Wojtek w swojej relacji z Hnitessy napisał, że może być długa. Jaka będzie ta nie mam pojęcia

Zanim zacznę wspominać tegoroczną wyprawę cofnę się o rok, kiedy po raz pierwszy próbowaliśmy posmakować Małego Retezatu. Ten przepędził nas jednak największą ulewą, jaką zdarzyło mi się przeżyć w górach bez dachu nad głową. Przemokło nam wtedy wszystko, łącznie z dwoma z trzech namiotów, które rozstawiliśmy podczas chwilowej przerwy w ulewie. Noc była odrobinę spokojniejsza, ale rano wycofaliśmy się, w dwóch rzutach, do cywilizacji.



W tym roku postanowiliśmy spróbować po raz drugi, prawie dokładnie 12 miesięcy później zajechaliśmy na pustawy parking na Poiana Pelegii i ruszyliśmy w kierunku przełęczy Şaua Plai Mic.



Kurtki przeciwdeszczowe były w pogotowiu!