Ów brodaty osobnik to ja. Na ochotnika pojechałem kilka godzin wcześniej, by zrobić rekonesans. Czy nie biją, czy nie strzelają, czy dużo czołgów, czy prawy bądź lewy sektor nie biwakuje po lasach. Dobrosąsiedzkie dni rozpoczęły się w cerkwi w Korczminie.
Stąd sąsiedzi ubrani w ludowe stroje (haftowane koszule i kraciaste koszule) wyruszyli procesyjnie ku granicy.
Omawiane i pokazane już ścierniska były po polskiej stronie, stąd na razie niepotrzebna była wzmożona ostrożność. Rano przepustowość granicy była jeszcze większa,; licząca ok. 200 osób grupa weszła na Ukrainę w kilkanaście minut, zaliczając dwie kontrole paszportów i jedno wbicie pieczątki. Po ukraińskiej stronie ludzi było już dużo. Na oko parę tysięcy.
Tutejsze, całkiem ładne służby graniczne nie przejmowały się tym, że ktoś robi im zdjęcia.
Te mniej ładne służby graniczne kontrolowały otoczenie czujnym okiem, ale brodaty, kręcący się w pobliżu z aparatem przy nosie nie wzbudzał ich zainteresowania.
![]()
Zakładki