Zadając sobie pytanie : gdzie mnie jeszcze nie było ?
Trafiłem na zdanie :
Kto pragnie ujrzeć prawdziwe Bieszczady, ten musi zboczyć z głównej linii kolejowej Lwów - Ławoczne (...)
Zielone tam się rozpostarło państwo lasów.*.
Ujrzeć prawdziwe Bieszczady !!!
Czyli co ? ....to wszystko co do tej pory widziałem to tylko namiastka ?
Czymżesz są te prawdziwe ?
Sięgnąłem po współczesny przewodnik p. Rąkowskiego gdzie góry te nazywa Beskidem Skolskim opisując
"...obszar ten jest jednym z najbardziej odludnym fragmentów ukraińskich Karpat. Grzbiety tworzą tu skomplikowaną sieć zworników i rozgałęzień (...)"
Skomplikowane, nie skomplikowane, z dobrą mapą zawsze można trafić za poprowadzonym szlakiem.
Wyciągnąłem zestaw współczesnych , naprawdę dobrych map ukraińskich obrazujących tamtejsze Karpaty i zonk !?
Żadna z map nie pokazuje tych terenów.
Wertowanie kolejnych przewodników nic nie dało, te tereny są poza obszarem zainteresowań nawet wymagających penetratorów.
Cóż , trzeba było się wrócić do starych poczciwych WIG-ówek i radzieckich sztabówek.
Na tych WIG-ówkach to nawet poznaczone sa jakieś szlaki, ale po tylu latach to nie ma szans znaleźć jakichkolwiek oznaczeń w terenie.
Szukanie w internecie jakichkolwiek informacji też zakończyło się fiaskiem.
To wszystko jest powodem aby tam pojechać, pojechać w nieznane, nie opisane, nie zadeptane.
To jest wyzwanie.
Ruszyliśmy samochodem z Rzeszowa już o 5 rano licząc na szybkie przemieszczanie.
I owszem , autostrada wczesnym rankiem w święto Bożego Ciała była pusta
.
ale granica w Korczowej (kierunek Lwów) już nie.
Jak to już opisał Bazyl tutaj nie było łatwo.
Jako środek transportu wybrany został samochód aby nie tułać się marszrutkami, które są co prawda bardziej klimatyczne, ale wloką się niemiłosiernie.
Po stresie związanym z przekraczaniem granicy, zatrzymaliśmy się w barze z pływającymi łabądkami na stawie, aby kawą na drugie śniadanie ukoić się, i pozytywnie spojrzeć w przyszłość, która podkreślała się słonecznymi promieniami słońca.
Omijamy obwodnicą Lwów i kierujemy się na południe , główną drogą na Stryj. Wszystkie te dotychczasowe drogi spełniają normy cywilizacji europejskiej , więc kilometry uciekają szybko.
W Stryju jest takie dziwne rondo , które norm cywilizacyjnych nie spełnia, wszyscy obcy się tam gubią i nerwują. Nam jakoś się udało i zboczyliśmy w kierunku bardzo znanego kiedyś uzdrowiska o nazwie Morszyn.
Literatura wspomnieniowa podaje , że za dawnych czasów jeździły bezpośrednie pociągi relacji Warszawa - Morszyn , a uzdrowisko to nazywane było wówczas karpackim Karlsbadem.
Ciekawiło nas co zostało i jakim jest dzisiaj.
Przy głównym deptaku sąsiadują dwa obiekty, ten drewniany , przytulny pamiętający dawniejsze czasy i betonowy moloch sowiecki .
.
.
Kurort robi wrażenie schludnego i zadbanego. Często w ukraińskich miasteczkach można spotkać wylegujące się na chodnikach psy.
A tu nie ma psów, ale za to są koty, ochotne na darmową strawę.
.
.
Kici, kici niech poczeka, bo Pan zamówił sobie coś ekstra.
Coś czego koty nie lubią...
.
.
Jak smakuje rozliwny Kwas chlebowy w upalny dzień ?
Ja nie podejmuję się tego opisać.
To po prostu trzeba przeżyć, a jak się już przeżyje, to ten smak schłodzonego płynu zostanie na wiele lat.
.
Jeśli ktoś myśli, że po tym kwasie ścieżki zaczęły się krzywić to się myli , Nowe weszło takimi rozwiązaniami
Mimo wojny na wschodzie , tu na każdym kroku widać odrabianie zaległości.
Jak tak dalej pójdzie to Ukraina straci na swojej atrakcyjnej siermiężności. Po prostu zacznie być normalnie.
.
.
Kolega w naszej ekipie bardzo się ucieszył na widok atrakcji deptakowej
wszak nie na darmo nosi nazwanie Komisarz von Ryba
.
.
.cdn
* F.Ossendowski Karpaty i Podkarpacie
Zakładki