Pozdrawiam
DUCHPRZESZŁOŚCI
Dałeś mi następny powód aby przybyć jeszcze raz do worka. Spróbuję podnieść garnuszek i ewentualnie przeszukać łopiany w owym przysiółku,
celem znalezienia jego brata.
Innym na pobudkę dzwony dzwonią, jakiś werble, surmy ewentualnie budzik. Mnie bardziej prozaicznie, pęcherz kazał wstać. W tym wypadku, pęcherz władza. Ja na władzę nie poradzę, wstać musowo. Wiec chybcikiem do łazienki. Jakoś strasznie widno. Patrze na zegarek. O cholera, już dziewiąta. Niedziela 5 październik. Ciężko łepetyna pracuje po wczorajszym dniu. Mamy być w Łopience, dzisiaj odpust. Budzę Zbyszka. Wychodzimy na śniadanie. I jak zapewne się domyślacie znowu żur, z jajem i grzybami, oraz kawa. Idziemy na cmentarz, odwiedzamy groby: Radosa, Zubowa i Sikorki. Kompan czytał Potockiego więc wie o kogo chodzi.
Po rozliczeniu się i pożegnaniu z właścicielką kwatery, ruszamy w kierunku Wetliny. W Dołżycy odbijamy w lewo. Jedziemy doliną Solinki mijając ją raz z lewej, raz z prawej strony. Dojeżdżamy do chatki "człowieka który ucztował z wilkami". Dziadek Spis już z dziesięć lat ucztuje ze Św. Piotrem na "Niebieskich Połoninach". A jego chatkę komercja zjada. Niegdyś samotna w środku doliny obecnie w towarzystwie galerii i jakiegoś sezonowego baru.
Parkujemy perkotkę obok drogi i ruszamy w kierunku Łopienki. Wszędzie duża ilość samochodów. Mijamy retory, jeden zespół, drugi. Dzisiaj nie dymią. Dochodzimy do placu na którym ktoś rozstawił stojak zbudowany z gałęzi i sprzedaje rzeźby. Podchodzimy bliżej, Lach. Tak to On. Nie poznaje mnie, dla niego jestem tylko jednym z tysiąca. Prócz rzeźb widzę płyty "Ballady Andreja Kiryła" (czy jakoś tak, nie zapamiętałem).
Idziemy dalej, po prawej mijamy nową wiatę. Dochodzimy do cerkwi. Ja w szoku, byłem kilka lat temu w Łopience na odpuście, nie było nawet jednej czwartej wiernych (może uczestników). Zbyszek w szoku: "jaka bogata musiała być ta wieś, skoro wystawili murowaną cerkiew". Pierwszy raz do Łopienki trafiłem w 2004 roku. Wtedy idąc do cerkwi po omacku od Dołżycy agrafką (tak wtedy nazywali smolarze drogę leśną idąca w górę, spotkałem pręgowanego kota (prawdopodobnie żbika) gdy wygrzewał się na słońcu. W 2006 byłem pierwszy raz na odpuście. Wtedy poznałem SB który mnie zaprosił na forum. Dzisiaj spotykam Mania, chwilę rozmawiamy i odchodzę.
Dużo ludzi, ja takich spędów nie lubię. Wolę z Panem Bogiem rozmawiać w samotności. Ruszamy do pojazdu.
Jedziemy dalej. Zatrzymujemy się w Terce, przy cmentarzu. Zmyślamy się nad mogiłą pomordowanych. Jedziemy do Soliny. Zatrzymujemy się przy zaporze. Spacerujemy korona zapory. Podchodzi grupa młodzieży z przewodnikiem. Młodzieniec przewodnikowi zadaje pytanie: "Co by się stało jak bym chciał zjechać na dupie do elektrowni? Na to przewodnik: "Zanim byś zjechał, to by Ci dupy zabrakło"
. Po spacerze ruszamy do domu. Ot i cała trzydniowa wycieczka.
Pozdrawiam
DUCHPRZESZŁOŚCI
Dzięki, Kaziu, za fajną opowieść Masz u mnie piwo i głos na Kronikarza Roku.
Super się czytało i chodziło razem z Wami.
Pozdrawiam
Ostatnio edytowane przez bertrand236 ; 16-10-2014 o 15:12
bertrand236
To jeszcze czekamy na postscriptum.
"niech będą błogosławione wszystkie drogi proste, krzywe, dookolne…"
http://takiewedrowanie.blogspot.com/
Świetna opowieść :)
Pozdrawiam
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki