Tak teraz pora na kolorki - najlepiej w dni powszednie,potem smaczki w stylu Łopienki,Chryszczatej,Smolnika,Doliny G.Sanu.Potem jeszcze możee odkrywanie od nowa tych gór zimą itd,itd
Gratuluję zainfekowania
Tak teraz pora na kolorki - najlepiej w dni powszednie,potem smaczki w stylu Łopienki,Chryszczatej,Smolnika,Doliny G.Sanu.Potem jeszcze możee odkrywanie od nowa tych gór zimą itd,itd
Gratuluję zainfekowania
Witaj, wśród zarażonych. Teraz musisz nauczyć się z tym żyć, dzielić czas, między rodzinę , pracę i znależć go jak najwięcej na Bieszczady.Do spotkania, gdzieś na szlaku. Lub na całkowitym bezdrożu.
Namówiłam Męża!! Wrócę Tutaj! Pojawię się dopiero na "wiesnę", bo praca przeszkadza mi w urlopie 'w środku jesieni". Jednak gdyby nie to, to już bym była w Waszych Bieszczadach. I wiecie co? Nie tylko Waszych, skoro poczułam tą niesamowitą potrzebę "bycia-życia" tam! Już przeszło na męża- dzieci jeszcze nie mamy, ale jak tylko się pojawią, to zobaczą :)
Witaj nevermore, nie udzielam się zbyt dużo na forum ale zaglądam tu prawie codziennie, wiesz po co? Po to żeby,,pobyć'' choć wirtualnie z ludźmi, którzy czują tak jak ja i potrafiliby mnie zrozumieć. Czytając ich opowieści jest mi trochę lżej i bliżej Biesów. Ja pojechałam pierwszy raz rok temu we wrześniu i....wsiąkłam,miałam dokładnie tak samo po powrocie jak Ty, o niczym innym nie mogłam myśleć wszytko mnie drażniło nic nie było takie jak być powinno choć z pozoru nic się nie zmieniło, ani dom, ani praca ale...to nie były Bieszczady. Też bałam się, że oszalałam ) choć może to jest rodzaj wariactwa a może po prostu magia ....Dodam tylko, że od września zeszłego roku byłam w Biesach pięć razy i powiem Ci, że za każdym razem jest coraz gorzej, coraz ciężej się wyjeżdża stamtąd, coraz ciężej się wraca do tzw.rzeczywistości. A dziś? nie ma dnia żebym nie pomyślała o tym miejscu, jest ze mną ciągle, siedzi gdzieś w głowie, sercu i choć ta ciągła tęsknota boli to nie chciałabym się jej pozbyć bo znalazłam moje miejsce na ziemi. Choćby nie wiem co się działo to wiem, że gdzieś tam są moje Bieszczady, mój świat, ,,tylko'' sześć (w porywach do siedmiu-cholerny Śląsk) godzin w samochodzie i jestem u siebie!!! i coraz częściej łapię się na myśli jakimi szczęściarzami są ci, którzy tam żyją.....Pozdrawiam Cię nevermore, nie pozbywaj się ,,tego'', do zobaczenia na szlaku
No...ja już, już, zacząłem się leczyć, a tu masz - nawrót choroby:) Tego już nie zwalczysz Nevermore...to jest jak nieuleczalna choroba. A im dalej się mieszka, tym gorzej. Ja teraz siedzę w Karkonoszach i każdego dnia porównuję tutejsze panoramy do TAMTYCH. Ostatnio już nawet Wysoki Kamień przezwałem w myślach Łopiennik. Tak - to by mógł być Łopiennik... Dlatego, gdy Marysia podrośnie, co nastąpi już w przyszłym roku, jadę Tam. Choć na tydzień. Mieszkam teraz na takiej przełęczy, skąd widać w kierunku płaskiej północy, a w drugą stronę na górę ze spodkami. Ładnie tam, ale... Trzeba wsadzić tyłek w , jak to zwie Bertrand, karawan, i jechać. Nie ma rady...
Rano robimy nic. Lubimy to robić (Z Bertranda, 2011)
właśnie, wziąłby człowiek amunicję
eksportową śliwowicję
drzwi opatrzyłby w inskrypcję:
"przedsięwzięto ekspedycję" (MamciaDwaChmiele,2012)
"Troszkę" z Wysokiego Kamienia i przywitam Was "chlebem i solą" u siebie Z chęcią pochwalę się Naszymi "Karkonoskimi Duchami Gór" i okolicami. Tęsknię jednak za Bieszczadami. Przeczytałam wszystko, rozliczyłam się ze swoim szczeniackim poglądem, jakie nadało mi KSU. Oszalałam. Zakochałam. Pokochałam. To chyba mój Manifest.
...kurde... też mi się to nie podoba....w poniedziałek wróciłem z Bieszczadów.... a z żalu chyba jutro pojadę w Karkonosze, bo mam blisko...
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki