulenie matki, „bądź mężczyzną” ojca,
Gdy upadałem jako nastolatek?... ku..a!, starte kolano, rozdarte spodnie, dobrze, że nikt nie widział!
Gdy upadłem z kilkoma krzyżykami na plecach?... ku..a, ślepy jestem czy co? Wstałem!
Gdy upadnę… i nie będę miał sił by wstać i nikogo by mnie podniósł? Amen.
Dawność… która dawność?
Młodzieńcza miłość? Rozstanie, pfff będą następne,
Miłość, ta ślubna? Przeszła, spowszedniała, stworzyła antagonizmy, i co dalej? Trwanie?
Miłość, ta nowa? Tworzenie na nowo wszystkiego i na nowo odkrywanie siebie i miłości,
Miłość to drugie w rankingu, po zdrowiu, pragnienie człowieka. Trzecie to pieniądze. Dawność się nie załapała na listę życzeń.
Jeśli nie zdrowie i miłość to dla dawności trzeba stworzyć ludzki ranking pragnień. Tylko dla której dawności?
Czyż nie fajnie mieć na nagrobku wyryte…
„Tu leży ten, który miał wspaniałą dawność”
Lepsze to niż różne bzdety z datami urodzin i śmierci lub pean pochwalny
„Tu spoczywa ten co rozwiązał hipotezę Hodge`a, hipotezę Riemanna, teorię Yanga-Millsa, Równanie Naviera-Stokesa, a nie zdążył za życia rozwiązać w całości hipotezy Bircha i Swinnertona-Dyera”
za Staffem…
Już? Tak prędko? Co to było?
Coś strwonione? Pierzchło skrycie?
Czy się młodość swą przeżyło?
Ach, więc to już było... życie?
Którą dawność, którą dawność…?
Ostatnio edytowane przez Recon ; 16-09-2014 o 16:09
Nie, całości bym nie brał... musiałbym trochę(!) powycinać niczym dawny cenzor z ulicy Mysiej, trochę(!) musiałbym pozmieniać, sporo też bym zostawił. Zmieniłoby to drogę życia, zmieniliby się też otaczający ludzie a to zapewne i mnie by zmieniło. Czy to jednak byłaby jeszcze dawność? Czy Bóg by się na takie chciejstwa i gmeranie wstecz zgodził? Na pewno, aby nie było łatwo, trochę "niespodzianek" by wstawił, niekoniecznie ku mojemu zadowoleniu. Chociaż polemizuje z tym Stachura, to jednak życie jest teatrem... scenariusz dla każdego jest stały, aktorzy na każdą scenę są już przewidziani i się nie zmienią. Nawet jak nam się wydaje, że coś zmieniamy to i tak to przewidział "REŻYSER". ON też wie kiedy się ma skończyć "spektakl" dla każdego z nas.
Nie wiem kiedy mój spektakl się skończy. Ktoś powiedział (cytuję z pamięci)... jak człowiek zaczyna patrzeć wstecz, przeglądać pożółkłe zdjęcia w swoich albumach to znaczy, że zaczyna umierać.
Tym sposobem doszedłem do odpowiedzi (samemu sobie?), na pytanie Wuki... nie chcę dawności, chociaż chcę czasami coś tam z niej wspomnieć, wolę już trud dzisiejszego dnia i następnych po nim.
Tym sposobem Wuka niczym Mistrz w wyjaśnieniu Paulo Coelho... zachęciła ucznia do dołożenia wszelkich starań, aby odkrył to, o czym już wiedział.
Tak Duchuprzeszłości... może ja wcale nie należałem do tych nielicznych![]()
Ps. Tak już abstrahując od tematu to nie lubię czytać Coelho, strasznie mi idzie czytanie jego książek, męczę się nad nimi a co jakiś czas znowu jego książka leży koło mnie, dojrzewa do przeczytania, korci i odstrasza, jest odkładana, przekładana, chowana, później kartkowana, czeka, czeka, czeka, jak właśnie teraz czeka (już znam jej tytuł), na swój czas aż... Reżyser ryknie przez tubę "teraz... start". To też scenariusz?
Pytanie -o jaką dawność chodzi? O każdego z nas czy tak w ogóle? Ja do swojej nie mam potrzeby się cofać -patrzę do przodu i to, co przede mną się liczy. Jeszcze nie jestem na tyle stara, by chcieć wrócić do przeszłości. Z resztą nie chciałoby mi się przez wiele rzeczy znów przechodzić, jednak zadowolona jestem z tego co było i jak się żyło -wiadomo, jest cała masa rzeczy do wykreślenia i ominięcia szerokim łukiem ale bez tego nie bylibyśmy tym, kim jesteśmy, bo człowiek uczy się na błędach. Jeśli chodzi o jakąś inną przeszłość, inne czasy, w których w ogóle nie żyliśmy -o tym można pisać dysertacje zarówno za, jak i przeciw, w zależności od kontekstu, podejścia, perspektywy.
ps. Też kiedyś lubiłam Coelha, mam kilka jego pozycji. Mając naście lat przeczytałam różne jego książki. Z biegiem czasu to, co w nich pisał zaczęło mi się wydawać już oczywiste i poniekąd infantylne, mało odkrywcze więc nie sięgałam po niego więcej. A może warto? Ciekawe jakbym go dziś odebrała :)
Z takimi męczarniami intelektualnymi od kilku lat zmagam się z twórczością Fryderyka Nietzschego -nie mogę dobrnąć do końca jednej książki:) Gdy sięgam po nią po dłuższym czasie, czytam od nowa i znów przerywam (i tak w kółko). Raz czyta się lekko, raz trudno (w Prełukach czytało się lekko). Myślę, że Nietzsche też pasowałby do tego tematu wątku! Był idealistą, wierzył w idee i piękne wartości pokornego, cnotliwego człowieka. Stąd jego koncepcja ostatniego człowieka na ziemi -ostatniego pięknego, prawdziwego człowieka (nazywa go nadczłowiekiem -można spotkać się z wieloma mylnymi interpretacjami tego pojęcia). Przy tym wyśmiewał współczesne jemu społeczeństwo nazywając je społeczeństwem bez wartości, konsumpcyjnym, pustym. Czy coś się zmieniło w tej kwestii? Czy nie możemy tego samego powiedzieć dzisiaj? Więc jak to jest? Gdzie jest ta granica, skoro czytając książkę spisaną w drugiej połowie XIX wieku mam wrażenie jakbym czytała współczesną (pomijając, że tamtą mam przetłumaczoną na język staropolski, stąd trudność w czytaniu) -"Tako rzecze Zaratustra".
Ostatnio edytowane przez Jimi ; 17-09-2014 o 17:35
"Wędrujemy zarośniętą dzikim zielskiem drogą..." W.P.
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki