DZIEŃ 5 - 15 kwietnia - piątek
Wypadało się. Można ruszać dalej w drogę. Dookoła parujące, zachmurzone góry.
Próbuję dostać się z powrotem do głównej drogi w dolinie. Woda w potoku tak wezbrała, że nie ma szans ot tak sobie przejść. Buduję sobie jakąś kładkę z kamieni i drewna. Udało się.
Udaję się w górę doliny. Wkrótce kończy się droga i robię zdjęcie...
Ma w tym miejscu pewne zdarzenie. Wspinam się dalej leśną drogą pod górę, przeszedłem około 50m, odwracam się by ocenić ewentualny kadr foto a tu z lasu wychodzi ON, miś pluszowy. Kulturalnie rozejrzał się lewa-prawa, zobaczył mnie i w podskokach zniknął po przeciwnej stronie drogi. Spotkanie trwało za krótko, nie miałem czasu tego uwiecznić. Gdybym się nie odwrócił to bym nawet nie wiedział że miś był tak blisko. Zresztą pewnie takich nieświadomych spotkań ze zwierzakami każdy miał wiele nawet o tym nie wiedząc. W każdym razie pewien punkt zaliczony...
Idę dalej leśną drogą. Niby ścieżka jest znakowana ale raczej rzadko i ruchu to tu zbyt dużego nie ma. Trzeba opierać się na intuicii.
Docieram zamglonym lasem do grzbietu którym biegnie wydeptany szlak w stronę Baligrodu. Pogoda nie może się zdecydować czy ma padać czy świecić słońce. Póki co wygrywa deszcz. Dobrze, że krótki i niezbyt obfity.
Kolejne kilometry to marsz zamglonym, mrocznym lasem.
Pogoda powoli się klaruje. Spotykam turystę! Plecakowicz nadszedł z naprzeciwka, wymieniamy kilka zdań i idziemy swoimi drogami.
W końcu docieram do szosy w pobliżu Baligrodu i robię chwilę przerwy. W głowie walczą ze sobą różne myśli, rozum chce iść w lewo, podniebienie chce do Baligrodu. Rozum wygrywa, wkraczam do doliny Rabego. Wzdłuż drogi biegnie ścieżka spacerowa, początkowo nią idę, ale zbyt lawiruje zygzakiem, wybieram szosę.
Po drodze mijam wiaty w których można zrobić niezłe potańcówki na 50 osób.
W końcu docieram do mojego dzisiejszego celu. Kolejna noc pod dachem.
Szacunkowa przebyta droga to 17 km w poziomie + ponad 700m podejścia i ponad 700m zejścia.
C.D.N.
Oczywiście był to dzień 4 a nie 5. Pomyłka.
DZIEŃ 5 - 16 kwietnia - sobota
Dzień wstaje pogodny i ciepły, ale wietrzny. Nawet na niewielkiej górce wiatr tarmosi mocno lasem. Widoczek z Huczka.
Zagłębiam się w las, towarzyszą mi znaki "Szlaku Papieskiego". Las jest raz ładny bukowy, raz brzydki sosnowo-bylejaki. W okolicach góry Gawgań rozglądam się za kapliczką przy źródełku. Nie spodziewałem się jej tak szybko znaleźć, leży pod samym grzbietem.
Miejsce jest niezwykle urokliwe. Widać że rzadko odwiedzane, brak wydeptanych ścieżek. Nieco poniżej kapliczki ciurka sobie źródełko.
Idę dalej oznaczoną trasą w stronę przełęczy. Oczywiście nie może zabraknąć błotka.
Znad przełęczy ładne widoki.
Przecinam szosę i zagłębiam w las porastający Gabrów Wierch.
Wkrótce ponownie widoczki znad Cisowca.
Zbaczam ze szlaku i zagłębiam się w błotnistą dolinę po wsi Choceń. Niestety droga rozjeżdżona ciężkim sprzętem.
Oglądam pozostałości po dawnej wsi nieco utrwalone współcześnie. Ciekawy pomysł.
Widoczek na dolinę.
Ponownie wracam do szlaku, w lesie nad Choceniem wystraszyłem stado żubrów. Niestety zobaczyłem je jak już uciekały, znowu się nie udało uwiecznić.
Leśnymi drogami docieram nad dolinę Dziurdziowa, znajduję sobie przytulne miejsce nad potoczkiem. Koniec wędrówki na dzisiaj.
Szacunkowy dystans to niecałe 19 km + ponad 600m w górę i prawie 800m w dół.
DZIEŃ 6 - 17 kwietnia - niedziela
Wyruszam o świcie. Wczesnoporanne widoczki na uśpioną dolinę.
Pozostała mi do pokonania już tylko jedna górka zwana Gruszką i powoli zbliżam się do Leska.
Przy potoku mycie, przebieranie i wkrótce wsiadam do busa, późnym popołudniem ląduję w domu.
Ostatniego dnia przeszedłem około 7 km.
I tym oto sposobem zrobiłem kółeczko z Leska do Leska, w nogach zapewne coś około 90km po błocie i innych wertepach plus wejścia i zejścia. Pogoda dopisała choć żałuję że nie było zimniej, brakowało mroźnej przejrzystości powietrza. Zwierza na drodze spotkałem pod dostatkiem, zwykłe jeleniowate spotykane wielokrotnie podczas dnia, grubszy zwierz też się trafił. Generalnie wyprawa udana.
KONIEC
Generalnie udana także relacja miło było z Tobą włóczyć się po lesie, dziekuję
Państwo dość silne, by Ci wszystko dać jest dość silne, by Ci wszystko odebrać
Witaj,
jestem zachwycona Twoją "opowieścią"! Dopiero w ubiegłym roku poczułam moc gór i zobaczyłam ich piękno i to co opowiedziałeś zachwyciło mnie. Mam nadzieję, że będę miała tyle siły i odwagi aby wyruszyć kiedyś w taką wędrówkę. Pozdrawiam serdecznie
- - - Updated - - -
Witaj,
jestem zachwycona Twoją "opowieścią"! Dopiero w ubiegłym roku poczułam moc gór i zobaczyłam ich piękno i to co opowiedziałeś zachwyciło mnie. Mam nadzieję, że będę miała tyle siły i odwagi aby wyruszyć kiedyś w taką wędrówkę. Pozdrawiam serdecznie
I ja dołączam do grona zachwyconych Twoją wędrówką :) Przypomniałeś mi, że nie trzeba jechać w najwyższe Bieszczady, żeby poczuć ten klimat. Chyba muszę zmodyfikować trochę swój plan na wypoczynek i koniecznie zahaczyć o Korbanię.
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki