Podczas czynnego uczestnictwa na naszym forum, poczułem kilka razy wyrzuty sumienia. A to z powodu późniejszego odczucia, że "wciąłem" się zbyt nadgorliwie. Ten ostatni, był mader bolesny. Usprawiedliwianie się (nawet gdyby miało swoje uzasadnienie) już nic nie zmieni, jednak niesmak pozostaje . Pamiętam przypadek, gdy wyjątkowo sympatycznemu i uczynnemu Wojtkowi P. swoją nadmierną wnikliwością również pokrzyżowałem scenariusz relacji. Takich różnych "baboków" z mojej strony było więcej. Ale to już historia i obiecuję poprawę, ale tylko obiecuję , tak jak to robią nasi politycy, szczególnie podczas debaty . Dziękuję Asi za wcześniejsze i właściwe zrozumienie problemu i Bartkowi za hart ducha podczas różnych insynuacji pod jego adresem. A tak już na poważnie, to osobiście uważam, że Bartek ma rację. Wszelkiego rodzaju, bardziej lub mniej prywatne "wkładki", mobilizują do kontynuowania relacji i świadczą o zainteresowaniu czytających. Sama ilość wejść na dany wątek, jest pewną satysfakcją, jednak jeżeli są one poparte jakąś refleksją, osobistymi spostrzeżeniami lub uwagami, to dopiero jest frajda dla duszy. Każdy ma prawo posiadać swój styl pisania relacji i oprócz tego, że należy to uszanować, to nie doprowadza do monotonii w poszczególnych relacjach (zmusza do myślenia). Natomiast w moim przypadku, ujawnia się choroba zawodowa, polegająca na "wyłożeniu kawy na ławę" czyli przekazaniu swojej wiedzy i pewnych doświadczeń innym, aby mieli już "gotowca" na ewentualne wycieczki. Nie wiem na ile to komuś pomogło, ale ja wielokrotnie korzystałem z doświadczeń bardziej znakomitych znawców bieszczadzkich bezdroży, aby posmakować niepowtarzalny urok miejsc, gdzie nie ma szlaków, a jedynie cisza i pustką rozmarzona dusza.
Zakładki