Wewnętrzny zakaz wchodzenia na Tarnicę obowiązywał już od dawna, nowinki architektoniczne BPN-u odstręczały, utyskiwania na Forum, dotyczące ilości turystów, też zniechęcały do sprawdzenia, czy Ona tam jeszcze stoi.
Cóż, natura ludzka jest ułomna i łatwo ulega pokusom, więc, gdy pojawiły się informacje o inwersji, poparte zdjęciami, szarpnęło górską duszą i dotychczasowe wszelkie niedyspozycje poszły w kąt, chociaż na ten jeden dzień.
Prognozy, wszystkie, zgodnie zapowiadały ciąg dalszy pełnego słońca i różnicy temperatur między górą a dołem, na korzyść… góry.
Wygrzebane z zapomnienia rakiety, skompletowane z różnych zestawów kije, cudem odnalezione talerzyki, plecak foto i można ruszać.
Z lekkim poślizgiem, bo ciężko się wstaje przed 3, ale wszystkie członki dały radę.
Że można mieć nadzieję, okazało się szybko – przy domu -10, na najbliższej domu górce -3,5, a po jej drugiej stronie -15; najzimniej – a jakże - w Stuposianach – 18,5.
Obstawianie, w którym miejscu SG zapyta o dokument tożsamości spełzło na niczym – nigdzie ich nie było, gdzie zwykli bywać, szkoda.
Droga wskazana przez pewnego „wujka” jako szybsza, taką była – czarno i szorstko pod kołami skończyło się dopiero w UG. Piękny, śnieżny tor prowadził aż do Wołosatego.
Parking odśnieżony, wysokie zaspy odgarnięte na lewo i prawo, a elektroniczna bramka przepraszała za chwilową bezczynność.
Wokół cisza, spokój, wc zamknięte.
DSC_3466b.jpg

Jakoś tak przez skórę odczuć się dało, że rakiety mogą poleżeć w bagażniku, bo będą tylko balastem, a aparat można zawiesić na szyi, bo się przyda. Poranna szarość zaczynała różowieć, nabierać światła, przechodzić w pomarańcz, by wystrzelić mocną jasnością.
DSC_3473b.jpgDSC_3475b.jpgDSC_3481b.jpgDSC_3494b.jpg