Pokaż wyniki od 1 do 10 z 68

Wątek: Ewidentne naruszenie granicy, czyli Piszkonia mówi weź mnie.

Widok wątkowy

  1. #35
    Forumowicz Roku 2018
    Kronikarz Roku 2018
    Forumowicz Roku 2017
    Kronikarz Roku 2014
    Ekspert Roku 2013
    Korespondent Roku 2008
    Awatar sir Bazyl
    Na forum od
    09.2005
    Rodem z
    Resmiasto
    Postów
    3,212

    Domyślnie Odp: Ewidentne naruszenie granicy, czyli Piszkonia mówi weź mnie.

    Podjeżdżamy do pierwszego znaku STOP przy zadaszeniu i budynkach po stronie polskiej. Pan w mundurze się kłania i pyta czy paszporty polskie, a oczywiście, a to proszę na ten pas i poczekać chwilkę. Zadowoleni, że przed nami tylko jeden samochód czekamy cierpliwie, a tu nagle Pan przepuszcza na nasz pas, boczkiem, boczkiem, dwa busy, które wjechały na granicę później od nas. No trudno, trzeba będzie chwilkę dłużej poczekać. W końcu odprawiono te busy, Pan zabrał nasze paszporty i poszedł do wejścia znajdującego się przy następnym znaku stopu, tak ze sześć długości samochodu przed nami. Czekamy spokojnie, pan wraca, wręcza paszporty i życzy szczęśliwej podróży. Zapytałem, czy to wszystko i czy możemy jechać dalej? Tak to wszystko, możecie państwo jechać dalej. Super, w końcu! Ruszyliśmy powoli, ale ten drugi znak nie dawał mi spokoju i się zatrzymałem przed nim, i pytam dziewczyn czy aby na pewno dobrze słyszałem? Uzgodniliśmy, że nie ma co do tego wątpliwości, nikt nie podchodził, pustka wokół, więc ruszyliśmy ciemnymi, krętymi uliczkami do ostatniej bariery przed wyjazdem na autostradę. Bariera składa się z kolczatki wysuwanej spod jezdni, szlabanu i sygnalizatora świetlnego. Przed nami dwa samochody, więc jeszcze tylko chwilka i pędzimy do domu! Kolczatka w dół, szlaban do góry, zielone światło – pojechał pierwszy. Kolczatka w dół, szlaban do góry, zielone światło – pojechał drugi. Idzie szybko. Teraz my. Kolczatka się jeży, szlaban ani drgnie, światło ciągle czerwone. Chyba się zacięło albo co? No nic, tyle czekaliśmy to jeszcze chwila nas nie zbawi. W końcu z budki przy szlabanie wychodzi Pani i już wiedziałem, że wpadłem w matrix i system mnie tak łatwo nie wypuści ze swoich macek!
    - Dlaczego pan nie poddał się kontroli celnej?
    - Poddałem się i Pan, który zwracał paszporty powiedział, ze możemy jechać dalej.
    - Ten pan jest od czego innego, teraz nie ma połączonej odprawy.
    - To dlaczego mówił, że możemy już jechać?
    - Nie wiem, ale ja teraz przez pana muszę cofnąć te wszystkie samochody, żeby pan wrócił.
    Te wszystkie to były trzy lub cztery i musiały cofnąć się kilka metrów, gdzie szerokość drogi pozwalała na wyminięcie się. Ciemno jak w jaskini, co pewien czas drogi się rozdwajają - jadąc do przodu były znaki kierujące na odpowiednie pasy a pod prąd już się ich nie widzi, ale w końcu po zasięgnięciu języka po drodze, udaje się trafić w okolice pasów na których odbywały się odprawy. Tu wychodzi kolejna Pani oburzona:
    - Dlaczego pan nie poddał się kontroli celnej?!
    - Bo tamten pan powiedział, że możemy jechać dalej.
    - A gdyby tamten pan kazał panu skoczyć z mostu?
    Szczerze mówiąc, to po tylu godzinach stania, w upale, hałasie, chaosie i smrodzie to kto wie (?) – ale Pani tłumaczyłem jeszcze raz, co usłyszałem i dlaczego tak postąpiłem.
    Na nic moje tłumaczenia, nieugięta funkcjonariuszka na to, że nie zatrzymałem się przed znakiem stop i powinien być mandat.
    Odparowałem, że nieprawda, bo się zatrzymałem, ale nikt nie podchodził i będąc przekonany, że to już wszystko, pojechałem dalej. Ponieważ wiedziała, że jest monitoring i można sprawdzić, kto ma rację, zaatakowała inaczej:
    - W takim razie jest to ewidentne naruszenie granicy.
    - W takim razie trzeba było strzelać!!! (tu już nie wytrzymałem i warknąłem wk...zdenerwowany niemożebnie).
    Pani widząc moje przekrwione oczy i toczącą się z pyska pianę, odpuściła sobie dalszych wykładów i nakazała Kunie zebranie paszportów, po czym razem udały się do właściwego okienka i po otwarciu i zamknięciu paszportów mogliśmy jechać dalej. NIKT NIE PYTAŁ SIĘ CO WIEZIEMY I W JAKICH ILOŚCIACH, NIKT NIE ZAGLĄDAŁ DO SAMOCHODU I BAGAŻNIKA ALE NAJWAŻNIEJSZE, ŻE NAS ZAWRÓCONO, POGROŻONO I NA KONIEC OKAZANO WIELKĄ ŁASKĘ. Teraz to będę się kłaniał we wszystkich okienkach i tak łatwo nie dam się z granicy spławić!!!

    A przede wszystkim, będę miał zawsze na uwadze, zamieszczone przez Służbę Celną w nagłówku strony granica.gov.pl ostrzeżenie:
    PRZEKRACZANIE GRANIC NIGDY NIE BYŁO TAK PROSTE
    Ostatnio edytowane przez sir Bazyl ; 16-06-2016 o 18:29
    "Rozum mówi nie raz: nie idź, a coś ciągnie nieprzeparcie i tylko słaby nie ulega; każdy z nas ma chwile lekkomyślności, którym zawdzięcza najpiękniejsze przeżycia." W. Krygowski

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Śladem Granicy św. Jana
    Przez buba w dziale Turystyka nie-bieszczadzka
    Odpowiedzi: 6
    Ostatni post / autor: 23-11-2013, 21:18
  2. Gdzie diabeł mówi "Szczęść Boże!"
    Przez Piskal w dziale Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady
    Odpowiedzi: 97
    Ostatni post / autor: 31-07-2012, 15:45
  3. Przejazd granicy w kroscienku
    Przez buba w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 1
    Ostatni post / autor: 12-03-2008, 09:52
  4. przekraczanie granicy (długie)
    Przez stud w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 13
    Ostatni post / autor: 02-08-2007, 14:11
  5. Wzdłuż granicy
    Przez Wilczalapa w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 4
    Ostatni post / autor: 02-08-2007, 12:44

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •