Patrz, jak się Bartolomeo poduczył. Na żadnych kolanach, wzdłuż wysokości ostrosłupa czworokątnego, można spokojnie w pionie stać. Bazyl uknuł podstęp, kazał mi umyć rączki bo ponoć ta niespodzianka wymaga czystych rąk, potem wyciągnął z plecaka torebkę z jakąś mieszanką i otrzymałam rozkaz wygniatania tego i owego. A, żem się uśmiała....po takiej uczcie to chyba ja próbowałam po cichutku udać się spać bo Bazylowi włączył się tryb siedzenia przy ognisku. Spało się cieplutko, rano powitał nas mrozek a zejście po wodę przez dwa drewniane mosteczki było niezłym wyzwaniem, ślizgawica że hej.
P.S. Mapka dla mnie, start..góra, dół..stop.