W tym pędziezgubiłem towarzyszące podejściu widoki na Świdowiec
krasna39.jpg
Był troszkę daleko, ale najwyższy szczyt udało mi się przyciągnąć bliżej
krasna40.jpg
Dotarliśmy na grzbiet połoniny i okazało się, że po jej drugiej stronie też jest pięknie
krasna38.jpg
Obraliśmy kierunek na Syhlianskij (1564), najwyższy szczyt pasma. Prąc ku niemu czy to grzbietem, czy wygodnymi trawersami zapuszczałem żurawia to tu
krasna41.jpg
to tam
krasna43.jpg
to siam
krasna45.jpg
Po drodze rozglądaliśmy się za jakimś dogodnym miejscem na biwak. Niestety na mapie nie zaznaczono żadnych źródeł w pobliżu grani a potoki były i owszem, lecz znacznie niżej niż by się chciało schodzić. W końcu nastąpił ten moment
Kuna zaległa na wypłaszczeniu* po zawietrznej stronie a ja poszedłem na lekko dalej, rozejrzeć się za jakimś śladem wody. Po stronie nawietrznej wiało na szóstkę skali Beauforta (wg tablic Światowej Organizacji Meteorologicznej: tworzą się grzywacze, długa wysoka fala, szum morza. Fale z pianą na grzbietach i bryzgi – a na lądzie zrywa kapelusz). Zacząłem troszkę schodzić delikatnie trawersując stok i nagle, po niespełna pięciu minutach prawie wlazłem w ukryte za niziutkim garbem, mocno bijące źródło
krasna42.jpg
Wróciłem uradowany do wygrzewającej się w promieniach słońca kuny i uznaliśmy, że jej legowisko spełnia wymogi biwaku gdyż jest w miejscu osłoniętym od wiejącego z północnego-wschodu zimnego wiatru i podłoże trzyma się poziomu. Wkrótce nasz domek już stał na połoninie:
krasna44.jpg
Na kolację dostałem pajdę paschy
krasna46.jpg
ze śledziem w oleju
Ogniska nie było, ale w promieniach słońca siedzieliśmy przed namiotem aż do jego zachodu, za szczyt z wielką wieżą (Topas 1548 )
krasna47.jpg
*Word nie zna słowa wypłaszczenie– widać nigdy po górach nie łaził!
Zakładki