Strona 1 z 2 1 2 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 10 z 20

Wątek: Nie tylko w Bieszczady… słów kilka(dziesiąt)

  1. #1
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,216

    Domyślnie Nie tylko w Bieszczady… słów kilka(dziesiąt)

    Ot taki nowy cykl
    Bieszczady, Bieszczady i tylko w te Bieszczady… no cóż trzeba znaleźć złoty środek w swoim działaniu, jak to opisał słowami Buddy Jan Ostrowski, w przypowieści na swoim portalu.
    Tym razem miała nastąpić chwila odpoczynku na poziomie zerowym, tam gdzie najdalej mamy wysuniętą część Polski na północ. Spory szmat czasu temu byłem nad polskim morzem a i tak były to głównie szkolenia, kursy lub zjazdy. Nie do końca więc można powiedzieć o jakimś tam nadmorskim pobycie.
    Drogi są obecnie dobre, niepotrzebnie tylko wpakowaliśmy się w objazd Łodzi, ale podczas powrotu była nauczka i z GPS-em pojechaliśmy bocznymi drogami. Kola, bo tego kundla nakazałem też zabrać, niczym królowa miała legowisko na tylnym siedzeniu. Kiedy już wpadliśmy na autostradę to licznik nie schodził poniżej 130 i po popołudniu mogliśmy chodzić już po plaży.
    Zanim tam ruszyliśmy musiałem załatwić logistykę. Poszukiwanie noclegu od samego początku nie szło z oczekiwaną łatwizną, a przecież to nie sezon. A jak nie sezon to wszystko zamknięte a to co otwarte to z cenami z kosmosu. Nawet na helskim półwyspie coś zaklepałem, ale podczas plenarnej debaty Ewa stwierdziła bym się lepiej postarał.
    Trzeba było podejść do tematu z małym sprytem, w trivago zaklikałem miejsce i taki rozrzut 20-kilometrowy, popatrzyłem na ceny z narzutem i zadzwoniłem pod 1 wytypowany adres. Cena była o ćwierć setki procentów mniejsza niż na portalu, ale za psa trzeba było zapłacić dodatkowo, chociaż pobyt był możliwy a to ważne. No cóż, wyszło tak, że Kola była pierwszy raz na płatnych wczasach. Ewa gdy zobaczyła dom i kwaterę i całe towarzyszące okoliczności to od razu zaakceptowała wszystko, bez żadnego nawet plenum.
    I tak stało się faktem, że w okresie zimowym jedziemy na północ Polski, na plażę, po jod, po słońce, po fale, po rybki i inne jeszcze bzdety. Oczywiście po rybki wędzone wstępujemy po drodze do wędzarni we Władku, przy okazji zwiedzamy go trochę z okien samochodu. I jedziemy dalej, bo cel już blisko.
    Jastrzębia Góra pierwszego dnia, i następnego też, i po następnego też, to totalnie wyludnione wczasowisko, żyjące gwarem w sezonie, lecz nie teraz… no trochę, zwłaszcza przez Trójmieszczan, w weekend się zaludnia, ale tylko trochę.
    Więc w to pierwsze popołudnie, tam gdzie obelisk Gwiazdy Północy, to głównie obejście kątów, obadanie co otwarte, co zamknięte i spacer po plaży. Na plaży wieje, co chyba normalne w tym miejscu, z tą drobną różnicą, że teraz nie wieje a zimno piździ i o jakimś kopaniu grajdołów można zapomnieć. Śniegu zero, jest nawet plusowa temperatura, ale już taka odczuwalna będzie z – 10. Dla Koli to wszystko, co ją spotyka, jest jakieś abstrakcyjne… jakaś duża kuweta dla zakichanych kotów i ta ogromna woda z falami zbyt dużymi jak na psią perspektywę i jeszcze szumią… no jakoś tak zbyt głośno… oj duża, duża rezerwa, by nie powiedzieć strach, do tego czegoś mokrego.
    Dla mnie to retrospekcyjny spacer po miejscowości, którą w ubiegłym wieku dobrze poznałem i tylko patrzę jakie ogromne zmiany poczyniono w tej, ówcześnie mi znanej, mieścinie.
    Spacer kilkugodzinny i powrót na kwaterę, gdy było już dość ciemno. Mordy mamy wszyscy ogorzałe z zimnego wiatru, w nogach czujemy spacerek, sierść psa pachnie jodem a on sam padł na swoje wyro. Nam zaczyna ślinka kapać na wędzoną rybkę… tylko którą wybierzemy, bo kilka rodzajów nabyliśmy.
    CDN
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  2. #2
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,216

    Domyślnie Odp: Nie tylko w Bieszczady… słów kilka(dziesiąt)

    Kontynuując sprawę konsumpcji ryb, oczywiście że morskich a nie słodkowodnych, to obiecaliśmy sobie, że jemy je na okrągło. Żadnych tam obiadów w knajpach, swoje tylko i w hoteliku! Ewa z racji, że w ostatnich latach tutaj bywała, wie gdzie można je kupić z pierwszej ręki... wędzone mamy czasami nawet jeszcze ciepłe. Do tego jeszcze razowy chlebek i kapuchę kiszoną bez konserwantów. Może czasami jeszcze piwko, ale ono w zimie jakoś mniej chętnie jest przez nas pite.
    Rybą objadamy się do zupełnej sytości. Chwilka odpoczynku i znowu idziemy na wieczorny spacer.
    Na drugi dzień w miarę wcześnie wstajemy i po śniadaniu spacerek plażą w stronę Władysławowo na zasadzie „ile się da i powrót”. Jeszcze koło Jastrzębiej kilka osób widać, ale czym dalej to już jest „spacer dziką plażą”, żadnej żywej duszy, pomijam morskie ptactwo. Koło Rozewia widzimy na łódce wędkarzy a i jest jeden w oddali widoczny człowiek co stoi po pas w wodzie i łapie na spinera. Gdy zamiast zarysów widać konkretną jego postać widzimy po zgiętej wędce, że coś złapał i jak walczy z rybą. Mamy farta bo gdy już do niego dochodzimy to i on wyszedł na brzeg z rybą na haczyku. To rzadka dla wędkarza ryba, przez tą właśnie rybę rzeka Słupia stała się sławna a są okresy gdzie nad nią ściągają zastępy ludzi by tam się na nią zasadzić… i to nie tylko nasi rodacy.
    Idziemy teraz po bardzo długim betonowym falochronie, mam nieodparte wrażenie, że idę po pustej trybunie na Placu Defilad. To ochrona przed morskim najeźdźcą, który nam kawałek po kawałku odbiera nasz ląd RP. Podczas całej naszej wędrówki po wybrzeżu widzimy jak Polska przegrywa cal po calu, jak ubywa plaż a w niektórych miejscach już ich nawet nie ma. Moja pamięć zachowała jeszcze obraz, że jeszcze kiedyś tam były.
    Dochodzimy prawie do pierwszych zabudowań Władka i wyraźnie ze szczegółami widzimy wieżę Domu Rybaka. Postanawiamy wracać. Kola idzie dzielnie jak na staruszkę przystało i chyba już się przyzwyczaiła do ogólnego szumu i do, to zbliżających się do niej to oddalających się fal. Piaskownicę nadmorską też ogarnęła.
    Leci nisko helikopter, macham do niego rękoma, pilot zauważył i odmachał, ot ludzkie gesty.
    Kiedy wędrowaliśmy to wiatr wiał nam w plecy a teraz zachodni się mści i smaga nas ze zdwojoną siłą by sobie nadrobić. Z oczu łzy lecą, z nosa kapie, w ruch idą chusteczki higieniczne a i Koli to mniej się też podoba. Na szczęście wiedzieliśmy jak się ubrać i lodowaty wiatr tylko po mordach nam daje. Może się należy?
    Dla Koli wychodzimy z plaży wejściem bez schodków, taką drogą niczym kanałem, klifem pod ściętym kątem. Wejście w ten półotwarty tunel wyłącza szum wiatru a z czasem też i szum fal. Jest chłodno, ale już nie wieje. Kola teraz pozwala sobie w krzakach siknąć… bo w kuwetę niech se głupie koty sikają.


    DSC00296.jpgDSC00298.jpgDSC00299.jpgDSC00300.jpgDSC00301.jpgDSC00303.jpgDSC00304.jpgDSC00306.jpgDSC00307.jpg

    CDN
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  3. #3
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,216

    Domyślnie Odp: Nie tylko w Bieszczady… słów kilka(dziesiąt)

    Wieczorkiem, ponowny spacer. Tym razem ja ciągnę w stronę wsi Tupadły, aby wydobyć swoje wspomnienia i porównać z poczynionymi zmianami urbanistycznymi. Przechodzimy obok zajezdni PKS, kiedyś obok była najlepsza smażalnia ryb, kiedyś, bo teraz widać postępujący jej upadek. Teraz dalej drogą, teraz to już ulica Pucka z chodnikiem jak się patrzy. Mijamy piekarnię, gdzie kiedyś skoro świt kupowałem gorący chleb prosto z łopaty piekarskiej. Dochodzimy wreszcie do starego parterowego domu, ale już nie pasującego do pięknego otoczenia, to w nim kilka sezonów mieszkałem. Dom był kiedyś ostatnim domem w Jastrzębiej z tej strony a teraz miejscowość dosłownie łączy się z Tupadłami. Stoję przy płocie, Ewa poszła z Kolą dalej, zastanawiam się czy żyje jeszcze ówczesny samotny właściciel. Chwilę stoję, walcząc z rozterką czy zapukać. Niczym myślami otwieram drzwi, gdy nagle się one uchylają i wygląda mały chłopiec. Po krótkiej rozmowie wygląda też jego mama. Rozmawiamy, ja wspominam… ale najważniejsze są jej słowa… niestety wujek kilkanaście lat temu zmarł.
    Wracamy Drogą Rybacką w stronę morza, kiedyś to droga polna w środkowej części z betoników a tuż przy drodze przelotowej dopiero był kawałek asfaltu. Teraz to wyeksponowana ulica, po której w okresie letnim hula kasa a nie wiatr niosący piach. Noc szybko zapada. Żadnej żywej istoty, już nawet nie mówię o ludziach. Gdzieniegdzie zapalają się światła w domach.
    Naokoło wymarłe miasteczko, czasami przemknie jakiś samochód. Mijamy jeszcze czynną ciastkarnię i otwartą knajpkę… w obydwu lokalach jest pusto. Hotelik mamy w samym centrum więc idziemy główna drogą oświetloną lampami. Gdyby padało a przecież nie pada, można by bez skrępowania na całe gardło śpiewać przebój Franka Sinatry… sami w taką noc bez parasola
    Piątkowy późny wieczór mija już w hoteliku.
    Już rano, kiedy wyszedłem z Kolą, widać ciut większy ruch, ale tylko trochę. W Jastrzębiej zaczyna się week dla mieszkańców Trójmiasta. Nawet 2 samochody w noc dojechały pod hotelik. Sobotnie plany to jak zwykle plaża, tym razem idziemy w stronę Karwi. Schodzimy zejściem bez stopni.
    Na dole już jest trochę ludzi, ale czym dalej w lewo tym mniej… jeszcze mniej… jeszcze mniej... aż jesteśmy sami. Dochodzimy do Ostrowa, do pierwszego kanału i wracamy. Kola czuje trudy wcześniejszych spacerów, zmagania się z piachem, z wiatrem, szumem fal i wyraźnie ma dość.
    W hoteliku rybki, chwilka ogrzania się i znowu nad morze. Tym razem sami, piesek zostaje w swoich pieleszach.

    DSC00308.jpgDSC00309.jpgDSC00311.jpgDSC00313.jpg
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  4. #4
    Bieszczadnik Awatar Slav
    Na forum od
    10.2014
    Postów
    300

    Domyślnie Odp: Nie tylko w Bieszczady… słów kilka(dziesiąt)

    Gdzie ta Kola,a przy niej ten jacht :) ?

  5. #5
    diabel-1410
    Guest

    Domyślnie Odp: Nie tylko w Bieszczady… słów kilka(dziesiąt)

    Jeśli można to polecam za pobytem następnym wędkarstwo z kutra.Wiem że ceny dość słone ale przyjemność duża

  6. #6
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,216

    Domyślnie Odp: Nie tylko w Bieszczady… słów kilka(dziesiąt)

    Kola się jeszcze na fotkę załapie, jachty mniej a bardziej kutry... będą.
    ----------------------------------------------------------------------------------------
    Widziałem kutry z reklamą na połowy nawet w okolice fiordów, ceny są negocjowane a ja nie miałem... okazji do negocjowania z racji przejścia zapędu wędkarskiego.
    --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

    Kola została a my postanawiamy przejechać się samochodem na Półwysep Helski. Pora nawet stosowna, jest połowa między 2 a 3 p.m.
    Zatrzymujemy się najpierw w Jastarni, później w Juracie. Poświęcamy tym miejscowościom równo po godzinie. Dłużej się nie da.
    Zimny i porywisty wiatr szaleje, bez mocno osłoniętej twarzy, w pobliżu brzegu i twarzą pod wiatr, nie można nawet oddychać. Jest gdzieś +2 stopnie, ale odczuwalna temperatura nad morzem chyba -15.


    DSC00316.jpgDSC00317.jpgDSC00318.jpgDSC00319.jpgDSC00320.jpgDSC00321.jpgDSC00322.jpgDSC00323.jpg
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  7. #7
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,216

    Domyślnie Odp: Nie tylko w Bieszczady… słów kilka(dziesiąt)

    Zapomniałem dodać, że wcześniej, jeszcze przed Jastarnią, byliśmy w Kuźnicy. Łażenie po Juracie wiatr dał nam popalić, w samochodzie dosłownie dochodzimy do temperaturowej stabilizacji. Gdy białka oczu doszły do swojej temperatury, gdy już łzy otarliśmy, gdy nosy zostały oczyszczone to mogliśmy ruszyć dalej. Teraz jedziemy na Hel, po drodze widzimy skręt w prawo do Muzeum Helu z Wieżą Kierowania Ognia, lecz nie skręcamy. Zaczyna zmierzchać a chcemy jeszcze przed całkowitym zmrokiem pospacerować po porcie helskim.
    Samochód parkujemy dosłownie tuż przed wjazdem do niego. Wchodzimy i od razu trafiamy do fabryki ryb. Właśnie odbywa się produkcja szprotek. Jak popatrzycie na zdjęcia 1 i 2 to widać sporą rurę podłączoną pod taką małą wieżę. To właśnie przez nią wsysane są szprotki prosto z kutra na wieżę, na której pracownik „odławia” większe ryby zaplątane w drobnicę jaką są szprotki. Tak wyselekcjonowana drobnica jest ponownie odsączana prosto do podstawionej cysterny. Chciałem ponegocjować by kupić jakąś większą świeżą rybkę, która została odłączona od drobnicy, jednak był opór. Dopiero później zauważyłem, że właśnie podjechały dwa „ważne” samochody i może dlatego?… chociaż może to taki tu standard? Ogrom ptactwa latającego tutaj to zapewne ptasia elita, która ma nieskrępowany dostęp do wszystkiego co odpadnie, wypadnie i zostanie wywalone. Patrząc jak szybko znika każde żarełko to ptaki morskie mają tu „żyć nie umierać”.
    Spacer po porcie i odpuszczamy wejście na falochron, widząc jak fala rozpryskuje się na kilka metrów w górę, tuż przed nim. Tutaj nieźle wieje. Wracamy do samochodu ponownie wygwizdani z każdej strony. Małe ogrzanie i spacer po Helu, po Portowej i Bulwarze Nadmorskim… Fokarium zamknięte. Czas wracać, mamy dość, najbardziej mają dość nasze twarze, kanaliki łzowe i zatoki.
    Już jest całkiem ciemno gdy wjeżdżamy do Władysławowo po porcję wędzonej rybki i 2 kg świeżego dorsza. Po drodze jeszcze wpadamy do dwóch dyskontów na małe zakupy. Na dziś to finto.
    W hoteliku na parterze jest świetnie wyposażona kuchnia i ja zabieram się za smażenie dorsza. Tylko sól i pieprz i od razu na olej. Ewa znosi kapuchę i piwo, wypoczęta Kola też się łasi na rybkę i ją na pewno dostanie, chociaż zauważyliśmy, że woli skórę z ryb niż to co do niej przyczepione.
    Trwa 2-3 godzinna biesiada. Przyłącza się jeszcze do rozmowy, tylko do rozmowy, właściciel hoteli (ma ich dwa obok siebie). Jest ciepło, zaczyna być błogo, czas posprzątać i wejść na górę do pokoju.

    DSC00324.jpgDSC00325.jpgDSC00327.jpgDSC00328.jpgDSC00329.jpgDSC00330.jpgDSC00331.jpg
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  8. #8
    diabel-1410
    Guest

    Domyślnie Odp: Nie tylko w Bieszczady… słów kilka(dziesiąt)

    Aż ślinka mi poleciała na myśl o takim świeżym dorszyku mimo że jadłem takiego w niedzielę
    Fokarium jest dość ciekawe,zwłaszcza stała wystawa o negatywnym wpływie śmieci na odradzającą się populację fok.A przyznać trzeba że wybrałeś jeden z lepszych terminów na zwiedzanie półwyspu.W sezonie - cóż coś jak nasza Ciasna czy Wędlina - przeżyć można ale po co.

  9. #9
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,216

    Domyślnie Odp: Nie tylko w Bieszczady… słów kilka(dziesiąt)

    W niedzielę rano pakujemy się do samochodu i jedziemy tuż za Karwię i zaczynamy spacer od Kanału Karwianka. Właściwie to już są Karwieńskie Błota Pierwsze bo są też drugie. Kanał to ujście z wyżej położonych, bardzo podmokłych torfowych terenów i niesie brunatną wodę do morza. Mamy zamiar iść do Dębek. Niestety nie doszliśmy, ze względu na niesamowicie zimny i porywisty czołowy wiatr. Jednak spory kawałek przeszliśmy, niewiele zabrakło do celu, szliśmy nawet nadbrzeżnym lasem, czasami mało widząc morze. Kola miała ponownie już dość a i nam walczyć się też nie chciało z wiatrem. Powrót tą samą drogą do samochodu. Ze względu na dość wczesne popołudnie postanawiamy pojechać do Dębek a to trochę tak trzeba naokoło by ominąć wspomniane podmokłe tereny. W tej wsi byłem dawno temu jeden raz na pół dnia. Pamiętam wtedy główną ulicę jako piaszczystą a teraz to już inny świat, patrząc nawet na stojące domki. Samochodem tylko objeżdżamy Dębki i kierujemy się nad Jezioro Żarnowieckie nad którym w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku zaczęto budować elektrownię jądrową, na szczęście nie wybudowano, przysłużył się do tego też Czarnobyl. Tutaj podobnie jak w Bieszczadach też zlikwidowano i zalano wieś. Na chwilkę zatrzymujemy się nad jeziorem i wchodzimy na molo, później nieudana (zamknięta o tej porze) próba wejścia na wieżę widokową „Kaszubskie Oko”, dalej do Gniewina zobaczyć niezły kompleks sportowo-wypoczynkowy. To tutaj stacjonowała Hiszpania podczas ME, miała tutaj też Legia swój obóz przygotowawczy a inne zespoły Ekstraklasy także tu bywają.
    Po drodze ostro hamujemy bo zauważamy jakiegoś drapieżnego ptaka na poboczu drogi (zdjęcie dałem w innym miejscu). Niestety tylko wiem po wyglądzie, że to drapieżny.
    Okrążamy jezioro by zobaczyć elektrownię i wracamy do Jastrzębiej Góry.
    Wieczorem jeszcze raz spacer w stronę wsi Tupadły, tylko tym razem w odwrotnym kierunku. Trójmiastowi już się zwinęli do domów i Jastrzębia jeszcze bardziej pusta. Nie spotykamy żadnego człowieka po drodze.

    DSC00332.jpgDSC00333.jpgDSC00334.jpgDSC00335.jpgDSC00336.jpgDSC00338.jpgDSC00340.jpgDSC00341.jpg
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  10. #10
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,216

    Domyślnie Odp: Nie tylko w Bieszczady… słów kilka(dziesiąt)

    Dziennie robimy, tak na moje oko, około 15 km, ja nawet kilka więcej gdy doliczę poranne i wczesno nocne spacery z Kolą. W poniedziałek przed południem jedziemy do Karwi do pierwszego kanałku i tam parkujemy blisko szosy. Idziemy wzdłuż, aż do morza i skręcamy w prawo w stronę Jastrzębiej. Prawie na samym początku widzę znak, że byli tu „nasi”, zostawiam to bez komentarza, ale muszę chociaż dodać, że bym wypalał na czole podobne znaki lub gryzmoły, za taką radosną twórczość.
    Dziś chyba najsilniejszy wiatr. Patrząc z poziomu Koli, to na jej wysokości jest burza piasakowa. Z zachodu na wschód piasek jest przemieszczany dość mocno. Wszelkie ślady są w kilkadziesiąt sekund zasypane, plaża jest idealnie równana. Słychać nawet szelest ziarenek ocierających się wzajemnie o siebie a buty świszczą gdy się trą o niego. Póty wiatr wiał nam w plecy to szliśmy w miarę komfortowo, póki w Jastrzębiej nie trzeba było się odwrócić. Ewa nawet dała propozycję bym z Kolą wracał do hotelu, ale ja zbliżam się bardziej ku falom tam gdzie piasek bardziej mokry. Silniej wieje, lecz pies nie ma burzy piaskowej. Nikogo dziś nie spotkaliśmy. W samochodzie jeszcze nam w uszach świszcze. Wracamy na godzinę do hotelu na obiadowe rybki z kapustą kiszoną. Po południu Kola zostaje w pokoju, dostaje wolne a my chcemy zaliczyć jeszcze jeden spacerek.

    DSC00343.jpgDSC00345.jpgDSC00347.jpg
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Mapy cyfrowe nie tylko dla orłów;)
    Przez Wojtek Pysz w dziale Oftopik
    Odpowiedzi: 140
    Ostatni post / autor: 12-04-2022, 21:02
  2. Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady
    Przez Recon w dziale Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady
    Odpowiedzi: 642
    Ostatni post / autor: 27-01-2022, 07:13
  3. o cmentarzach nie tylko w Bieszczadach, czyli słów kilka o Maguryczu
    Przez szymon magurycz w dziale Dyskusje o Bieszczadach
    Odpowiedzi: 3
    Ostatni post / autor: 17-06-2009, 07:47
  4. Kilka słów o języku polskim...
    Przez WojtekR w dziale Oftopik
    Odpowiedzi: 46
    Ostatni post / autor: 22-01-2007, 11:35
  5. Słów kilka o Bieszczadzkich Wilkach
    Przez Snurf w dziale Fauna i flora Bieszczadów
    Odpowiedzi: 36
    Ostatni post / autor: 04-04-2005, 15:04

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •