Dalibóg! Rozmowy wcale nie były luźne a bardzo konkretne! Ustalono, że machniemy Borżawę po czym zmieniliśmy cel na Połoninę Krasną.
dwie i to pięć dni później
Te dwie osoby nie przestraszyły się zarwanej nocy i długiej jazdy, jak i konkretnych przewyższeń więc nie zmieniły celu a nawet dorzuciły w promocji jeszcze jeden okoliczny masyw.
Wyjazd nastąpił o pierwszej w nocy w czwartek i po straceniu kilku chwil na granicy w Korczowej oraz nieopatrznym, nocnym zwiedzeniu centrum Lwowa, już około 9.30 zawitaliśmy do docelowej miejscowości. Wioska, z której zamierzaliśmy wyruszyć w góry to Kołoczawa.
Z centrum
krasna1.jpg krasna2.jpg
tej bardzo dużej wsi podjechaliśmy boczną drogą poszukać ścieżki prowadzącej ku górom. Po jej znalezieniu wróciliśmy do głównego skrzyżowania by troszkę pozwiedzać. W Kołoczawie jest kilka muzeów, pomników i cerkwi, ale że pogoda dopisywała ruszyliśmy na zwiedzanie magazynów czyli sklepów spożywczych w celu zapewnienia na wyprawę podstawowych produktów tj. chleba, koniaku i musztardy
Z dwoma ostatnimi produktami nie było żadnych problemów ale wizyty w kolejnych sklepach utwierdzały nas w przekonaniu, że coś jest nie tak z zaopatrzeniem Kołoczawy w pieczywo. Nadwątlone morale wzmacnialiśmy różnymi gatunkami piwa spożywanymi w co drugim sklepie żeby się owo morale nie rozbuchało zanadto, bo toalety nigdzie niet a zabudowa zwarta
W końcu zdobyliśmy się na odwagę i postanowiliśmy dokładnie wypytać miejscowych o co chodzi z tym chlebem i kiedy dowiozą?
- Panie, na chleb to musicie poczekać do soboty!
- A co się stało?
- Jak to co, do piątku po świętach wielkanocnych nie ma u nas wypieku chleba i spożywa się paschę wielkanocną, u was tak nie ma?
- U nas tak nie ma, a czy macie tą paschę?
- Zostało jeszcze dwie.
- To prosimy.
I tak oto nabyliśmy dwie chałki, które przez najbliższe cztery dni miały zastąpić nam chleb.
Jeszcze pozostało tylko przestawić samochód blokujący część pasa drogi gdzieś na szerszy odcinek pobocza. Jak już go przykleiłem do parkanu przy jakimś domostwie, podszedłem do gospodarza zapytać czy można tak zostawić auto na trzy do czterech dni. Gospodarz - Nikolaj powiedział, że absolutnie nie i bardziej odpowiednim miejscem będzie jego podwórko za ogrodzeniem i już biegnie otworzyć mi bramę. Ja mu na to, że naprawdę nie trzeba, ale wytłumaczył mi, że tą drogą wieczorami pędzą swoimi leśnymi monstrami robotnicy leśni nie zawsze całkiem trzeźwi i już niejedno auto zostało przez nich muśnięte
Zastosowałem się do poleceń i już po paru chwilach ruszyliśmy w góry.
Zakładki