Niedługo po starcie dotarliśmy do granicy...


... i znów oglądaliśmy słupki, ...


... zasieki, ...


... czy dziwne cuda do bronowania pasa granicznego.


I tak mijała godzina za godziną, czas urozmaicały nam jedynie spotkania ze zbieraczami borówek (ja wolę tę nazwę od jagodziarzy ). Niektórzy byli pieszo, inni zmotoryzowani, a my szliśmy. Cały czas szliśmy. I tylko mgła przechodziła coraz częściej w mżawkę a mżawka w deszcz