Czwartek, jedno auto, trzy osoby, sprzętu cały bagażnik (i jeszcze trochę) i wspólne, mocne postanowienie: jedziemy szukać zimy.
Do Baligrodu oglądamy późną jesień albo wczesną wiosnę, ale potem zaczyna się robić zimowo Na liczniku 30km/h, powolutku pokonujemy kolejne kilometry i mocno po zmroku zajeżdżamy pod "Niedźwiadka" w Smereku. To miejsce jest z zimowymi wyprawami nierozerwalnie związane, więc (tak po cichu zaklinając rzeczywistość) postanowiliśmy zacząć tę wyprawę właśnie tam. Zjedliśmy łącznie dwa i pół kotleta schabowego, półtorej porcji ziemniaków i przeróżne dodatki Zastanawialiśmy się przy tym filozoficznie czego będzie nam przez najbliższe dni najbardziej brakować Po czym zapakowaliśmy się w sprowadzonego telefonicznie busika i przez śniegi i wichry (tak jest, przez śniegi i wichry) udaliśmy się na Przełęcz Wyżniańską. Jak pakowaliśmy dobytek na plecy było już sporo po Dzienniku.
Do schroniska Pod Małą Rawką szliśmy mnie więcej tradycyjnie, mniej więcej bo ścisłe trzymanie się niewidocznej drogi nie miało sensu. Przyjazne światełka na schronisku i na bramie przed nim wskazywały cel a my pokonując śniegi brnęliśmy do celu. I dobrnęliśmy! Pokój nr 2, trzy miejsca dla nas, kolacja i spać. Jutro czekają na nas wielkie rzeczy!
Przed zaśnięciem powróciły wspomnienia: czasem Graniczny pokazywał co miał najpiękniejszego, czasem groził palcem i kazał wracać albo odstraszał marznącym deszczem, czasem leniwie pozorował zimę. A jutro co nam pokaże?
Zakładki