Skyrafal, popieram.
Marcowy:
"Wyjątkowo tragiczna wydaje się sytuacja kogoś, kto po prostu lubi swoją dotychczasową pracę, żyje nią, a w nowym miejscu nie ma szans jej wykonywać. On to się raczej nie będzie umiał przekwalifikować na twórcę ludowego czy producenta regionalnych napitków."
-Zgadzam się, jest to postać tragiczna i nie wiadomo czego mu bardziej współczuć -żony czy Bóg wie czego. Bo taka osoba nigdy nie zdecyduje się na przeprowadzkę w Bieszczady z własnej woli. A jeżeli podjął tą decyzję zmuszony różnymi czynnikami -wówczas ten przypadek nie podlega naszej analizie bo nie pasuje do tematu wątku.
"Chodzi mi tutaj np. o człowieka w wieku 40+ czy 50+, który był w swoim fachu specjalistą, a tu nagle w nowym środowisku zostaje pszczelarzem-amatorem, bo małżonka zamarzyła sobie spacery po rannej rosie na własnej łące"
-Jak wyżej. Postać tragiczna, która nigdy nie odnajdzie się w Bieszczadach :)
"Są też wyjątkowi zwyrodnialcy, którzy cierpią, gdy nie pójdą co jakiś czas do muzeum, teatru czy filharmonii."
-Jak wyżej :) Czy ktoś ich zmusza do wyprowadzki w Bieszczady? Ten kto się wyprowadził wedle tytułowej -ziemi obiecanej -gwarantuję, że nie miał takich dylematów. Co do bibliotek -wiele ludzi także w Bieszczadach ma wiele wspaniałych książek, w schroniskach półki walą się od mądrych książek różnej maści.
"to internet i telewizja potem nie wystarczą"
-Gdy przychodzą mi na myśl zapaleńcy bieszczadcy -w ich domach absolutnie nie ma telewizorni, mniej więcej połowa z nich korzysta z internetu (sporadycznie) a część prawie w ogóle nie ma prądu (prawie, bo mają solary które starczają raczej na bardziej przyziemne rzeczy). Czasem ciężko jest to sobie ludziom z miasta wyobrazić.
Zakładki