Pokaż wyniki od 1 do 10 z 61

Wątek: Bieszczadzkie okruchy

Mieszany widok

  1. #1
    Debiutant Roku 2018
    Awatar mercun
    Na forum od
    11.2016
    Rodem z
    daleko i blisko....
    Postów
    328

    Domyślnie Odp: Bieszczadzkie okruchy

    Cytat Zamieszczone przez Marcowy Zobacz posta
    Taki okruch:

    Lato ’85 albo ’86, mój pierwszy wyjazd w Bieszczady.
    ***
    Próbuję wyobrazić sobie dziś swoją reakcję, gdyby moje dziecko po powrocie z obozu opowiadało, że:
    - całe dnie łaziliśmy sami po górach,
    - nie było żadnego transportu, najwyżej autostop,
    - pani opiekunka znikała na cały dzień,
    - można było chodzić środkiem strumienia po pas w wodzie,
    - trzeba było żebrać o chleb,
    - a jeden kolega to nawet wpadł do niezabezpieczonej studni…

    A przecież wtedy „nikt nie narzekał” :)
    Wtedy jeszcze obowiązywała inna hierarchia wartości. Doceniało się rzeczy proste i szanowało ludzi z autorytetem. I trzeba sobie było radzić bo łatwo nie było. I nie narzekać. I chyba radość z przeżytych doznań była wtedy głębsza.
    A czarno-białe odbitki, często nieostre, rozmyte to dla wielu nośniki niesamowitych emocji. Pewnie i barwne z tych czasów działają podobnie - z pewnością najbardziej emocjonalnie odbiera je autor, ewentualnie obiekt fotografii.
    A pojawią się jakieś foty bez naruszania danych osobowych, oczywiście? Dopuszczam paski na oczach
    To najkrajšie na svete nie sú veci, ale chvíle, okamihy, nezachytiteľné sekundy – Karel Čapek

  2. #2
    Powsimorda h.c.
    Awatar Marcowy
    Na forum od
    09.1998
    Rodem z
    Zacisze
    Postów
    2,667

    Domyślnie Odp: Bieszczadzkie okruchy

    Cytat Zamieszczone przez mercun Zobacz posta
    A pojawią się jakieś foty (...)?
    Ode mnie raczej nie

    Dzięki wszystkim za ciepłe słowa i... zapraszam do wspólnego kruszenia
    Ostatnio edytowane przez Marcowy ; 14-07-2017 o 12:49

  3. #3
    Powsimorda h.c.
    Awatar Marcowy
    Na forum od
    09.1998
    Rodem z
    Zacisze
    Postów
    2,667

    Domyślnie Odp: Bieszczadzkie okruchy

    Cytat Zamieszczone przez mercun Zobacz posta
    A pojawią się jakieś foty?
    Co prawda odpowiedziałem przecząco, ale... dlaczego tylko Heniu ma wrzucać fotki z czasów, gdy był młody i szczupły?

    Znalazłem dziś trzy zdjęcia, które układają się w krótką historię. Prawie jak komiks. Nie pamiętam, kto robił te fotki (na pewno nie ja), ale pamiętam kiedy. Nawet są opisane: Ustrzyki Górne, wrzesień 1989.

    Wspomnienia odżyły. Było to tak:

    Ostatni tydzień wrześniowego pobytu przesiedzieliśmy z Albertem na kempingu w UG. Czas dzieliliśmy sprawiedliwie między ogniska na kempingu a stół pod Pulpitem. Było sennie i słonecznie, a w dzień ciepło. Turyści pojawiali się w postaci szczątkowej - albo indywidualni szaleńcy, albo wycieczki, które wysypywały się z autokaru, zamawiały frytki i piwo, przełykały pośpiesznie i w milczeniu, a potem znikały w kłębach spalin ze zdezelowanych sanosów, ozdobionych tabliczką WYCIECZKA za przednią szybą.

    Ale dawało się odczuć, że jest już po sezonie. W nocy temperatura spadała poniżej zera, a my budziliśmy się zziębnięci w namiotach i gorączkowo przetrząsaliśmy plecaki w poszukiwaniu czegokolwiek, co nadawałoby się jeszcze do wciągnięcia na grzbiet.

    Na kempingu poznaliśmy bardzo fajnych ludzi z Wrocławia, Szczecina i Piły, którzy podzielali nasze pasje górsko-ogniskowo-pulpitowe. I było miło. A sala konsumpcyjna przed Pulpitem wygladała tak:

    P7230383.jpg

    W prawym dolnym rogu widać kundelka, który się do nas przyplątał i został ochrzczony imieniem Misiek. Spał przy ognisku, łaził za nami wszędzie, także do Pulpitu, gdzie sępił jedzenie u gości. Oprócz nas stałymi bywalcami lokalu byli jedynie wiecznie zawiani jagodziarze pozujący na zakapiorów. Mieli jeden stały numer, który uwielbialiśmy obserwować.

    Gdy przy Pulpicie formowała się kolejka autokarowych turystów, a panowie nie mieli ochoty stawać na jej końcu, jeden z nich rozbierał się do pasa, a ze spodni wyciągał szeroki pas nabijany ćwiekami i z metalową klamrą. Przewieszał go sobie przez szyję, po czym wolnym, lekko chwiejnym się krokiem przechodził wzdłuż kolejki, podchodził do lady i zamawiał, co tam chciał. Towarzyszyła mu absolutna cisza. Nigdy nikt nie zaprotestował.

    Panowie w końcu się z nami zaprzyjaźnili, ale - nie wiedzieć czemu - byli niechętni Miśkowi. Odganiali psiaka, a gdy jeden zrobił to dość brutalnie, poderwaliśmy się od stolika i z czerwoną mgiełką na oczach ruszyliśmy pomścić zwierzę w stronę stolika jagodziarzy. Panowie również się podnieśli i sprawnym ruchem wyszarpnęli ze spodni pasy, ewidentnie już nie w celu postraszenia kogokolwiek. Zapachniało krwawym starciem. Mieliśmy przewagę liczebną, ale było widać, że jagodziarze są zdecydowanie bardziej doświadczeni w kwestii mordobicia. Na szczęście rozważniejsze koleżanki w ostatniej chwili nas odciągnęły i do konfrontacji nie doszło. Ale atmosfera pod Pulpitem wyraźnie zgęstniała, więc postanowiliśmy wrócić na kemping. Oczywiście z Miśkiem i z tradycyjnymi zakupami na wieczór (to ta skrzynka pośrodku).

    P7230384.jpg

    Jakoś tak się działo, że ajent kempingu całymi dniami pozostawał nieuchwytny. Po prostu człowieka nie było. Zwłaszcza jeśli chcieliśmy się dowiedzieć, kiedy w prysznicach będzie woda. Oczywiście zimna, bo ciepłej w ofercie z zasady nie było. Ale zawsze - ZAWSZE - gdy wracaliśmy wieczorem na kemping z pełną skrzynką, witał nas u wejścia uśmiechnięty od ucha do ucha i pobierał haracz za wniesienie zakazanego towaru na teren zbiorowego miejsca noclegowego. Nie był pazerny, więc tę jedną butelkę piwa odstępowaliśmy mu bez szemrania. A potem były tańce i śpiewy przy gitarze i ognisku. I nie przeszkadzało nam, że czasem nie było gitary ani ogniska.

    P7230385.jpg

    Kiedyś odwiedził nas - mieszkający przez płot - znany ustrzycki rzeźbiarz. Bardzo chciał się dowiedzieć, czy to czasem nie my przerobiliśmy napis na jego szyldzie z: TWÓRCA LUDOWY na: STWÓRCA LODÓWY. Żałowaliśmy, ale to nie my. I Andrzej grał nam i śpiewał do rana.

    A innym razem rano, przy tlącym się jeszcze ognisku, natknęliśmy się na jednego z jagodziarzy, który spał czule przytulony do Miśka. Może zatem tamten konflikt między człowiekiem i zwierzęciem był li tylko przejawem męskiej, szorstkiej przyjaźni?

    A jeden z nas przywiózł sobie stamtąd małżonkę, z którą żył długo i szczęśliwie. Ale to temat na inną opowieść.
    Ostatnio edytowane przez Marcowy ; 23-07-2017 o 19:11

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Limeryki bieszczadzkie
    Przez Piskal w dziale Poezja i proza Bieszczadu...
    Odpowiedzi: 45
    Ostatni post / autor: 10-07-2010, 17:58
  2. Aleksander Sołżenicyn – Okruchy.
    Przez Gryf w dziale Poezja i proza Bieszczadu...
    Odpowiedzi: 0
    Ostatni post / autor: 13-11-2006, 15:54
  3. Czasopisma bieszczadzkie
    Przez yorick w dziale Dyskusje o Bieszczadach
    Odpowiedzi: 8
    Ostatni post / autor: 08-11-2005, 18:01
  4. Bieszczadzkie...
    Przez Ewa_natta w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 68
    Ostatni post / autor: 03-09-2004, 18:13

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •