W sobotę wieczorem, tak mniej więcej koło wpół do ósmej powróciłem do domu po całodziennym wspominaniu tych co odeszli i klapnąłem na mój ulubiony fotel. Wyświetlana prognoza wieszczyła bezdeszczową aurę, więc wykręciłem numer do Bartolomea czy czasem też nie ma ochoty?
- Ano, ma.
- No to u mnie 5.30.
- Ok, już nastawiam budzik.
5.30 czasu środkowo rzeszowskiego (wg mojego miejsca zamieszkania), spaceruję ulicą w te i nazad, w te i nazad , w te i nazad.
5.39 łączę się z Batolomeem, odbiera nawet dość szybko i pyta:
- o so chooooodzi? (wyczułem pewną nutę niezadowolenia i lekkiego wyrzutu, w stylu, czy cię już Bazyl całkiem popermandoliło, że dzwonisz do mnie o tej porze?)
- no chodzi, chodzi...już dziesięć minut chodzi i czeka!
- aaaaa....budzik nie zadzwonił, za 20 minut jestem!
Później, podczas przesłuchania w samochodzie okazało się, że Bartolomeo nastawił budzik na 5.45 żeby do mnie zdążyć na 5.30 (umysł ludzki jest na prawdę potężny i jakże nieprzewidywalny a czas wschodnio rzeszowski – wg miejsca zamieszkania Bartka – dość znacznie odbiega od norm środkowo rzeszowskiego). Ponadto w trakcie przesłuchania przyznał się, że odbierając mój poranny telefon strasznie się dziwował, jak to jest, że budzik przemawia głosem Bazyla!
Kole siódmej byliśmy już w Sanoku gdzie kiedyś, dawniej, zatrzymywaliśmy się na stacji bipi w barze na podwójną jajeczniczkę i kawcię, ale niestety, od kilku już miesięcy tam się nie zatrzymujemy, gdyż – ponieważ - niestety, bar o tej porze jest jeszcze nieczynny z powodu, że zamknięty. A jeszcze nie tak dawno było inaczej, smaczniej i kulturalnie przy stoliku już o siódmej. A teraz co? Hot-dog z orlena i kawa, na stojaka. Na stojaka to i można z przyjemnością, na przykład ... zrywać czereśnie ale nie śniadać! Kawa niezła, hot-dog...z sosem, czerwonym jak...jucha albo sraczkowatym jak...kakao. Ten orlen, to musi zwierze chowu klatkowego i na sztucznej paszy futrowany.
Patataj, patataj, wysiadamy, pantofelki na buciory zamieniamy i ruszamy, jak łatwo zgadnąć, pod górę:
zboki1.jpg
przez podwójną, przerywaną linię
zboki2.jpg
i las,
zboki3.jpg
którym przez pierwszego zboka odgraniastego (1006) aż do najwyższego w okolicy szczytu
zboki4.jpg
Następnie przez polankę
zboki5.jpg
i kolejne dwa tysiączniki oraz drugiego zboka odgraniastego o identycznym jak pierwszy wzroście
zboki6.jpg
opadliśmy z powrotem ku dolinom
zboki7.jpg
Zakładki