Zeszliśmy na łąki ale wszystko pogrodzone, jak nie taśmami to drutem kolczastym, trzeba było wrócić na leśną ścieżkę, a piwko już pachniało a jak smakowało. Najpierw pod Kudłatym Aniołem ale tam jakoś wszyscy ładnie ubrani bo i to pora obiadowa a ja jak ten czupur siedzę , futro potargane przez knieje. Udaliśmy się więc do zacniejszego lokalu Siekierezady, tłoczno ale wesoło i tu Bazyl poznał jak smakuje baba pieczona. W rzeszowskim to się nie jada takich specjałów? Baba ziemniaczana z boczusiem i cebulką dobrze przyprawiona, pieprzna i upieczona to samo niebo w gębie. Poczytaliśmy twórczość pana Rafała i weseli powędrowaliśmy na przystanek autobusowy.
sie.jpg