Oni tam, my w swoich domach. Czy nie chcielibyście być na Ukrainie? Chyba głupie pytanie. Wędrować bezkresną połoniną pewnie już płonącą czerwienią traw. Choć z ciężkim garbem, ale szczęśliwym i wolnym być.
Nigdy tam nie byłam, ale bardzo chciałabym. Właściwie to nawet moje marzenie.
Tylko czy kiedykolwiek się spełni?
Ktoś może zapytać - To nie wystarczą już nasze Bieszczady?
Z roku na rok przekonuję się, że nie. Może jeżdżę w niewłaściwe miejsca, ale zagęszczenie turystów, czy pseudoturystów jakie obserwuję w ostatnim czasie napawa niepokojem. Przynajmniej mnie. W tym roku - otwarte szlabany, samochody na stokówkach, rozjeżdżone salamandry, węże czy inne płazy i gady.
Domki letniskowe rosnące jak grzyby po deszczu, a każdy w swoim stylu w zależności od możliwości finansowych czy gustu właściciela. Tłumy ludzi na połoninach w pogodny dzień... . Tu szlaban, tam rezerwat czy park narodowy.
Na pewno dobrze, że nie wszędzie można wejść, bo inaczej już wkrótce nie byłoby gdzie wchodzić.
Ale wciąż wracają wspomnienia z tych lat, gdy trzeba było wszystko targać na plecach, a ludzi spotykało się tylko od czasu do czasu.
I jeszcze jeden smuteczek, choć lato w pełni pomimo jesieni w kalendarzu.
Zastanawiam się, czy wkrótce przyjdzie nam oglądać kolory jesieni tylko na zdjęciach. Liście kasztanowców zjedzone przez szrotówka, już nie ozdobią tych drzew swoimi jesiennymi kolorami. Są bure, zwinięte, ledwie trzymające się prawie już gołych drzew. Coś żre również inne drzewa, np. na liściach dębów, szczególnie tych młodych białe plamy, z jakimś robactwem w środku. Nie znam się na drzewach, ale w mojej okolicy nieciekawie wyglądają również klony, (spada z nich jakaś czarna gęsta ciecz), wiązy i nie wiem co jeszcze.
Pozdrawiam serdecznie.
Zakładki