Tym razem marszrutka nie była przepełniona i kołysząc się łagodnie przemieszczała nas przez kolejne wsie wcinające się dolinami w coraz większe górki.
Kurs zakończył się w centrum wsi Karpatskie. To że jest to centrum można było poznać po tym że działały tu trzy magaziny obok siebie, każdy z niepowtarzalnym klimatem.
Wybraliśmy ten co mieścił się w starej chałupie. Teraz był czas na drugie śniadanko i ostatnie uzupełnienie zapasów.
Jeszcze raz rzut okiem na mapę potwierdził że mamy iść dalej głównym traktem do cerkwii.
Idąc tym błotnistym traktem zazdrościliśmy Bazylowi, który elegancko i adekwatnie prezentował się pokonując kolejne kałuże.
Dla urozmaicenia pozostało nam podziwianie resztek bojkowskiej architektury
.
.
albo systemów zabezpieczania domów przed mrozem
.
.
I tak to depcząc po błocie dotarliśmy do cerkwii, która prezentowała się bardzo ładnie, zadbana, odmalowana i zaopatrzona w błyszczące kopuły.
To typowy obrazek wschodnich rejonów, gdzie na to, co duchowe nie brakuje kasy.
.
.
Cerkiew robiła wrażenie, ale nas najbardziej zainteresował leżący opodal cmentarz.
Tak jak za dawnych czasów bywało cmentarz przylegał bezpośrednio do cerkwi. Zaczęliśmy szukać interesujących nagrobków i bez problemu odnaleźliśmy
.
.
Cokół tego nagrobka pomalowany był niebieską farbą spod której przebijały się litery CS
Idąc dalej spotykaliśmy kolejne przykłady takich nagrobków
.
.
.
Na tym ostatnim numery 19/3 potwierdzają że są to dawne słupki graniczne pomiędzy Polską i Czechosłowacją, która miejscowa ludność zagospodarowała na swoje potrzeby
Znaleźliśmy też przykład wykorzystania kilometrowego znaku drogowego.
Ciekawe , gdzie dawniej stał ?
.
.
Ponieważ w cerkwi trwało sprzątanie przed niedzielnym nabożeństwem , mogliśmy zaglądnąć do środka i pomodlić się o pomyślność naszej wyprawy
przy okazji podziwiając klimaty wschodnich świątyń.
.
.
Jak się później okazało niebiosa nam sprzyjały w drodze.
Zakładki