Zainspirowany relacją Wojtka z wjazdu rowerem na Połoninę Równą sprzed kilku lat postanowiłem, że też kiedyś chciałbym udać się z rowerem na Równą. Jakoś ten plan zgubił się wśród wielu planów wycieczek, które chodzą mi po głowie. Gdy na koniec sierpnia wypadło mi 3 dni wolnego postanowiłem wreszcie pojechać na Równą, tym bardziej, że ostatnio mało jeżdżę na Ukrainę. Nie zatrzymała mnie nawet prognozowana ostatnia fala upałów tego lata z temperaturami powyżej 30 stopni. Trasę zaplanowałem z Bieszczadów tam i z powrotem przez Słowację, bo tamtędy krócej jest na Połoninę Równą no i żeby nie jechać tak samo jak Wojtek z synem czyli przez Medykę.
Ruszam z Maniowa drogą na Balnicę, babie lato w pełni.
Z Balnicy zjazd na Słowację. Zatrzymuje się pod pomnikiem żołnierzy radzieckich, uwagę przykuwa ogrodzenie przy pomniku.
Jeszcze rzut oka na cerkiew
Potem kolejne słowackie wioski, na drogach jak zwykle pusto.
Mijam Snine, Stakcin i jadę na Ublę a widok mam na masyw Wyhorlatu.
Granicę przekraczam w trybie ekspresowym, Ukraińcy już nie pytają o noże czy leki. W Małym Bereznym kieruję się na Pereczyn. Kilometry już wolniej uciekają - nierówna droga, dziury, ruch samochodów. Upał coraz bardziej daje się we znaki, pije sporo wody, na szczęście jest ją gdzie uzupełniać i nie chodzi mi o sklepy. Na Ukrainie czy w Rumunii, często spotyka się źrodełka przy drogach. Jest takie przed Pereczynem i za miejscowością Simer i to drugie choć dość ciekawie wygląda to niestety nie działa.
Źródło jest też w Turczykach
W Turczykach już 100 kilometrów na liczniku a konkretna jazda dopiero się zaczyna. W stronę Lipowca miejsce asfaltu zajmuje szuter, jest już tylko pod górę, ale chociaż miejscami jest cień.
Lipowiec to dość mała wioska, ale jest tam sklep, czego się nie spodziewałem. Nie ważne, że niedziela po południu i że zamknięty, ale został specjalnie dla mnie otwarty. To jest Ukraina. Pod sklepem taras gdzie można było się schłodzić piwem, widać, że butelki rzadko się stamtąd wywozi.
Z Lipowca na Połoninę Równą jest jedna droga, z płyt betonowych. Niestety nachylenie nie pozwala mi na jazdę z obładowanym rowerem nawet na najmniejszej przerzutce. Większość drogi na szczyt prowadzę rower.
Tu widok na Lipowiec już z góry.
Z góry zjeżdżają terenówki a ja bardzo zmęczony pcham rower pod górę i nie mogę doczekać się celu.
Około 19tej po 12 godzinach od startu w Maniowie docieram na szczyt Połoniny Równej. Na liczniku 121 km. Namiot rozbijam przy ruinach bazy rakietowej.
Zakładki