Podjeżdżamy do pierwszego znaku STOP przy zadaszeniu i budynkach po stronie polskiej. Pan w mundurze się kłania i pyta czy paszporty polskie, a oczywiście, a to proszę na ten pas i poczekać chwilkę. Zadowoleni, że przed nami tylko jeden samochód czekamy cierpliwie, a tu nagle Pan przepuszcza na nasz pas, boczkiem, boczkiem, dwa busy, które wjechały na granicę później od nas. No trudno, trzeba będzie chwilkę dłużej poczekać. W końcu odprawiono te busy, Pan zabrał nasze paszporty i poszedł do wejścia znajdującego się przy następnym znaku stopu, tak ze sześć długości samochodu przed nami. Czekamy spokojnie, pan wraca, wręcza paszporty i życzy szczęśliwej podróży. Zapytałem, czy to wszystko i czy możemy jechać dalej? Tak to wszystko, możecie państwo jechać dalej. Super, w końcu! Ruszyliśmy powoli, ale ten drugi znak nie dawał mi spokoju i się zatrzymałem przed nim, i pytam dziewczyn czy aby na pewno dobrze słyszałem? Uzgodniliśmy, że nie ma co do tego wątpliwości, nikt nie podchodził, pustka wokół, więc ruszyliśmy ciemnymi, krętymi uliczkami do ostatniej bariery przed wyjazdem na autostradę. Bariera składa się z kolczatki wysuwanej spod jezdni, szlabanu i sygnalizatora świetlnego. Przed nami dwa samochody, więc jeszcze tylko chwilka i pędzimy do domu! Kolczatka w dół, szlaban do góry, zielone światło – pojechał pierwszy. Kolczatka w dół, szlaban do góry, zielone światło – pojechał drugi. Idzie szybko. Teraz my. Kolczatka się jeży, szlaban ani drgnie, światło ciągle czerwone. Chyba się zacięło albo co? No nic, tyle czekaliśmy to jeszcze chwila nas nie zbawi. W końcu z budki przy szlabanie wychodzi Pani i już wiedziałem, że wpadłem w matrix i system mnie tak łatwo nie wypuści ze swoich macek!
- Dlaczego pan nie poddał się kontroli celnej?
- Poddałem się i Pan, który zwracał paszporty powiedział, ze możemy jechać dalej.
- Ten pan jest od czego innego, teraz nie ma połączonej odprawy.
- To dlaczego mówił, że możemy już jechać?
- Nie wiem, ale ja teraz przez pana muszę cofnąć te wszystkie samochody, żeby pan wrócił.
Te wszystkie to były trzy lub cztery i musiały cofnąć się kilka metrów, gdzie szerokość drogi pozwalała na wyminięcie się. Ciemno jak w jaskini, co pewien czas drogi się rozdwajają - jadąc do przodu były znaki kierujące na odpowiednie pasy a pod prąd już się ich nie widzi, ale w końcu po zasięgnięciu języka po drodze, udaje się trafić w okolice pasów na których odbywały się odprawy. Tu wychodzi kolejna Pani oburzona:
- Dlaczego pan nie poddał się kontroli celnej?!
- Bo tamten pan powiedział, że możemy jechać dalej.
- A gdyby tamten pan kazał panu skoczyć z mostu?
Szczerze mówiąc, to po tylu godzinach stania, w upale, hałasie, chaosie i smrodzie to kto wie (?) – ale Pani tłumaczyłem jeszcze raz, co usłyszałem i dlaczego tak postąpiłem.
Na nic moje tłumaczenia, nieugięta funkcjonariuszka na to, że nie zatrzymałem się przed znakiem stop i powinien być mandat.
Odparowałem, że nieprawda, bo się zatrzymałem, ale nikt nie podchodził i będąc przekonany, że to już wszystko, pojechałem dalej. Ponieważ wiedziała, że jest monitoring i można sprawdzić, kto ma rację, zaatakowała inaczej:
- W takim razie jest to ewidentne naruszenie granicy.
- W takim razie trzeba było strzelać!!! (tu już nie wytrzymałem i warknąłem wk...zdenerwowany niemożebnie).
Pani widząc moje przekrwione oczy i toczącą się z pyska pianę, odpuściła sobie dalszych wykładów i nakazała Kunie zebranie paszportów, po czym razem udały się do właściwego okienka i po otwarciu i zamknięciu paszportów mogliśmy jechać dalej. NIKT NIE PYTAŁ SIĘ CO WIEZIEMY I W JAKICH ILOŚCIACH, NIKT NIE ZAGLĄDAŁ DO SAMOCHODU I BAGAŻNIKA ALE NAJWAŻNIEJSZE, ŻE NAS ZAWRÓCONO, POGROŻONO I NA KONIEC OKAZANO WIELKĄ ŁASKĘ. Teraz to będę się kłaniał we wszystkich okienkach i tak łatwo nie dam się z granicy spławić!!!
A przede wszystkim, będę miał zawsze na uwadze, zamieszczone przez Służbę Celną w nagłówku strony granica.gov.pl ostrzeżenie:
PRZEKRACZANIE GRANIC NIGDY NIE BYŁO TAK PROSTE![]()
Zakładki