Rety to już nie karpaty ;p - czekamy na zdjęcia!
Rety to już nie karpaty ;p - czekamy na zdjęcia!
"Wędrujemy zarośniętą dzikim zielskiem drogą..." W.P.
Tak, tak, powoli łapię kondycję choć znacznie szybciej zadyszkę :) Jeszcze muszę deczko popracować nad psychą bo jak widzę te stopnie, zasieki, cielętniki to mi troszkę siada...i mam taki:
Dlatego właśnie chciałem iść w nocy :)
Ja chyba jednak poczekam aż śnieg zasypie to wszystko, choć sądząc po ostatnich zimach, może okazać się, że się nie doczekam takiej aury. Zastrzegam więc, że termin zdobycia szczytu nie jest do końca przesądzony :)
"Rozum mówi nie raz: nie idź, a coś ciągnie nieprzeparcie i tylko słaby nie ulega; każdy z nas ma chwile lekkomyślności, którym zawdzięcza najpiękniejsze przeżycia." W. Krygowski
Też często się z tym spotykam. Ale to głównie przez nazewnictwo z map W. Krukara, często nieznane osobom ponownie zasiedlającym Bieszczady. Ludzie ci często znają Bieszczady ale wiele miejsc jest dla nich nienazwanych bądź używają nazw innych, stosowanych przez miejscowych czy przez leśników. A jak widać nawet na współczesnych mapach różnych wydawnictw te same miejsca noszą inne nazwy - nie ma lekko :) Sam też bardzo wielu nie znam i pisząc tą relację siedziałem nad mapami i starałem się posługiwać tymi mniej znanymi żeby pokazać nie tylko piękno krajobrazu na zdjęciach ale również bogactwo stosowanego nazewnictwa. (Hi, hi, nikt jakoś nie dostrzegł piękna krajobrazu na tych moich zdjęciach - ale lepiej nie potrafię :))
Hi, hi, nie chciałem nikogo wkurzać ale właśnie z myślą o takich czytelnikach, którzy sięgną po mapę używałem tych a nie innych nazw. Miło, że jest jeszcze kilku zapaleńców, którym mapy nie są obce!
Sławek poszedł bardzo dobrym tropem - też siedziałem nad trzema mapami: Ruthenus "pomarańczowa" i "zielona" (dlaczego dwie tego samego wydawnictwa jest opisane tu ) oraz Compass. Głównie używam map Ruthenus'a ale już szmat czasu temu zaintrygowała mnie nazwa Las Czterdzieści Pięć używana na mapach firmy Compass i postanowiłem też jej użyć. Podobnie z Szymanową Górą.
Już tłumaczę dlaczego tak jest :) . Dużo czasu spędzam w domu nad mapami, wypatruję różnych ciekawostek (tyle, że ja do nich zaliczam np. łąki, strome zbocze, tereny nieistniejących wsi czy nawet jak pisałem powyżej wystarczy intrygująca nazwa itp.) i później staram się jakoś ułożyć trasę wędrówki by sprawdzić co to takiego. A takich detali jest właśnie tysiące!
PS
Trasa przeze mnie opisana przebiegała od Hoczwi do Czaszyna.
Ostatnio edytowane przez sir Bazyl ; 25-09-2016 o 14:13 Powód: dodałem PS
"Rozum mówi nie raz: nie idź, a coś ciągnie nieprzeparcie i tylko słaby nie ulega; każdy z nas ma chwile lekkomyślności, którym zawdzięcza najpiękniejsze przeżycia." W. Krygowski
"Rozum mówi nie raz: nie idź, a coś ciągnie nieprzeparcie i tylko słaby nie ulega; każdy z nas ma chwile lekkomyślności, którym zawdzięcza najpiękniejsze przeżycia." W. Krygowski
Mówią, że historia lubi się powtarzać. Coś w tym jest, gdyż jak w ubiegłym tygodniu zalęgła się ponownie we mnie chęć zdobycia Tarnicy, to znów
Don wymigał się uroczystościami rodzinnymi:
don Enrico.jpg
I kuszę: zdobądźmy ją!
Okazało się, że ma katar i jeśli w tym agonalnym stanie zdecyduje się coś zdobyć, to będą to krople do nosa w aptece za rogiem.
Tak, tak, poćwiczyłem różne takie bicepsy, tricepsy oraz inne wielocepsy i po tym tuningu
bazylpotuningu.jpg
postanowiłem spróbować się z tą Tarnicą!
Kilka godzin przed niedzielnym świtem, o czwartej w środku nocy zwlokłem się z łoża, przygotowałem kanapki, zalałem jeden termos kawą, drugi herbatą i o piątej wystartowałem w kierunku południowo-wschodnich rubieży.
O ósmej jadłem już śniadanie na parkingu w Wołosatym i chłeptałem poranną kawcię.
Po kwadransie ruszyłem w drogę i wkrótce znalazłem się w pięknym, zimowym lesie
natarnice1.jpg natarnice2.jpg
"Rozum mówi nie raz: nie idź, a coś ciągnie nieprzeparcie i tylko słaby nie ulega; każdy z nas ma chwile lekkomyślności, którym zawdzięcza najpiękniejsze przeżycia." W. Krygowski
No chyba że tak
Wracamy do mojej ekspedycji
Cichutko parłem do góry, aż tu nagle, zza drzewa ukazał mi się duch
natarnice3.jpg
Jak widać był przyjaźnie nastawiony, ale następny stwór jakby mniej
natarnice4.jpg
Niedaleko przechadzał się jakiś muminkopodobny osobnik
natarnice5.jpg
Czarno-białą scenerię zakłócił mi pod parkową wiatą
natarnice6.jpg
kolorowy element
natarnice7.jpg natarnice8.jpg
Tenże element miał pierońskie adhd i ciągle podfruwał to na gałąź, to na stół, to na podłogę, to na ścieżkę i ciężko było go capnąć zoomem ale jak się zamyślił na sekundę to udało się go uwiecznić.
Od wyjścia z Wołosatego aż do górnej granicy lasu nie było widać ani słychać nikogo przede mną czy za mną. Po świeżych tropach poznałem, że wcześniej musiały iść dwie osoby lecz okazało się, że nie potrafię zliczyć do trzech, gdyż na linii lasu spotkałem jednego zeszronionego turystę, który już schodził w dół i podczas krótkiej pogaduszki poinformował mnie, że na szczycie jest jeszcze dwóch i piździ!
Myknąłem nad ledwie widocznymi w śniegu cielętnikami
natarnice9.jpg
i mijając wyłaniające się z gęstego mleka fantazyjne kształty
natarnice10.jpg
dotarłem wkrótce do szlakowskazu na przełęczy
natarnice12.jpg
i po kilku chwilach stanąłem przed czymś, co średnio przypominało krzyż
natarnice13.jpg
i gdyby nie rozbrzmiewające fanfary
nie uwierzyłbym, że zdobyłem szczyt!
Niestety widoczność na połoninie sięgała kilku metrów a wiatr wiał dość mocno więc zrezygnowałem z robienia pętli przez Halicz i uskrzydlony sukcesem, zleciałem do Wołosatego w 30 minut, mijając po drodze sporo wdrapujących się ku górze turystów. Kilka minut po jedenastej siedziałem już w samochodzie i ruszyłem w drogę powrotną do Rzeszowa.
Ostatnio edytowane przez sir Bazyl ; 30-01-2019 o 20:56
"Rozum mówi nie raz: nie idź, a coś ciągnie nieprzeparcie i tylko słaby nie ulega; każdy z nas ma chwile lekkomyślności, którym zawdzięcza najpiękniejsze przeżycia." W. Krygowski
Lat temu już kilka nie mogłem spać pewnej niedzieli i gdzieś koło 2oo postanowiłem pojechać w góry. Zanim się spakowałem była 3oo, chwilę później ruszyłem w drogę. Też na Tarnicę, tylko latem. Szczyt zdobyłem kilka minut po 8oo a w Wołosatem byłem jeżeli dobrze pamiętam koło 13oo (ale po pętelce przez Halicz). I wszystko byłoby pięknie gdyby w drodze powrotnej nie męczyło mnie spanie... Pospałem sobie wtedy dłuższą chwilę koło stacji Orlenu w Sanoku i w domu byłem przez to wcale nie tak wcześnie. Ty, jak rozumiem, też autem jechałeś? Po zimowej wędrówce w ciepłym aucie dopiero musiało spanie dokuczać
Czterech panów B.
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki