I wszedzie wokol wybuch wiosny wsrod wilgoci i siapiacego deszczu. Kaczence i zaby sie ciesza!
Gdy wracamy pod Rawki- niespodzianka! Przyszly na nocleg dziewczyny z Łodzi, napotkane wczoraj na Wetlinskiej! Jedna z nich ochoczo nosi kabaka gdy wciagamy nalesniki. Nasze cyganskie dziecko bardzo sie cieszy z obecnosci nowej cioci i korzystajac z okazji probuje jej wydlubac oko, radosnie gugajac przy tym oczywiscie. Potem zjada polowe naszych jagod z nalesnikow, a obie łapy wsadza w sos, zanim udaje sie nam odsunac talerz. A sos tak wspaniale robi ciap ciap ciap! Dziewczyny spaly na Wetlinskiej i w nocy baly sie wychodzic do kibelka jako ze Julek naopowiadal wieczorowa pora o pobliskiej niedzwiedziej gawrze i ludziach ktorzy we mgle nie mogli znalezc chaty wracajac z wychodka. (dokladnie rozumiem traumatyzm sytuacji, jako ze kiedys przytrafilo mi sie to na Górowej). Dziewczynom pogoda tez pokrzyzowala plany wycieczkowe- nie wlazly na Carynska. W jadalni schroniska przewija sie jeszcze jakas para ale jakos wogole nie lgna do integracji i dosyc wczesniej ida do pokoju.
Wstajemy wczesniej niz zwykle chyba kolo 7, coby isc na te cale Rawki. Pogoda srednia. Po drodze fajny wodospad szemrze wsrod bukowego lasu. Do gornej granicy lasu idzie sie w miare dobrze.
Wyzej zaczyna wiac, pizgac i pada jakas mokra kasza. Klimaty bardzowczesnowiosenne, widac nawet snieg! Bleeeeeee…. Wycieczke konczymy wiec na Małej i zmykamy w dol.
Zabieramy manele ze schroniska i pomykamy do Cisnej zobaczyc co slychac w schronisku pod Honem.
Tam tez zmienila sie obsluga. Od tygodnia rezyduje tam para spod Zlotoryi. Gadamy wiec o urokach Pogorza Kaczawskiego i ich poprzedniej pracy na Zygmuntowce. Pomagali tam gosciowi ktory przerobil to mile niegdys schronisko na salon z katalogu Ikei a jadalnie na sterylny bar mleczny. Ale jakos im nie bylo po drodze razem (czemu sie nie dziwie) wiec wyladowali tu. Dzis w ofercie zupa ogorkowa ktorej sie najadamy po dach.
Schronisko na chwile obecna jest strasznie gole. Poprzedni wlasciciel wydarl wszystko ze scian co sie dalo- obrazki zdjecia, poleczki, rzezby, kwiatki. Zrapywal ponoc nawet to co musialo ulec zniszczeniu w procesie zdejmowania. Teraz sa wiec tylko sciany i meble.
Co najgorsze zniknela stryszkowa hamakarnia i tamtejsze noclegi z popielicami. Ponoc jakies kontrole wylaczaja czesto w bacowkach gorne pietra bo nie spelniaja debilnych norm ewakuacyjnych w postaci dwoch klatek schodowych. Sa wprawdzie zewnetrzne drabinki ale poki co obsluga boi sie chyba nalozenia kar na sam poczatek wiec hamakarni strychowej nie ma. Jakos tak sie nastawialismy na ten nocleg wlasnie tam z ogoniastymi myszami , wiec jako ze go nie ma, to wogole rezygnujemy z Honu tym razem.
Zakładki