Strona 1 z 3 1 2 3 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 10 z 23

Wątek: Jesienią w Marmaroszach

  1. #1
    Kronikarz Roku 2017
    Kronikarz Roku 2015
    Awatar coshoo
    Na forum od
    09.2004
    Postów
    690

    Domyślnie Jesienią w Marmaroszach

    Latem pada wśród znajomych hasło: Rumunia. Temat dojrzewał powoli i po różnego rodzaju ustaleniach terminowo-osobowych w końcu skład wyprawy ustabilizował się na poziomie 5 osób, w tym dwie niewiasty. Mocno wczesnym rankiem 24 września pakujemy graty do dużego, mocnego kombi i ruszamy ku przygodzie. Do przejechania mamy niecałe 800 km. W Barwinku wymieniamy fundusze na walutę rumuńską i dalej przez Słowację i Węgry w kierunku rumuńskich Karpat.

    Okolica węgierskiego Tokaju i winnice oblegające wzgórza:



    Jedyne przejście graniczne gdzie trzeba było na moment się zatrzymać to Węgry-Rumunia. Kilka minut kolejki, pokazanie dokumentów i w dalszą drogę. Do celu naszej jazdy, czyli Vișeu de Sus, docieramy zgodnie z planem przed zmrokiem. Szukamy kwatery zanim zapadnie zmrok, ilość "pensiunea" w tym miasteczku jest spora więc długo nie szukaliśmy. Wybieramy sobie jeden w bocznej uliczce, warunki przyzwoite, miejsce na auto pod dachem, gospodarz zna niemiecki, więc łatwiej się było dogadać niż po rumuńsku. :)



    Umawiamy się z gospodarzem na zostawienie auta i ponowny nocleg po powrocie. Burżujska kolacja w restauracji i spać...

    C.D.N.

  2. #2
    Kronikarz Roku 2017
    Kronikarz Roku 2015
    Awatar coshoo
    Na forum od
    09.2004
    Postów
    690

    Domyślnie Odp: Jesienią w Marmaroszach

    DZIEŃ 1 - Czwartek 25 września

    Żegnamy się z gospodarzem, zarzucamy garby i udajemy się na stację kolejki wąskotorowej.



    Oprócz normalnych kursów z drewnem itp. są też kursy turystyczne w głąb doliny Vaseru. Kupujemy bilety w jedną stronę. Jest czwartek a chętnych turystów jest więcej niż się spodziewałem. Azjaci z nieodłącznymi aparatami na piersi, niemieccy emeryci itd...



    Zajmujemy miejsce i turlamy się 2h w głąb doliny.



    Po przebyciu około 20km kurs turystyczny ma stację końcową gdzie są wiaty, można kupić coś do żarcia i posłuchać przygłośnego rumuńskiego folku. My ruszamy dalej, mamy do pokonania jeszcze kilka km torami.



    W końcu odbijamy w boczną dolinę. Według mapy biegnie tędy droga, a nawet szlak turystyczny. Droga była przez pierwsze kilkaset metrów, dalej zarastająca ścieżka w miejscu zniszczonej, starej drogi.



    Znaki szlaku pojawiają się z częstotliwością 0,5h-1h marszu. W końcu stara droga/ścieżka się kończy, wspinamy się początkowo korytem potoku.



    Później przez krótki czas odnajdujemy inną starą drogę pokrytą balami.



    Zdobyliśmy już trochę wysokości i pojawiają się pierwsze widoki.



    Do grzbietu nie zostało daleko więc ciśniemy przez las na przełaj do góry. Ostatni wysiłek na dzisiaj i szukamy dobrego miejsca do spania. Znajdujemy pasterską kolibę. Trochę sprzątania i mamy fajne miejsce na nocleg, w środku miejsce na ognisko.

    Nasz domek, w tle góry Rodniańskie:



    Widok w drugą stronę, w tle Pietros Budyjowski:



    Nasz wieczorny widoczek:



    Ognisko, odciążanie plecaków z nalewek, gadu-gadu i spać...

    C.D.N.

  3. #3
    Kronikarz Roku 2017
    Kronikarz Roku 2015
    Awatar coshoo
    Na forum od
    09.2004
    Postów
    690

    Domyślnie Odp: Jesienią w Marmaroszach

    Dzień 2 - Piątek 26 września

    Śpi się nad wyraz dobrze. Posłanie z desek zastaliśmy przykryte gałązkami iglaków, na to daliśmy własną plandekę, karimaty i było miękko i wygodnie. Wstaję o świcie zobaczyć jaka jest pogoda. Jest pochmurno więc wskakuję jeszcze do śpiwora. Później z pogodą nie jest lepiej, mżawka i przewalające się chmury. Trzeba iść dalej. Wspinamy się na Pietrosa Budyjowskiego (1854m).



    Krótki postój i popas jagodowo-borówkowy.



    Docieramy w końcu na szczyt, niestety widoków nie podziwiamy.



    Pogoda postanawia urozmaicić nam wędrówkę.



    Padać nie przestaje, jest za ciepło żeby śnieg poleżał ale skutecznie nasącza okoliczną trawę i krzaki. Pranie mamy gratis. Schodzimy na przełęcz za Pietrosem.



    W oddali widzimy chatę pasterską i chwilę rozważamy czy nie zboczyć. Zapada decyzja iść dalej.



    Pranie jest skuteczne, po kilku godzinach jesteśmy przemoczeni. Dochodzimy w końcu do połoniny pod Pecealu gdzie jest osada pasterska. Niestety chatki pozamykane na kłódki, ale znajdujemy jedną z werandą i otwartym poddaszem. Przebieramy się, gotujemy gorący posiłek, rozgrzewamy się mocniejszym trunkiem i suszymy przy rozpalonym ognisku. Jest fajnie pomimo słabego dnia.



    Noc spędzamy na poddaszu.

    C.D.N.

  4. #4
    Szkutawy
    Guest

    Domyślnie Odp: Jesienią w Marmaroszach

    ... czyli japońce ze swoimi wściekłymi aparatami i tu docierają?

  5. #5
    Kronikarz Roku 2017
    Kronikarz Roku 2015
    Awatar coshoo
    Na forum od
    09.2004
    Postów
    690

    Domyślnie Odp: Jesienią w Marmaroszach

    Cytat Zamieszczone przez przemolla Zobacz posta
    ... czyli japońce ze swoimi wściekłymi aparatami i tu docierają?
    Kilka sztuk dotarło :)

  6. #6
    Kronikarz Roku 2017
    Kronikarz Roku 2015
    Awatar coshoo
    Na forum od
    09.2004
    Postów
    690

    Domyślnie Odp: Jesienią w Marmaroszach

    DZIEŃ 3 - Sobota 27 września

    Schodzę ze stryszku i doznaję olśnienia... pogodowego.



    Zaczyna się podziwianie widoków i dosuszanie mokrych rzeczy.



    Schodzimy do przysiółka Łuhy/Luhei, wciąż zafascynowani pogodą.



    Widok na sąsiednie pasmo z najwyższym Farcau (1956m), w tle po lewej majaczy Pop Iwan Marmaroski.



    Wioska coraz bliżej...



    Znajdujemy otwarty "magazin", piwko, jakiś posiłek i podejmujemy decyzję o spaniu we wsi. Okoliczne wsie są zamieszkane głównie przez Ukraińców więc nie ma problemu z językiem. Udaje nam się odnaleźć miejscowe schronisko dla turystów tzw. "Cabana", co nie było łatwe.

    Rumuńska, karpacka wioska...





    Łóżko, prysznic, pełen wypas. Miły wieczór przy trunkach i spać. Oby pogoda się utrzymała...

    C.D.N.

  7. #7
    Kronikarz Roku 2017
    Kronikarz Roku 2015
    Awatar coshoo
    Na forum od
    09.2004
    Postów
    690

    Domyślnie Odp: Jesienią w Marmaroszach

    DZIEŃ 4 - Niedziela 28 września

    Opuszczamy kwaterę, kolejny piękny dzień.



    Krótka wizyta w sklepie i czas w góry. Wspinamy się pomiędzy różnymi przysiółkami.



    Rzut okiem na zostawioną w tyle wioskę.



    Ostatnie zamieszkane domostwa są całkiem wysoko w górach. Koło takiego przysiółka zamotaliśmy się z drogą i jedna pani, krzycząc z dołu gdy podchodziśmy pod zły grzbiet, sprowadziła nas na właściwą drogę. Niby znowu napotykamy znaki szlaku ale w dniu dzisiejszym więcej one nam zaszkodziły niż pomogły.



    Kawałek marszu lasem i napotykamy pierwsze polany przed połoninami.



    W końcu osiągamy połoninę. Dużo zabudowy pasterskiej, jest ciepło i nie wszycy jeszcze uciekli w doliny. Rozmawiamy chwilkę z pasterzem i idziemy dalej.





    W tym miejscu powinniśmy wdrapać się na grzbiet zamiast sugerować się szlakiem i iść ścieżką trawersem. Zapewne było by łatwiej.



    Dochodzimy do miejsca z wypasem i obsiadają nas psy pasterskie. Robi się mało ciekawie, jeden odgryza kawałek karimaty koleżance. Przy następnych spotkaniach jesteśmy już uzbrojeni w kije.



    Wygodna ścieżka trawesem nam się kończy. Pojawiające się gdzieniegdzie znaki szlaku pokazują prosto w górę. Dwie godziny wspinania się prawie na czworakach pod górę daje nam ostro w kość. Widoki za to rekompensują zmęczenie.





    Pojawiają się widoki na północ w stronę Ukrainy. W oddali widać już grzbiet Czarnohory z Popem Iwanem.



    W końcu udaje nam się wdrapać na główny grzbiet. Odpoczywamy i podziwiamy widoki. Do zachodu słońca pozostało ok 2h a mamy do przejścia jeszcze kawałek.





    Pomimo tego że mamy do zrobienia jeszcze 200m w pionie to idzie się całkiem sympatycznie, nie ma już tych stromizn.





    W końcu zdobywamy najwyższą górkę dnia dzisiejszego - Mihailecu (1918m). Obok stoi wyższy Farcau (1956m).



    Taki tam widoczek...



    Schodzimy do jeziorka Vinderel przy którym zamierzamy spać.



    Miejsce jest niezwykle urokliwe.





    Zdążyliśmy tu dotrzeć akurat przed końcem dnia.



    Wieczorne podziwianie widoków.



    Wieczór spędzamy na imprezce przy świeczkach, gapieniu się w morze gwiazd i piciu ostatnich nalewek domowych. Dzień dał nam w kość ale było warto...

    C.D.N.

  8. #8
    Kronikarz Roku 2017
    Kronikarz Roku 2015
    Awatar coshoo
    Na forum od
    09.2004
    Postów
    690

    Domyślnie Odp: Jesienią w Marmaroszach

    DZIEŃ 5 - Poniedziałek 29 września

    Wstaję przed świtem, łapię za aparat i delektuję się ciszą, wschodzącym dniem i widokami.





    W oddali widać Popa Iwana Czarnohorskiego z ruinami polskiego obserwatorium na szczycie.



    Słoneczko coraz wyżej...



    Jeszcze raz Pop Iwan, tym razem nad wodą.



    Poranna kawusia na naszej "werandzie".



    Czas się ruszyć. Idziemy na południe, w kierunku Poienile de sub Munte.



    Łagodnie, z pięknymi widokami...





    Nieco niżej wypas owiec, pieski by nas pewnie znowu polubiły ale idziemy w inną stronę.



    Patrząc z góry miało się wrażenie że szybko zejdziemy w dolinę do wioski. Po drodzę trochę nowoczesności przy wypasie.



    Zejście wcale nie jest takie proste. Drogi na mapie raczej niewiele się zgadzają z rzeczywistością. Idziemy drogami takimi jakie są, robiąc niezły slalom po górach. W końcu większa stokówka znosi nas do wąskiej i skalistej doliny. Pojawia się cywilizacja.



    Jest ciepło. Znajdujemy sklep :)
    "Ten pierwszy łyk piwa przy napotkanym magazinie"...
    Do końca doliny jeszcze kilka kilometrów.



    Dochodzimy do głownej szosy we wsi Repedea. Zniosło nas trochę i do Poilenile de sub Munte musimy zasuwać szosą jeszcze kilka kilometrów.
    Do końca dnia zostało niewiele czasu ale nie przeszkadza nam to w zwiedzaniu kolejnych sklepów. W jednym koleżanka Jola zakupuje wielki chleb a'la bułka. Smakuje wybitnie rwana garściami z konserwą :)



    Drepczemy te ostatnie kilometry. Przy głównej drodze dużo więcej nowych, murowanych domów. Nie brakuje też tradycyjnych.



    Docieramy w końcu do celu. Niedługo zapadnie zmierzch. Rozpytujemy o jakiś nocleg czy cuś. Staje w końcu na tym, że do swojego ogródka zaprosiła nas miła pani nauczycielka z miejscowej szkoły. Rozbijamy namioty.



    Mamy do dyspozycji łazienkę z ciepłą wodą. Poczęstunek z fasolki po bretońsku, konfitury, ciepła herbata...
    Do tego zakupowe alkohole i przy ogródkowym stole mamy piekny wieczór...

    C.D.N.
    Ostatnio edytowane przez coshoo ; 07-10-2014 o 21:28

  9. #9
    Szkutawy
    Guest

    Domyślnie Odp: Jesienią w Marmaroszach

    ... bardzo tęsknię ostatnio za czymś takim... choć znam to nie z dalekich krajów, a z kraju naszego....

  10. #10
    Kronikarz Roku 2017
    Kronikarz Roku 2015
    Awatar coshoo
    Na forum od
    09.2004
    Postów
    690

    Domyślnie Odp: Jesienią w Marmaroszach

    DZIEŃ 6 - wtorek 30 września

    Rankiem żegnamy się z gospodarzami którzy idą do pracy. My jeszcze chwilę się krzątamy po ogródku zanim wyruszamy dalej. Plan jest prosty, musimy iść na południe przez plątaninę mniejszych górek. Wspinamy się pierwszą lepszą napotkaną ścieżką biegnącą w góry.



    Początki nie są łatwe, dużo płotków i innych ogrodzeń. Za jednym przywitał nas baran który się rozpędzał jak tylko człowiek się odwrócił :)



    W końcu trafiamy na konkretniejszą ścieżkę i zdobywamy trochę wysokości. Widok na Poienile de sub Munte i okolicę.





    Ciągle pod górę. Jest malowniczo, dużo drewnianej zabudowy, stogi siana itp...





    Mijamy zwożone sianko...



    Jeszcze kawałek i zdobywamy pierwszą góreczkę.



    Otwierają się większe widoki, hen daleko widać już Vișeu de Sus. Plątanina dolin i górek nie wróży jednak łatwej przeprawy :)



    Nawet powyżej 1000 m n.p.m. można napotkać gospodarstwa domowe.



    Mijamy zagubione osady...



    Schodzimy w głęboką i skalistą dolinę, powoli rozglądamy się za miejscem na nocleg. Dolina się rozszerza, otwierają się widoki.



    Napotkany pasterz potwierdza że idziemy właściwą drogą. Rozbijamy swoje domki na łące.





    Wieczorem mamy gości, przez nasze obozowisko przełazi całe stado owieczek :)
    Żałowałem że nie miałem przy sobie aparatu gdy przełaziły koło nas, a do namiotu nie miałem odwagi iść, psy nas skutecznie pilnowały.
    Jedynie po przejściu na szybko uwieczniłem.





    Ognisko i spać...

    C.D.N.

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Bieszczady jesienią
    Przez wolfgang87 w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 19
    Ostatni post / autor: 15-10-2010, 21:57
  2. Bieszczady jesienią
    Przez siwy44 w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 8
    Ostatni post / autor: 04-08-2010, 08:56
  3. Dwa dni jesienią
    Przez iwonaf w dziale Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady
    Odpowiedzi: 7
    Ostatni post / autor: 06-10-2009, 14:33
  4. Bieszczadzka samotonośc jesienią?
    Przez keikobad w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 27
    Ostatni post / autor: 23-10-2005, 00:43

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •