Pora jeszcze wczesna, do zmroku ponad trzy godziny, co robić?
- Zjeść obiad w barze „Na Zamościu”! - padła nie wiadomo skąd zdecydowana podpowiedź.
Kwaśnica i ruskie, takie duże, jak od salaterki a nie od szklanki wykrawane. Bardzo dobre te ruskie i kwaśnica ponoć też. Ja skusiłem się tylko na drugie, więc nie wiem. Pasiemy sobie brzuszki, pasiemy a ja już obmyślam, co by tu jeszcze wkąsić przed zmrokiem.
Na deser zaproponowałem sympatycznie stromo nachylony stok nadziewany wychodniami skalnymi – o tu, pacnąłem palcem w mapę.
Bartolomeo tylko westchnął głośno i cicho zapytał:
- a poobiednie leżakowanie to kiedy?
- jak się wywrócisz!
Trzeba przyznać, że kilka razy leżakowaliśmy.
A zaczęło się niepozornie, jakieś jary i jareczki
zboki8.jpg zboki9.jpg
ale z czasem teren zaczął stawać dęba
zboki10.jpg zboki17.jpg
A buty grzęzły między rumoszem skalnym
zboki11.jpg
próbując obracać stopy pod niewiarygodnymi kątami.
W miejscach mniej stromych zbierały się powalone pnie, ot tak, żeby zbyt łatwo nie było
zboki12.jpg
Na szczęście uroczo sterczące tu
zboki13.jpg
i ówdzie
zboki14.jpg
skalne pipanty
zboki15.jpg
dodawały nam coraz to większego animuszu do kolejnych wspinaczek, nie rzadko z użyciem wszystkich kończyn.
W każdym razie, mimo mijanych bezdennych przepaści
zboki16.jpg
bez strat w sprzęcie i ludziach dotarliśmy z powrotem do samochodu a nim do domu.
Dzięki za uwagę.
Zakładki