Zachciało mi się tak jak zawsze się chce nawet na tylko dwa dni wyskoczyć.
Start godzina 18 z groszem i w trasę.Po drodze zabieram jeszcze znajomą z Pruszkowa i dalej.Już po kilku godzinach meldujemy się w Wetlinie u niezawodnego Henryka.I zaczynamy wymyślać gdzie tu można pójść. Pogoda zachęca do pozostania na kwaterze ale stopy swędzą i domagają się ciężkich butów i błota pod butami.
Zapada decyzja.Dziś i jutro na niebiesko.Jedziemy do Widełek,zakładamy plecaki i zaczynamy spacerek.Po dwóch godzinach docieramy do miejsca skąd coś dalej widać 100_0919.jpg
Odpoczynek połączony z piwkiem,papieroskiem - jest bosko Jeszcze rozmowa z bezkrwawym myśliwym co na resztki ryczących jeleni się zasadza i w drogę.
Kilkanaście minut później jesteśmy na szczycie i rozpoczynamy zejście. Dochodzimy do Dwernika.Tam niestety trzeba iść asfaltem.Dochodzimy do krzyżówki gdzie decydujemy się na przeczekanie deszczu.W ramach walki z potencjalnym przeziębieniem niszczymy cytrynowy napój z Lublina. I znowu w trasę. Jest stromo i błotniście i jak cały dzień pusto na trasie.
Robi się ciemno i ostatnie kilkaset metrów pokonujemy przy świetle czołówek.W końcu jest schron.Wchodzimy w sam środek imprezy i mimo że obiekt jest wynajęty Lubosz przyjmuje nas bez problemu. To moja pierwsza wizyta w Chacie i już wiem że tam wrócę.Wieczorne pogaduchy ciągną się długo ale w końcu zmęczenie zwycięża i idę spać.CDN