Widzę, że Janusz tak zasuwa z dalszym ciągiem relacji, że aż z czytaniem nie nadążam. Korzystając z tego, że zrobił krótka przerwę, napiszę jeszcze parę słów na zakończenie;-)
Z punktu, w którym biwakowaliśmy, jedynym miejscem, do którego dało się zejść - realnie oceniając dotychczasowe tempo marszu - była dolina Jasiołki. No to schodzimy. Trochę sie cieszymy, że świat jest nadal zamglony. Bo gdyby teraz właśnie zaświeciło słońce, wypadałoby żałować, że wyruszyliśmy w góry trzy dni za wcześnie.
Jasiołkę przekraczamy przez ten mostek.
Ano zeszliśmy poniżej cerkwiska (w Jasielu oczywiście). Ale honorowo podeszliśmy te pół kilometra pod górę, aby je zobaczyć w zimowej szacie.
Kawałek niżej można zdjąć rakiety.
Koło Woli Wyżnej pokazało sie słoneczko.
A koło Woli Niżnej już ładnie przygrzewało. Tak było jednak tylko w dolinie. Gdy się spojrzało za siebie, góry pozostawały nadal otulone mgłą.
Prawie wszystkie (czyli wszystkie, oprócz skończonej ich liczby) moje zdjęcia są zimne i smutne. Jeśli której są weselsze, jak na przykład te powyżej, to są one tak wesołe, jak ich autorka, która je podesłała
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki