DZIEŃ 2 - 13 kwietnia - środa

Przez pół nocy padało, poranek wygląda obiecująco. Pakuję graty i wcześnie rano ruszam dalej. Wkrótce docieram do starego cmentarza. Przerwa na śniadanie i oglądanie.







Po nocnych deszczach wody w potokach nie brakuje. Trzeba ściągać obuwie.



Opuszczam dolinę dawnej wsi, błota i chaszczowania nie brakowało. Krzaki póki co się skończyły ale błotko mnie nie opuszcza.



Wkraczam do cywilizacji. Najpierw utwardzona droga, później pierwsze zabudowania. Jestem w Myczkowie. Krótki postój przy sklepie. Idę dalej zielonym szlakiem.
Z górki Wierchy widok na Korbanię, w tle Łopiennik.



Opuszczam szlak, dalszy marsz leśną drogą grzbietową. Atrakcji nie brakuje.



Po leśnym błocie i monotonnym marszu stokówką regeneruję siły przy dawnej cerkwi w Górzance.



Jeszcze jeden widok na cerkiew z przeciwległego stoku.



Na leśnej drodze mijam uniwersalny drapak dla zwierzaków w postaci złamanego świerka.



Z przyjemnością zatrzymuję się przy przekraczanym strumyku. Jest ciepło, chłodek potoku + zachomikowane piwo zwiększa morale.





Wspinam się na Korbanię, nie ma to jak zrywkowa rozpierducha na szlaku. Końcowy odcinek był jak wisienka na torcie, zziajany wdrapałem się na szczyt. Mam dość na dzisiaj. Trochę się tutaj zmieniło od ostatniej wizyty. Gustowna wieża widokowa i zamykana wiatka.



Z wieży dobrze widać połoniny.



Oraz Zalew Soliński.



Przyjemny wieczór przy ognisku.



Wiatka oczywiście nie przystosowana do noclegu, lekkie udoskonalenie wnętrza pozwala na wygodne posłanie na ławie.
O zmierzchu deszcz wygania mnie do środka. Chwila spędzona przy świecach i szumie kropel. Czuję dzisiejsze kilometry więc nie mam problemu ze snem.

Przeszedłem około 19,5 kom w poziomie + prawie 1 km do góry i 0,5 km w dół.



C.D.N.