Strona 1 z 4 1 2 3 4 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 10 z 38

Wątek: Wywczasy w Rumunii

  1. #1
    Debiutant Roku 2017

    Na forum od
    06.2016
    Postów
    107

    Domyślnie Wywczasy w Rumunii

    Dawno temu oglądaliśmy spod obserwatorium na Popie Iwanie panoramę rumuńskich gór. Nie znaliśmy ich, ale wyglądały pięknie i było jasne, że chcemy tam być.
    Dwa lata temu przetuptaliśmy Góry Rodniańskie od Ineu po Pietrosul. Byliśmy na Mihailecu, Farcaulu i Stohu. W tym roku chcemy poznać inne zakątki.
    Spotykamy się w Chatce SKPB w Teodorówce.

    Marek już tam jest. Ja z Alą dojeżdżamy wieczorem. Dwie gospodynie (ze Szczecina) częstują wszystkich kubkami gorącej herbaty. Wspominamy dawne wyprawy, pogadujemy o nowych planach. Od Justyny dowiadujemy się, że kawałek dalej PGNiG wierci za ropą i gazem. To tłumaczy, dlaczego dwa ostre zakręty drogi do chatki mają poszerzone pobocza. Trzeba jakoś wiertnię wwieźć i zwieźć na dół. Rano rzut oka na widok spod chatki i jazda w dół.

    Przejeżdżamy Przełęcz Dukielską, a za nią ... bitwa trwa nadal

    Dojeżdżamy do Borszy wieczorem w coraz większym deszczu. Uzgadniamy postój naszego autka, załatwiamy transport na p. Przysłop
    Rano wita nas całkowicie zachmurzone niebo. Niskie chmury straszą deszczem. Jedziemy na Przysłop. Na samej przełęczy trafia się kilka minut słońca

    w Cabana Alpina sami Polacy. Czwórka wybiera się w Góry Rodniańskie. Inni chcą przejechać górą do Baia Borszy.

    Słońce znika, a my ruszamy dalej. Przełęcz Tarnita Balasanii to nasz dzisiejszy cel.


    Spotkani Polacy opowiadali nam o wielkiej burzy wczoraj popołudniu i wieczorem. Ślady tego "wodolejstwa" widać jeszcze na roślinach po obu stronach drogi

    Zastanawiałem się przed wyjazdem, czy droga jest przejezdna dla samochodów osobowych. Widzę teraz, że oprócz początkowych metrów tuż za Cabaną (oraz jak się później okaże fragmentu koło stany na Podul Prelicilor) droga jest w dobrym stanie, dobrze zachowany bruk, a spotykane co jakiś czas dziury da się rozważnie ominąć.


    paręset metrów dalej nasze przemyślenia znajdują potwierdzenie. Ten automobil na pewno nie jest 4x4


    Tuż przed staną natykamy się na wysadzony żelbet (most, bunkier?)

    Gdy dwa lata temu wędrowaliśmy przez Góry Rodniańskie, z wielu miejsc widzieliśmy charakterystyczny jaskrawo czerwony/pomarańczowy budynek na północ od nas. W wycinku fotografii prezentował się tak:


    Teraz jesteśmy tuż obok...nawet bez słońca "daje po oczach". ale zdaje się tutejsi lubią wyraziste kolory. Jeden z pasterzy idących do koszaru ubrany jest w odblaskową kamizelkę w "pastelowym" kolorze.


    Kilkaset metrów dalej droga zmienia się. Pojawia się rów odwadniający, a nawierzchnia jest bardzo, bardzo równa


    Po kilometrze sytuacja wyjaśnia się, bo spotykamy taką oto machinę


    Próbujemy dopytać się, czy "na to" pójdzie asfalt czy grys? Próba jest nieudana. Droga jest w różnych stadiach remontu aż do Cabany Fantana Stanchii

    Z drogi korzystają też liczni inni użytkownicy




    Pojawiają się piękne okazy grzybów


    Widok na cabanę leśników. Po prawej Kreczela


    Tuż przed nią, przy drodze tkwi coś takiego! Bunkier? Po podejściu bliżej widać jednak mało militarne fragmenty: drewniane okiennice, pustaki...


    Z tyłu całkiem cywilne drzwi, kominek kozy. W środku dwie prycze, zapas wody i opału. I porządek!


    Z racji zmiennej pogody braliśmy pod uwagę możliwość noclegu w cabanie.

    Gospodarz pokazał nam dwa pokoje - ok! Ale zapachy unoszące się we wnętrzu skutecznie wypłoszyły nas na zewnątrz. Pichcimy obiad i zmykamy dalej
    Pokazało się słońce, będzie tak już do wieczora. Zza kolejnego zakrętu drogi ukazuje się przełęcz Tarnita Balasanii.

    Na przełęczy jest nowa tablica Parku Narodowego, parę metrów na zachód duży krzyż. Powyżej i dalej na zachód biało czarny słupek i kolejny słupek z oznaczeniem szlaku czerwonego paska, czyli początek płaju Kreczeli.
    Zaraz za tym ostatnim słupkiem napotykamy na pierwszy strumień spływający z Kreczeli. Zatrzymujemy się, odpoczywamy, podziwiamy panoramę doliny Balasany i Tasli i ... rozbijamy namiot.

    cdn.
    Ostatnio edytowane przez Waldemar ; 22-08-2016 o 02:07

  2. #2
    Debiutant Roku 2017

    Na forum od
    06.2016
    Postów
    107

    Domyślnie Odp: Wywczasy w Rumunii

    ...najpierw suplement do poprzedniego dnia.
    Po kilku godzinach spędzonych na przełęczy wydawało nam się, że trafiliśmy "na koniec świata". Spokój, cisza, całkowite bezludzie. Cywilizacja niedaleko, ale ostatecznie pozostawiona gdzieś na Fantana Stanchii.
    Zmiana zaszła po kolacji, a przed wgramoleniem się do namiotów. Usłyszeliśmy ciężko pracujący silnik, a za chwilę na przełęcz wtoczyła się potężna ciężarówka z drewnem. Potem inny gruzawik zjeżdżał na pusto do Baja Borsa. I tak było przez parę godzin. Trudno powiedzieć co jest bardziej uciążliwe: hałas samochodu wjeżdżającego pod górę, czy hamującego silnikiem przy zjeździe w dół.

    Rano błękitne niebo, kilka cumulusów, bardzo ciepło. Na przełęczy kilka samochodów


    ciężarówka

    i stado krów, które pomału, konsekwentnie zbliża się w naszą stronę


    Najwyższa pora ruszać dalej. Idziemy płajem, znakowanie wystarczająco rozsądne, zwłaszcza, że nie ma żadnych skrzyżowań, rozwidleń. Między drzewami pokazują się widoki na otoczenie naszej doliny


    Docieramy do znanej z wielu relacji polany z szałasem.


    Kolejny, piękny widok na Rodniany z Pietrosulem


    Czasami płaj pnie się ostrzej do góry. Tu - przez malowniczą łąkę


    Ale głównie maszerujemy przez las. A w nim miłe niespodzianki


    Było ich więcej. Wszystkie wskoczyły do torby Marka

    Dalej kolejny postój - wielkie zarośla jagodowych krzewinek. To nasza pierwsza jagodowa uczta w tym roku

    Następna polana i Torojaga w całej krasie

    i Rodniany

    Dalej kolejne prawdzikowe żniwa. W jednym miejscu osiem okazów. Na tym zdjęciu - pięć








    Ostatni widok na dolinę Tasli. Do sąsiedniej doliny Vaser już całkiem blisko



    Zauważamy odejście ścieżki/dróżki na Prislopul Cataramerai, ale nie ma żadnego oznaczenia szlaku. Nie przeszkadza nam to, maszerujemy cały czas płajem. Wkrótce po jego lewej stronie pozostałości I-szo wojennych umocnień, a potem spośród drzew widzimy wierzchołek Hnitessy i jej sąsiadów







    Przekraczamy największy z dotychczasowych potoków spływających z Kreczeli. To Balasana Mare wpływająca do Vaseru


    I nagle otwiera się otwarta przestrzeń - polana o wdzięcznej nazwie: Preluca Jneapanu Hanchii



    Fantastyczne widoki, cisza, spokój, żadnych śladów cywilizacji. I jeziorko! I morze jagód! Nie ma siły, która zmusiłaby nas do kontynuowania marszu bez zatrzymania się tu na dłużej



    Podjadamy jagody, zjadamy obiad no i ruszamy dalej. Ale gdzie jest płaj? Nie da się ukryć, że tracimy sporo czasu zanim znajdziemy właściwą drogę. W końcu mamy ją i maszerujemy dalej. Mijamy południk Hnitessy i wspinamy się w górę. Płaj prowadzi tu na sporym odcinku przez kosówkę. Potem ostre zejście w dół i jesteśmy na górnej części polany Fata Banului. Na wschodzie widać pieczarki Tomantyka


    Sprzed wejścia do namiotu mamy widok na wieczorną Torojagę. Dobranoc!



    cdn.
    Ostatnio edytowane przez Waldemar ; 23-08-2016 o 01:26

  3. #3
    Debiutant Roku 2017

    Na forum od
    06.2016
    Postów
    107

    Domyślnie Odp: Wywczasy w Rumunii

    Ranek budzi nas słoneczną pogodą. Nad nami Kreczela z widocznym fragmentem płaju wyciętego w kosówce


    Blisko woda, ale i tak kończy się na jagodach. Które upodobały sobie stare, pewnie pierwszowojenne okopy. Na lewej stronie zdjęcia wzgórze 1577m na którym jest "ten słynny słup"...
    Cała to okolica ma bardzo ciekawą topografię, nie mamy dobrej mapy, szkoda...



    Pierwszy do słupka dochodzi Marek.


    Słupek rumuński, jakiś taki ... słabowity (będziemy o tym mówić później)...


    Żeby wspiąć sie na Hnitessę trzeba najpierw zejść w dół - na przełęcz Fata Banului. To 17 metrów w dół.


    Można już zrobić pierwszy rzut oka na miejsce skąd rozpoczęło się dzisiejszą wędrówkę


    Marek jest już na pierwszych skałkach


    Pokazuje się dalsza "skalna" droga na szczyt.


    I coraz więcej widać wokoło! Fascynuje "czeluść" doliny Vaser! Dostrzegamy dachy zabudowań stacji Koman


    Nasza znajoma z dnia wczorajszego - Torojaga


    I na ostatnim planie - najwyższa część Gór Rodniańskich


    Wczoraj było dużo o grzybach. Dzisiaj też "grzybowo" - na horyzoncie Tomnatyk i Jarowica


    Marek wchodzi na każdą skałkę i szuka... Czego on szuka? Chyba się za bardzo przejął Wincentym P!


    Spojrzenie do tyłu - nad Kreczelą nasz znajomy sprzed dwóch lat - Ineu


    Zaczynają się pokaźniejsze ostańce


    A obok jednego z nich dorodny maślak


    Docieramy do największych skał na Hnitessie


    Patrzymy na zostawioną z tyłu "drobnicę"


    Po minięciu najbardziej okazałej skałki dostrzegamy, że ma ona od strony doliny pokaźne okno. A więc to "dziurawiec"! Nie spotkałem się wcześniej ze zdjęciami tego okna.


    Schodzimy z Hnitessy. Podchodzimy do Palenicy. Po minięciu słupka 533 mały jagodowy odpoczynek.

    Nagle słyszę głos Ali - mamy gości.
    Odwracam się i rzeczywiście obok nas stoi dwóch pograniczników ukraińskich. Jeden wyglądający jak brat Rambo, drugi jak niedożywiony chłopaczyna z podstawówki. Ale od razu rzuca się w oczy, że nie wyglądają tak jak wojacy z relacji Lukiego o dwóch rozrogach na raz. Nie mają bluz, ani żadnego ekwipunku. Być może wszystko to jest w samochodzie trochę dalej...ale wyglądają dziwnie.

    Standartowa rozmowa: skąd Wy, dokąd idziecie, po co? A na koniec - dokumenty są? Nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć słyszę jak Marek mówi: jesteśmy w Rumunii, a Rumunia jest w Unii, a tam nie trzeba żadnych dokumentów. Wojak nie jest zadowolony taka odpowiedzią. Daję mu więc wydruk e-maila do Politia Frontiera w której powiadamiamy o naszym zamiarze pałętania się po granicy (podziękowania dla Lukiego za info na ten temat w którejś ze swoich relacji) z podanymi nr słupków, datami, nazwiskami itp...). Ukrainiec zabiera go, bo jak mówi - musi mieć jakiś papier. Pokazuję mu naszą ukraińską mapę (ASSY), bo pyta się, czy wiemy gdzie jesteśmy? Pokazuję mu gdzie jesteśmy. Jest zdumiony! Skąd macie taką mapę? Kupiliśmy w Polsce! Kompletne zaskoczenie na twarzy. Kończy się na ostrzeżeniu przed przekroczeniem pasa drogi granicznej...
    Oczywiście zdjęć z tego spotkania nie ma...



    Maszerujemy dalej, przekraczamy strumyk i rozbijamy się na stoku Komanowej. Poziomo to tu nie jest, ale to lepsza miejscówka niż płasienki tuż przy strumieniu.


    Dobranoc!

    cdn
    Ostatnio edytowane przez Waldemar ; 24-08-2016 o 00:45

  4. #4

    Domyślnie Odp: Wywczasy w Rumunii

    Witaj.
    Albo jestem ślepy, albo opowiadasz o zdjęciach, których nie widzę.
    No, chyba, że Twoja narracja jest taka specyficzna że ma na celu zaostrzenie ciekawości.

  5. #5
    Debiutant Roku 2017

    Na forum od
    06.2016
    Postów
    107

    Domyślnie Odp: Wywczasy w Rumunii

    Wzrok masz na pewno dobry! Czego brak?

  6. #6
    Forumowicz Roku 2012
    Forumowicz Roku 2011
    Forumowicz Roku 2010
    Awatar don Enrico
    Na forum od
    05.2009
    Rodem z
    Rzeszów
    Postów
    5,127

    Domyślnie Odp: Wywczasy w Rumunii

    Cytat Zamieszczone przez uszatek_mis Zobacz posta
    Witaj.
    Albo jestem ślepy, albo opowiadasz o zdjęciach, których nie widzę.
    No, chyba, że Twoja narracja jest taka specyficzna że ma na celu zaostrzenie ciekawości.
    Ja widzę wszystkie zdjęcia i z ciekawością ( oraz zazdrością) czytam relację

  7. #7
    Debiutant Roku 2017

    Na forum od
    06.2016
    Postów
    107

    Domyślnie Odp: Wywczasy w Rumunii

    Poziomu nie było, ale dzięki odpowiedniemu rozłożeniu plecaków, udało się dobrze przespać tę noc. Marek zaczyna zwijać namiot


    Wędrujemy "ulicą Kosówkową"


    Odsłaniają się widoki: na południowy zachód na Torojagę


    Na wschodzie dostrzegamy Hostów


    Nasza trasa do końca dnia, nocleg na Pirie w okolicach słupka 515 (blisko woda)


    Za nami na horyzoncie prawie cały grzbiet główny Gór Rodniańskich


    A tu czterech marmaroskich gigantów: Pietros Budyjowski, Pop Iwan Marmaroski, Mihailec, Farcaul i Nieneski na dodatek


    Odnajdujemy kamień precyzyjnie zapakowany w drut kolczasty, o którym wspominał Wojtek Pysz w swojej relacji sprzed dwóch lat. Baba na dalszym planie


    Baba nieco bliżej...


    ... i całkiem pod ręką. To część rumuńska


    i główna, najwyższa, ukraińska


    Spojrzenie z Komanu na wszystkie "nasze" góry. Widać je z Kreczelą włącznie


    A tutaj to co jeszcze dzisiaj przed nami. Spanko na Pirie


    I tak by było, gdyby gdzieś tam na początku podejścia na Purula nasza dziewczyna nie potknęła się i przewróciła na wąskiej w tym miejscu ścieżce. Wstaje, ale trzyma się za lewą nogę. Boli!.....W ciągu pół godziny dużo się dzieje: ostrożnie sciągamy buta, krótka autodiagnoza - to chyba tylko stłuczenie, przeszukanie apteczek, smarowanie, bandażowanie, próba chodzenia. Da się chodzić, chociaż... dobrze byłoby tylko powoli i nie ostro w górę.
    Pomału drapiemy się na Purul, potem z górki i na polanie przy słupku 519 rozbijamy namiot.
    I tu odrobina szczęścia bo wkrótce zaczyna tęgo lać deszcz.
    Rano budzi nasz bębniący w namiot deszcz. Czasami przestaje. Gdyby nie nasza medyczna "awaria" można by na upartego iść dalej. Ale zostajemy na miejscu. Ala smaruje nogę czym trzeba no i maksymalnie ją oszczędza.

    Wszystko to przy słupku 519, który w wersji ukraińskiej prezentuje się całkiem nieźle.


    Za to jego rumuński odpowiednik... samo nieszczęście. Coś w tych okolicach wszyscy mają "zdrowotne "kłopoty


    Przyglądam sie bliżej nieszczęśnikowi; wychodzi na to, że kiedyś Rumuni doszli do wniosku, że łatwiej będzie wnosić, ustawiać i montować słupki prefabrykowane, czteroczęściowe. W części górnej każdej sekcji zatopione są tulejki w które powinny wchodzić bolce z części dolnej kolejnego segmentu. Tutaj jeden z bolców wygiął się co nie przeszkodziło mimo to złożyć całość. Szczeliny między sekcjami zalewano pewnie byle jakim spoiwem... No i mamy takie słupki Rumunio, jakie mamy.


    cdn
    Ostatnio edytowane przez Waldemar ; 24-08-2016 o 22:45

  8. #8
    Bieszczadnik
    Na forum od
    05.2012
    Postów
    841

    Domyślnie Odp: Wywczasy w Rumunii

    Tak jak don Enio czytam, podziwiam a trochę w kompleksy wpadam. Co ja tam wiem o płaju, o tym bezmiarze gór i czy podpisy zgodne czy nie, jak nigdy tam nie byłem. Ta i podobne relacje uświadamiają mi, że wyższy stopień wtajemniczenia czeka mnie właśnie gdzieś tam...po prawej i lewej stronie tamtych granicznych słupków.
    Póki co, to u mnie bezradność bierze górę nad zazdrością.
    To się musi zmienić.
    Postanowione.

  9. #9

    Domyślnie Odp: Wywczasy w Rumunii

    Cytat Zamieszczone przez Waldemar Zobacz posta
    Wzrok masz na pewno dobry! Czego brak?
    Zwracam honor. Dziś wszystko widać, co prawda po kilku minutach czekania na załadowanie CAŁEJ strony (a nie, jak to zwykle bywa obrazków w czasie ładowania strony).

  10. #10
    Debiutant Roku 2017

    Na forum od
    06.2016
    Postów
    107

    Domyślnie Odp: Wywczasy w Rumunii

    Przepiękny poranek. Postanawiamy dojść do przełęczy Łostuńskiej i schodzić do kolejki w dolinie Vaser


    Do Pirie tylko "rzut beretem"


    Podziwiamy widoki


    To strefa, gdzie granica i sistiema są obok siebie. Koło słupka 514 na drewnianych kołkach sistiemy wiszą jakieś skrzyneczki. Ktoś coś wie co to za patent?


    Przecinka graniczna coraz bardziej zarośnięta. W tle Pietros Budyjowski


    Pojawiają się okopy. To dla nas duże zaskoczenie, bo sądziliśmy, że będą tylko na Komanie i Stewiorze.


    Dalsza partia przecinki okazała się kompletnie zarośnięta kosówką. Przedzieramy się na południe i obchodzimy ją polaną


    Wracamy na przecinkę. Stok zapada w stronę przełęczy coraz mocniej. No i od czasu do czasu okop...


    Odsłania się widok na zachodnie otoczenie przełęczy Łostuńskiej. Widać, że nachylenie stoku będzie jeszcze większe


    W pewnej chwili przecinka zamienia się w gęsty zagajnik. Próbujemy obejść ją po ukraińskiej stronie, ale jest to bardzo karkołomne, a mamy przecież na pokładzie kogoś o kogo trzeba dbać bardziej niż zwykle. Marek po krótkiej razwiedce dostrzega po rumuńskiej stronie leśną drogę. Szybka decyzja - schodzimy z przecinki w dół


    Droga, a w zasadzie początek drogi jest zaskakująco blisko grzbietu. Nim do niego dojdziemy przez moment widzimy w górze między drzewami graniczny słupek. Może 508, może 507? Ale nie zmieniamy swojej decyzji. Już jesteśmy wszyscy przy drodze


    Schodzimy... Ostatnie widoki szczytów





    Super ostro w dół. Gdyby padał deszcz, byłoby bardzo ciężko.


    Grzybowy przerywnik. Łan kurek. Rzecz jasna krótki postój na zbiory




    Docieramy do strumienia i drogą wzdłuż niego idziemy dalej w dół. Jest łagodniej, ale pojawiają się inne przeszkody


    Idziemy tak długo, jak długo jest widno. Znajdujemy dogodne miejsce na biwak i przyrządzamy kolację. Dzisiaj wszyscy mają to samo danie. Solidna porcja gęstej zupy z kurek. Kilka razy serwuje Marek. Pycha!!!
    Ostatnio edytowane przez Waldemar ; 25-08-2016 o 21:57

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Wyjazd do RUMUNII - last minute 29.07 - 08.08.2012
    Przez Wędrowiec w dziale Wschodni Łuk Karpat
    Odpowiedzi: 18
    Ostatni post / autor: 24-07-2012, 22:03
  2. Jesienna włóczęga po Rumunii ;)
    Przez kobieta_bieszczadzka w dziale Wschodni Łuk Karpat
    Odpowiedzi: 13
    Ostatni post / autor: 05-03-2011, 17:44
  3. Ogniste rydwany w Rumunii
    Przez paszczak w dziale Turystyka nie-bieszczadzka
    Odpowiedzi: 21
    Ostatni post / autor: 04-01-2010, 23:41
  4. wulkany błotne w Rumunii i okolice
    Przez buba w dziale Turystyka nie-bieszczadzka
    Odpowiedzi: 3
    Ostatni post / autor: 08-11-2008, 08:51

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •