Na spotkanie dotarłam, jak również dwaj koledzy z forum (daliśmy radę mimo zasypania stolicy pierwszym, zimowym śniegiem;-).
Warto, warto było!
Przede wszystkim cieszę się, że mogłam usłyszeć historię Łopienki i odbudowy jej cerkwi z ust Pana Zbyszka Kaszuby, myślę głównego sprawcy tego dzieła (choć on mówi, że "to wszystko samo się działo";-). Historii niezwykłej opowiedzianej w skromny sposób. Nie tylko zdjęcia archiwalne, nie tylko efekt końcowy, który możemy oglądać będąc w Bieszczadach, ale kolejne etapy rekonstrukcji i związane z tym perypetie pokazywały ogrom włożonej pracy, zaangażowania ludzi dobrej woli i wytrwałości. Nawet powiedziałabym zawziętości i sprytu, patrząc na towarzyszącemu temu okoliczności. Budowa postępowała mimo braku środków, materiałów i specjalistycznych maszyn, takich dźwigów na przykład. A zaczęło się wszystko od studentów i bazy namiotowej w Łopience:-) Na sali prelekcyjnej była chyba grupka uczestników tamtych wydarzeń w plenerze, bo sypały się szczegóły i wspominki.
Mnie zaciekawił taki szczegół techniczny, jak przygotowanie tynków. Otóż Pan Kaszuba pilnował, aby budowla była jak najbliższa przedwojennej cerkwi murowanej. Również technologie miały nawiązywać do dawnych sposobów budowania. Długo trwały poszukiwania ekipy, która by potrafiła odpowiednio przygotować i położyć wapienne tynki wg tamtejszej receptury. Udało się takich specjalistów sprowadzić, powstały doły do zaprawy wapiennej a tym dość istotnym dodatkiem były...jajka. Białka szły na budowę a żółtka w postaci jajecznicy wcinali studenci:-)
Lubię zaglądać w tamte okolice, zwłaszcza gdy jest cicho i pusto, a choć byłam dopiero co, to niechybnie wrócę i znów popatrzę innym okiem.
Tym razem poszukam pewnych szczegółów, o których usłyszałam w tej opowieści.
A tu Hero zamieścił link do filmu, którego fragmenty oglądaliśmy: http://forum.bieszczady.info.pl/show...621#post164621
Zakładki